Jeden Prosty Sposób Na Lepsze Życie
Dzisiaj smutno-szczęśliwy temat. Będzie o tym, jak wykorzystać ostateczną perspektywę do ulepszenia swojego życia.
Sposób na lepsze życie
Co to za sposób na lepsze życie? W dodatku jeden? I o co chodzi z tą ostateczną perspektywą? Myślę, że jest jedna szczególna rzecz, która może nam pomóc kompletnie zmienić nasze życie. Nie tylko na poziomie całości, ale nawet na poziomie naszej codzienności. To nie jest nic nowego, to nie jest żadna rewolucyjna metoda ani teoria, technika; raczej bardzo stary sposób. To jest coś czego w dzisiejszych czasach raczej unikamy niż to stosujemy – niestety. Mam na myśli patrzenie na swoje życie z perspektywy śmierci, pamiętanie o swojej śmierci. Memento mori – pamiętaj, że umrzesz. Nie brzmi to najlepiej, bo jest coś w myśleniu o swojej śmierci co wywołuje w nas taki nieprzyjemny dreszcz. Ale z drugiej strony, podobno to jest jedna z dwóch pewnych rzeczy w życiu oprócz podatków. Nie unikniemy tego nawet jak nie będziemy o tym myśleć. Mimo to myślę, że jednak częściej myślimy o podatkach niż o tym, że jesteśmy śmiertelni i kiedyś umrzemy. I to też trochę pokazuje jak bardzo unikamy w dzisiejszych czasach myślenia o śmierci. Raczej nie chcemy się nad tym zastanawiać, ale akurat to – pewnie nawet bardziej niż podatki – może zmienić nasze podejście do życia i to niekoniecznie na gorsze. Chociaż zgadzam się, że myślenie o swojej śmierci czy patrzenie na swoje życie z perspektywy łoża śmierci, może się wydawać przygnębiające, depresyjne, beznadziejne, ale myślę, że tak jest tylko na pierwszy rzut oka, bo może też być zupełnie odwrotnie. To może nas obudzić ze snu jaki śnimy, przeważnie aż do momentu w którym koniec jest blisko. Bo żyjemy jak byśmy mieli nigdy nie umrzeć – marnujemy nasze zdrowie, marnujemy nasz czas na siedzenie przed telewizorem całymi godzinami, scrollowanie Facebooka, jemy jedzenie, które nam nie służy, kłócimy się z rodziną, pracujemy od świtu do nocy, klikami śmieszny filmik za filmikiem – każdy trwa 5 minut i tak nam mija w końcu pół dnia. Możemy oglądać setki filmów na Netflixie i nawet nie zauważać jak mijają nam kolejne godziny. Ale prawda jest taka, że żadne rozpraszanie się, zabijanie czasu, unikanie konfrontacji ze swoją śmiertelnością nie zmienia faktu, że każda minuta tego zabijania czasu i marnowania czasu, zbliża nas do końca naszego życia. Dlatego takie ważne jest dobre wykorzystanie tego czasu. A my klikamy kolejny raz play jak by nie było nic ważniejszego, jak byśmy mieli nieograniczony czas i żyli wiecznie. Niby każdy wie, że tak nie jest, ale jakoś ciężko się to przebija na poważnie do naszej świadomości. Hasło ‘memento mori’ – to nie jest coś, co mamy na ekranie powitalnym swojego telefonu, ale właśnie może to powinno się tam znaleźć. Może wtedy dwa razy byśmy się zastanowili zanim włączymy tego Facebooka i będziemy przeglądać przez 4 godziny. Może dobrze byłoby położyć sobie plastikową czaszkę na biurku. Trochę makabryczne, ale działa. Będzie przypominać o ograniczonym czasie, o śmiertelności. Może wtedy częściej pojawi się refleksja – czy ja aby na pewno skupiam się w życiu na tym, co jest naprawdę ważne? Tak żebym pod koniec mojego życia nie miała poczucia, że tylko marnowałam i zabijałam swój czas zamiast go wykorzystywać na to, co jest rzeczywiście dla mnie ważne.
Potężne narzędzie
To o co mi chodzi w dzisiejszym filmie to nie wywołanie depresji u każdego kto go obejrzy tylko o to żebyśmy częściej myśleli o własnej śmiertelności i korzystali z tego jako jednego z najpotężniejszych narzędzi rozwojowych, bo tym może się stać. Chodzi o oderwanie naszej uwagi od jałowych, mało ważnych rzeczy i skupienie jej na tym, co jest w naszym życiu naprawdę jest ważne i wartościowe. Pamiętanie o tym, że nasz czas jest ograniczony może w tym bardzo pomóc, może też pomóc w najlepszym wykorzystaniu tego czasu. Z drugiej strony też nie chodzi mi o obsesyjne liczenie każdej minuty, tylko raczej o to żeby ta perspektywa naszej śmierci uczuliła nas na to na co przeznaczamy ten czas, który mamy. Żebyśmy pod koniec życia nie żałowali tego, że czegoś nie zrobiliśmy a mogliśmy, że coś zaniedbaliśmy a mogliśmy o to zadbać. Żeby nie było z naszym życiem jak czasem bywa z różnymi rzeczami, które mamy a których nie doceniamy dopóki ich nie stracimy albo dopóki nie zbliżają się do końca. Nie wiem czy tak masz, ale wydaje mi się, że ludzie często tak mają z urlopem. To znaczy doceniają najbardziej dopiero jak się zbliża do końca a jak się kończy to potem żałują, że czegoś nie zrobili, że nie poszli poskakać na trampolinie, że nie zwiedzili jakiegoś tam zamku, nie poszli zobaczyć wschodu słońca na plaży albo nie próbowali smażonych robaków. Kiedy coś się zbliża do końca nagle staje się cenniejsze, bo wyraźnie widzisz, że to nie będzie trwało wiecznie, że to się skończy. Mam wrażenie, że podobnie jest z życiem. Często budzimy się pod koniec. Ale nie musi tak być. Patrzenie na życie dzisiaj z perspektywy końca pozwoli nam już dzisiaj zacząć wyciskać jak najwięcej z siebie i z czasu jaki tutaj mamy. Teraz pewnie prześlizgujesz się przez każdą minutę, godzinę, dzień, miesiąc, rok, prawie niezauważalnie. Wszystko wygląda tak samo. Dryfujemy sobie i dopiero pod koniec może się okazać, że to nie tak miało być. I jak to, to już koniec? Może się okazać, że tak, że jest za późno. Często marnujemy czas na rzeczy, które kompletnie nie mają znaczenia, bo nie przechodzi nam nawet przez myśl, że któregoś pięknego dnia to wszystko się skończy. I chociaż dzisiaj może Ci się wydawać, że to jest jakaś odległa perspektywa to kiedyś umrzesz, ja zresztą też. Nie wiemy ile czasu nam zostało. Skoro tak to dlaczego nie zacząć korzystać z tego narzędzia dzisiaj, od teraz? Żeby później nie żałować straconych szans. Nie żałować, że nie podążaliśmy za swoimi marzeniami, że zaniedbaliśmy to co niby było dla nas ważne, ale jakoś w naszym życiu, w praktyce nie wybijało się na pierwszy plan. Jest świetna książka na ten temat, bardzo popularna. Myślę, że dużo osób ją zna albo przynajmniej o niej słyszało, ma tytuł – ‘Czego najbardziej żałują umierający’. Sam tytuł mówi wszystko. Ludzie, którzy są bohaterami tej książki to starsze osoby, które opowiadają o tym czego żałują w swoim życiu z perspektywy czasu. I jak się okazuje ludzie wcale nie żałują tego, że spędzali za mało czasu przed telewizorem, czy na Facebooku, nie żałują tego, że pracowali za mało. Ludzie najbardziej żałują tego, że nie podążali za swoimi marzeniami. Za tym, co było dla nich ważne. Żałują, że nie żyli w zgodzie ze sobą tylko raczej w zgodzie z tym czego oczekiwali od nich inni ludzi. Żałują, że tak ciężko pracowali, harowali bez wytchnienia. Żałują tego, że nie mówili szczerze o swoich emocjach, że nie wyrażali swoich uczyć. Żałują relacji, które umarły śmiercią naturalną a były ważne. To jest tylko gdybanie, ale myślę, że to wszystko mogłoby wyglądać inaczej dla tych osób, gdyby częściej pamiętały o tym, że mają ograniczony czas i że to od nich zależy to jak z niego skorzystają. Ale jak my możemy skorzystać z ich doświadczenia dzisiaj? Czego nas to może nauczyć? Myślę, że tego żeby odwrócić sytuację – zamiast myślenia na łożu śmierci o tym czego żałujemy, lepiej myśleć teraz o łożu śmierci, tak często jak to możliwe, żeby potem nie żałować. Dlaczego to ma być niby skuteczne? Bo ludzie niesamowicie dojrzewają kiedy myślą o swoim życiu w taki sposób. I można z tego myślenia zrobić silnik zmian, niesamowite narzędzie ulepszające Twoje życie; jeżeli zrobi się to właściwie.
Dwa różne efekty myślenia o śmierci
Bo myślenie o śmierci może pójść w dwie strony. Może się wydawać przerażające, paraliżujące, depresyjne, kompletnie odbierające siły i nadzieję. Może się w ten sposób zamienić w wymówkę żeby wycofać się z życia, dać sobie sposób ze staraniem się o cokolwiek. Dać sobie spokój z życiem, które wymaga wysiłku i zaangażowania. Można siedzieć i narzekać, że to nie ma sensu i nic nie robić. Bo jak i tak umrę to po co się starać, po co cokolwiek robić. No dobrze, umrzesz, ale do tego czasu co? Nic? To jest jedna wersja. Myślę, że perspektywę śmierci można wykorzystać do dużo lepszych rzeczy. Jeżeli i tak nie da się tego uniknąć to czemu nie mieć z życia jak najwięcej zanim umrzemy? I nie mówię tego w hedonistycznym sensie, chodzi mi raczej o wykorzystanie śmierci jako wsparcia w dążeniu do naszych marzeń, celów, do dbania o ważne rzeczy dla nas o ważne relacje? Bo myśl o śmierci potrafi też wzmocnić nasze zaangażowanie w życie, potrafi otrzeźwić, obudzić nas na to, co rzeczywiście robimy ze swoim życiem i pozwala nam się zastanowić czy warto kontynuować w takim stylu. Czyli myśl o własnej śmierci może być paradoksalnie wzmacniająca, może dodawać dużo nadziei i energii do życia. Chyba nie muszę mówić, które podejście do śmierci będzie pomagało w ulepszeniu naszego życia. Poddać się jest zawsze najprościej. Umrzemy, to jest fakt, to akurat mamy pewne, dlatego nie ma powodu się tym za bardzo martwić, co oczywiście nie znaczy, że się tego nie boimy. I myślę też, że właśnie przez ten strach próbujemy stworzyć dystans pomiędzy sobą a perspektywą śmierci, ale ten dystans nie jest potrzebny, bo naprawdę możemy śmierci używać do tego żeby żyć lepiej.
Śmierć się trochę od nas oddaliła, bo tak chcieliśmy. Nie jest taka widoczna jak kiedyś, raczej ją ukrywamy – mamy ośrodki, które opiekują się ciężko chorymi i umierającymi osobami, ludzie umierają w szpitalach. Raczej staramy się unikać śmierci i ją ignorować. Nie widzimy jej na co dzień, chyba że akurat ktoś z rodziny ciężko choruje czy umiera. Wtedy nagle dociera do nas świadomość, że nas też to czeka. Często taka bezpośrednia konfrontacja ze śmiercią potrafi bardzo dużo zmienić w życiu człowieka. Ludzie wtedy jaśniej widzą, co jest ważne, co trzeba zrobić, co powinni zmienić w swoim życiu i mają do tego więcej odwagi i chęci. Jeżeli unikasz myślenia o swojej śmiertelności i śmierci – odbierasz to sobie, sam sobie zabierasz potężne narzędzie do ulepszenia swojego życia. Wolimy się rozpraszać. Rozpraszamy się żeby o tym nie myśleć o swojej śmiertelności a potem za to płacimy. Mamy świetną technologię, gonimy za pieniędzmi, domami, samochodami, mamy świetne telefony – świat w zasięgu ręki, medycyna posuwa się coraz dalej do przodu, ale nie uciekniemy od własnej śmierci. Ignorowanie faktu śmierci w niczym nie pomaga myślę, że nawet przeszkadza w życiu pełną piersią. Myślę, że żeby naprawdę docenić to co mamy w życiu, żyć pełnią życia, wychodzić cało z trudnych sytuacji, z różnych problemów kiedy wszystko wydaje się bez sensu. Kiedy jesteśmy w wirze mało produktywnych, wspierających myśli i działań, nie ma nic ważniejszego niż spojrzenie na sprawy z perspektywy końca. Ale rzadko przychodzi nam to do głowy w takich sytuacjach. Jakiś czas temu mówiłam o tym jakie perspektywa może nam przynieść korzyści, ale nie wspomniałam o patrzeniu na swoje życie z perspektywy łoża śmierci. A siła tej perspektywy jest ogromna. Jak możesz to sprawdzić? Przypomnij sobie jak strasznie się denerwowałeś przed tym spotkaniem z szefem swojej firmy, czy przed rozmową kwalifikacyjną. Jak popatrzysz na to spotkanie z perspektywy śmierci to to jest pryszcz. Może straciłeś pracę, zwolnili Cię. Znów – jak zobaczysz to z perspektywy swojej śmierci to może dojdziesz do wniosku, że to tylko praca i że znajdziesz kolejną. Albo to spotkanie z klientem – myślisz sobie, musi się udać, musi bo jak nie to…no właśnie to co? Umrzesz? Pewnie nie. Może przejmujesz się tym, że nie masz fajnych rzeczy – nowego iPhone’a, samochodu, drogich ubrań, zegarka za dziesięć tysięcy, ale kiedy popatrzysz na to z perspektywy końca swojego życia to jakie to ma znaczenie? Pewnie dalej jakieś tam znaczenie to ma dla Ciebie, ale też zyskujesz jakiś dystans. Myśl o śmierci potrafi to natychmiast poukładać we właściwej hierarchii, pozwala nabrać tego dystansu, przywrócić rzeczom właściwe proporcje, zobaczyć jasno rzeczywistość. To pozwala z kolei do trudnych sytuacji podchodzić spokojniej z większym luzem, swobodą a to daje większą szansę na powodzenie, na wyjście z tej sytuacji. Po prostu spuszcza z nas trochę powietrza, zdejmuje presję. My w ogóle myślimy, że te wszystkie rzeczy, które robimy i którymi się tak bardzo przejmujemy są takie ważne i niezbędne. Robimy problemy z rzeczy, które być może na łożu śmierci wydadzą nam się nic nie znaczące albo absurdalne. Możemy z tego skorzystać już dzisiaj i złapać ten dystans.
Nasz ograniczony czas
Niektórzy mogą powiedzieć, wszystko świetnie, ale jak myślę o śmierci to się czuję jeszcze gorzej. I może tak być, ale to jak się poczujesz myśląc o śmierci zależy od tego jaką perspektywę przyjmiesz. Już mówiłam – możesz przyjąć nihilistyczną postawę albo postawę zrobienia z tym, co masz, co tylko się da najlepszego. To zależy od Ciebie, chociaż akurat ja bym sugerowała to drugie jeżeli myślisz o rozwijaniu swojego potencjału. Perspektywa śmierci naprawdę może dać nam doping do tego żeby maksymalnie wykorzystać swoje życie. Możemy użyć śmierci do tego żeby zyskać więcej nadziei i zbudować dla siebie lepsze życie, skupione na wartościowych dla nas rzeczach. Życie jak byśmy byli nieśmiertelni jest drogą do rozczarowań, do patrzenia na swoje życie z żalem osoby, która sama siebie zawiodła i w pewnym sensie zmarnowała swój czas. Pomyśl o tych godzinach z perspektywy śmierci spędzonych na oglądanie filmików typu – koty przeciwko psom. Super, śmieszne, ale jeżeli robisz to dzień za dniem przez miesiące to już nie jest takie śmieszne. Szczególnie właśnie patrząc na to z perspektywy tego, że mamy ograniczony czas. Masz swój potencjał, nie zmarnuj tego. Ja wiem, że jest masa rzeczy, które przykuwają naszą uwagę i dosłownie konsumują nasz czas, zbliżają nas do śmierci krok po kroku, mimochodem, bez naszej świadomości i właśnie dlatego potrzebujemy tej perspektywy śmierci jak nigdy wcześniej. Możemy mieć z tego masę korzyści. Ale jakie konkretnie korzyści mam na myśli?
Korzyści z regularnego myślenia o śmierci
Życiowy cel
Po pierwsze, pamiętanie o śmierci może nam pomóc w znalezieniu życiowego celu. W jaki sposób? Kiedy patrzysz na swoje życie z perspektywy śmierci to zaczynają Ci naturalnie przychodzić do głowy myśli w rodzaju – co ja właściwie chcę wnieść do świata? Jaki jest sens mojego życia? Co ja chcę z nim zrobić? Co mam i co mogę dać innym ludziom? To są świetne pytania. Cel życia jest dość prosty w tym sensie. Myślę, że chodzi po prostu o maksymalne wykorzystywanie swojego czasu, przestrzeni, okoliczności i zdolności. Marek Aureliusz twierdził, że nasz cel życia jest ciągle przed nami i polega właśnie na wyciśnięciu maksimum z tych elementów. Czyli w praktyce – każda chwila, tu i teraz, każdy moment daje Ci szansę na znalezienie Twojego życiowego celu. I pamiętanie o śmierci bardzo w tym pomaga, bo pozwala do maksimum wykorzystywać to wszystko co dzieje się właśnie tu i teraz – Twoje okoliczności, Twoje zdolności, czas i przestrzeń.
Rzeczy ważne i nieważne
Druga, chyba największa korzyść z regularnego myślenia o swojej śmierci to to, że ta perspektywa pomaga bezbłędnie oddzielić rzeczy ważne od nieważnych. Jeżeli masz problemy z priorytetami w swoim życiu, z określeniem tego, co jest naprawdę ważne – popatrz na to, co robisz, czym się zajmujesz, spójrz na swoje życie z perspektywy śmierci. Co wtedy tak naprawdę się liczy? To pozwala wybrać rzeczy warte Twojej uwagi. Rzeczy ważne ponad tymi, które tylko wydają Ci się ważne. Dzięki temu możesz podejmować lepsze decyzje, mądrzejsze decyzje. Dzięki myśleniu o śmierci zyskasz większą jasność tego jak chcesz żyć, na co warto przeznaczać swój ograniczony czas a na co nie. Bo co byś robił gdyby zostały Ci 24 godziny życia? Przeglądałbyś Instagrama czy Facebooka i zdjęcia obiadów swoich znajomych czy zadbałbyś o to co ważne? Może spędziłbyś ten czas z rodziną, może wyszedłbyś na spacer i nacieszył się pięknem przyrody, może spotkałbyś się z ważnymi dla siebie osobami. Myślę, że jednak większość ludzi zajęłaby się tym, co naprawdę się dla nich gdzieś tam głęboko liczy a co być może na co dzień spychają na margines swojej uwagi. Czasem nadajemy rzeczom nieważnym wyższą rangę niż na to zasługują a ignorujemy to co najważniejsze. Normalnie skupiamy się na tym, co jest pilne albo najbardziej atrakcyjne, coś co najbardziej błyszczące w naszym życiu a niekoniecznie ważne. Perspektywa śmierci pozwala to zmienić.
Odwaga i śmiałość
Następny na pewno wielki plus myślenia o śmierci to to, że dodaje więcej odwagi i śmiałości w dążeniu do naszych marzeń, celów i do realizowania swojego potencjału. Bo kiedy boisz się pójść na ten kurs, założyć swoją firmę, albo złożyć aplikację do firmy w której naprawdę chciałbyś pracować i powstrzymuje Cię tylko strach, to myśl o śmierci może Cię uwolnić, może pomóc Ci przełamać te bariery. Perspektywa śmierci pozwala jednak, mimo wszystko pójść odważniej w stronę tego czego chcesz i na czym Ci zależy, zamiast wstrzymywania się i tworzenia sobie wymówek, które będą pożywką dla Twojej prokrastynacji aż do momentu kiedy będzie za późno i będziesz żałował. Myśl o śmierci naprawdę dodaje odwagi – bo co masz do stracenia jeżeli i tak umrzesz? Wyślij to CV. Dlaczego nie spróbować? Oczywiście mówię o mądrym próbowaniu a nie o takim na zasadzie, jak i tak umrę to cała na przód bez przygotowania i planu z szablą na czołgi. Nie chodzi mi też o odwagę w stylu – chrzanić to wszystko, żyje się raz dlatego skoczę na główkę z klifu, bo co mi tam. Nie chodzi mi o ryzykowanie życia celowo, bo przecież i tak umrę. Nie taką odwagę mam na myśli. Myślę, że śmierć może być bardzo wartościowym narzędziem i może pomóc nam podążać za tym, co w naszym życiu jest ważne i na czym nam rzeczywiście zależy. Myślę też, że to jest najlepszy sposób w jaki możemy ją wykorzystać. Chodzi o mądre używanie tego narzędzia a nie o to żeby samemu się przyczynić do swojej śmierci czy przyspieszyć, to co nas w perspektywie czeka.
Nie ma czasu do stracenia
Oprócz tego, że śmierć dodaje odwagi żeby dążyć do celów i marzeń to tworzy też takie poczucie, że nie mamy czasu do stracenia. Tworzy takie wrażenie pilności w zabieraniu się za ważne rzeczy. I to bardzo dobrze, bo ważne i pilne to dobre połączenie. A myśl o śmierci potrafi bardzo motywować i pomaga dobrać priorytety. Nie mamy całej wieczności, czas jest ograniczony, trzeba się pospieszyć. To tworzy taki wewnętrzny alert, bo tak naprawdę nie wiadomo ile nam tego czasu zostało. To bardzo otrzeźwia, od razu chcesz bardziej wykorzystywać swój czas w najlepszy możliwy sposób kiedy o tym myślisz, przynajmniej ja tak mam. Łatwiej się wtedy też zabrać za różne rzeczy zamiast je odkładać na później. Normalnie wydaje nam się, że mamy dużo czasu na wszystko i odkładamy wszystko na później, ale kiedy pamiętasz o śmierci orientujesz się, że później może być za późno.
Pozory i ludzie
Kolejna korzyść z myślenia o śmierci to dla mnie to, że ta myśl pomaga odrzeć wiele rzeczy z pozorów i pozwala poczuć głębszą więź z innymi ludźmi. Bo jednak śmierć jest tym, co łączy wszystkich ludzi bez względu na to kim jesteś. Możesz być bogaty albo biedny, możesz popierać jedną partię albo drugą, możesz mieć taki kolor skóry albo inny, możesz wierzyć w jedno albo w drugie. Ale bez względu na to wszystko i tak umrzesz – jak każdy. I znów to może się wydawać mało optymistyczne, ale taka jest prawda. Myślenie o tym w taki sposób może pomóc Ci w byciu bardziej empatycznym, współczującym i życzliwym człowiekiem, nie tylko dla innych ludzi, ale też dla siebie. Czyli można z tego wyciągnąć coś dobrego jak się chce. Mamy więcej wspólnego ze sobą niż nam się wydaje. Chyba nie ma człowieka, który uniknąłby cierpienia, porażki i śmierci. Myślę, że to jest świetna platforma do rozbrajania tych sztucznych podziałów pomiędzy ludźmi, bo skoro wszyscy mamy umrzeć to czy naprawdę chcemy marnować swój czas na kłótnie o opinie, zamiast tworzyć konstruktywne rozwiązania z myślą o wszystkich? Szkoda czasu po prostu i szkoda też, że nie wszyscy to dostrzegają i rozumieją.
Bądź tu i teraz
Myślenie o śmierci pomaga też w byciu tu i teraz. Pomaga żyć ze świadomością, że ten moment już nie wróci, ten konkretny oddech już nigdy się nie powtórzy, że te rzeczy należą do przeszłości. Wszystko jest jednorazowe, niepowtarzalne, chociaż my w naszym hipnotycznym rytmie życia mamy wrażenie, że robimy w kółko to samo. Ale tak nie jest. To, że dziś wsiadasz do samochodu tak jak wczoraj do niego wsiadałeś to nie znaczy, że to jest to samo wsiadanie. Kiedy patrzysz na swoją codzienność przez soczewkę śmierci, nagle dociera do Ciebie ta różnica, nagle dociera ta jednorazowość i niepowtarzalność, nawet jeżeli za każdym razem czynność jest ta sama. Zaczynasz zwracać baczniejszą uwagę na to, co się dzieje i co robisz, wszystko wydaje Ci się jakieś takie piękniejsze, bo po prostu to widzisz wyraźniej. Widzisz w bardziej ostrych kolorach. To tak jakby ktoś zamienił czarno-biały śnieżący obraz na kolorowy w dodatku w full HD. Dzięki temu proste, codzienne rzeczy zyskują nowe znaczenie, nową jakość, stają się piękniejsze, cenniejsze, bo pewnego dnia one już nie będą Twoim doświadczeniem.
Wdzięczność
To mnie prowadzi do następnej korzyści z myślenia o śmierci i to jest poczucie wdzięczności. Myślenie o śmierci powoduje, że bardziej cieszysz się z tego, co masz bez względu na to, co to jest i czy jest tego dużo czy nie. Dzięki myśleniu o śmierci łatwiej docenić wszystkie doświadczenia – te dobre a nawet te gorsze, bo jednak żyjemy. A w konfrontacji ze śmiercią wszystko wydaje się paradoksalnie bardziej znaczące i mniej znaczące jednocześnie. Śmierć daje dystans, ale też zbliża nas do życia. I chociaż może brzmi to dziwnie daje radość z tego jak jest – bez względu na to jak jest. Poza tym perspektywa śmierci pozwala nie brać rzeczy tak bardzo do siebie, bo tworzy dystans. To jest nie do przecenienia, bo im więcej wdzięczności tym lepsze życie i tym więcej z życia.
Rzeczy fundamentalne
Naprawdę myślę, że pamiętanie o śmierci może nam pomóc żyć lepiej, pełniej, odważniej dążyć do tego czego naprawdę chcemy. Może pomóc przetrwać trudne chwile, docenić te dobre i podejmować dobre decyzje w oparciu o to, co jest dla nas ważne. To jest świetne i niedoceniane narzędzie chociaż wiele osób używa go nie tak jak trzeba czyli jako wymówki żeby się wycofać albo nie używa go w ogóle. Ale myślenie o śmierci naprawdę może pomóc. Na pewno pomaga w tym żeby strząsnąć z siebie strach przed życiem i podejmowaniem odważnych decyzji, pomaga przezwyciężyć wątpliwości i pełniej zaangażować się w życie jeżeli użyjemy tej perspektywy dobrze. Myślę, że straciliśmy z tym kontakt i powinniśmy go jak najszybciej odzyskać. Straciliśmy chyba w ogóle kontakt z takimi fundamentalnymi rzeczami, które są w naszym życiu a które zostały jakby podmienione przez mniej istotne rzeczy. Na pewno nie ma co się załamywać tym, że umrzemy najlepiej po prostu zacząć po prostu wykorzystywać dobrze czas, który mamy a perspektywa śmierci może nam w tym pomóc.
MAGDA ADAMCZYK
19 Comments
Pani Magdo mam nadzieje ze nie dopada Pania depresja i beda dalsze filmiki……….Czarny humor to tez humor…Dziekuje i pozdrawiam
Pani Magdo ,przecież myśląc o śmierci to ją przyciągnę,bo jest powiedziane, ”,według myśli waszej się stanie”
Dopóki jest życie nie ma śmierci, kiedy jest śmierć nie ma życia. Chwila przejścia jest tylko chwilą. Zresztą życie to też tylko chwile, te ważne.
Reszta jest tylko wypełniaczem między tymi chwilami. Więc chyba nie chodzi o to żeby kompulsywnie myśleć o śmierci tylko dbać o to żeby tych ważnych chwil było jak najwięcej, na tyle ile to możliwe.Perspektywa samej li tylko śmierci jako ostatecznego końca, wydaje mi się demotywująca.
Bo po co się starać skoro to i tak okazuje się bez znaczenia.
Zbyt teoretycznie i filozoficznie pisze Art.
Chwila przejścia nie jest tylko chwilą.
Czasami trwa całe dnie, tygodnie, miesiące.. zwłaszcza biorąc pod uwagę stopień zaawansowania współczesnej medycyny i metody podtrzymywania funkcji życiowych. Często to wielka męczarnia w bólu trudnym do wyobrażenia. Albo go doświadczasz albo jako obserwator przeżywasz prawdziwe piekło na ziemi.
DZIĘKUJĘ Pani Magdo !!!!
Z perspektywy śmierci rachunki wydają się bez znaczenia ale spróbuj ich nie zapłacić. ;-((
Niektórzy ludzie , wiedząc, że życie jest krótkie, próbują wszystkiego, by się nim nacieszyć: sportów extremalnych, zdrad, pijaństwa, narkotyków, wszystkiego , co powoduje wzrost adrenaliny. Próbują zaspokajać swoje nienasycenie życiem . Chcą doświadczyć wszystkiego, ciągłych nowości. Jest to ich celem życiowym Czy to jest słuszne? Nieważne , że mogli przy tym kogoś skrzywdzić. Na łożu śmierci powiedzą: wszystkiego spróbowałem, niczego nie żałuję, umieram spełniony. A gdzie są w tym ich bliscy?
Witam Mile i Serdecznie. Pani Magdo. Jestem tym który nie spieszy się już nigdzie i z niczym. Czyli lat 70 i Doświadczania Życia Całym Sobą sporo. I, nawiązując do prelekcji 'Memento More.- to działa.- fakt i tyle. Ale …. trzeba pamiętać też 'memento Vitae. Czyli Równowaga psychiki. Aby paralelą polecieć (mam wnuków dużych i łapie tu i teraz,no) to warto siąść na *brzegu Talerza i ogarnąć co w tej zupie Życia Mojego jest. Czyli wyjść z Siebie i stanąć obok – popatrzeć na swoje Bycie z perspektywy cienia czyli obserwatora – i tyle może. P.S. Pani Magdo. Proszę Tło za Sobą zmienić aby przekaz był czysty.. Pozdrawiam, Adam
Pani Magdo, czytałam z uwagą i zgadzam się ze wszystkim o czym Pani napisała. Zgadzam się bo ja sama przed paroma miesiącami stanęłam
przed Problemem. Nagle wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli, lub inne określenie – miałam wybór i nie wiedziałam co zrobić, co wybrać.
Zaczęłam od myślenia o własnej śmierci, o tym że moja droga kiedyś dobiegnie końca, że tak naprawdę nie wiem co będzie ze mną jutro, pojutrze,
czy będę jeszcze żyć czy zamknę oczy na wieczność.
Wtedy zobaczyłam te swoje Problemy z całkiem innej perspektywy, zaczęłam inaczej patrzeć na wszystko wokół, na swoje życie i decyzje, te dawniejsze
i dzisiejsze. Oczywiście miałam też doświadczenia z tych dawniejszych decyzji i postanowiłam ,tym razem ,wykorzystać swoją wizję śmierci i to co ona
sprawia, że widzę wszystko inaczej, spokojniej, rozsądniej i realnie.
Zobaczyłam co jest dla mnie ważne, co jest na pierwszym miejscu i na pozostałych. Podjęłam decyzje, być może niezrozumiałe dla innych ale dla mnie
zupełnie jasne i zgodne z tym co jest we mnie.
To naprawdę działa niesamowicie na nasze wybory, na stawianiu celów, na działanie w wybranym kierunku.
Bardzo jestem wdzięczna za ten artykuł, jest to jakby potwierdzenie moich myśli – bo wcześniej nigdy o tym nie czytałam. Takie myślenie przyszło do mnie samo, nie wiem jak i dlaczego. Przyszło i cieszę się z tego.
Pozdrawiam cieplutko
Bardzo, bardzo mądry wykład. Prawda oczywista ale tak bardzo spychana na margines naszego życia. Jestem już w tym wieku, w którym człowiek wielokrotnie zastanawia się nad życiem, jego celem i tym co czeka nas w innym wymiarze – po śmierci. Takie refleksje dopadają nas z reguły po pobycie na pogrzebie znanej lub bliskiej osoby. Niestety to jest tylko chwila zadumy i życie pędzi dalej, tak jak powiedziałaś, jak byśmy nigdy nie mieli umrzeć. Przykre i głupie ale tak jest.
Super, dziekuje 🙂 tego mi bylo potrzeba.
Wspaniałe słowa…….warto je wziąć do siebie……Pani Magdo! jak to możliwe, że tak młoda osoba jak Pani jest tak mądra? skąd tyle celnych przemyśleń? jakby miała pani przeżycia z niezliczonej ilości istnień…jestem pod wrażeniem i z przyjemnością Pani słucham…i od dzisiaj czaszka zawiśnie u mnie w biurze. pozdrawiam serdecznie.Ika
Niezła perspektywa.
Uważam że taka oczywista oczywistość jest dla wszystkich najtrudniejsza. Zdecydowanie często marnujemy czas na rzeczy, które kompletnie nie mają znaczenia. Ale ile osób to rozumie? W każdy poniedziałek zaczyna się od westchnień i narzekań, ze musza iść do pracy ale kiedy zapytasz co robili w weekend , to najczęściej nić wartościowego, Nic co tak naprawdę poprawia jakość ich życia ani też ma wpływ na ich otoczenie. Mamy narzekają na brak czasu w tygodniu zagonione obowiązkami ale kiedy przychodzi wolny czas to i tak go marnują popijając kawę i plotkując. Tatusiowie wypijają hektolitry piwa i oglądają futbol. Nikt nie patrzy na to z perspektywy śmierci bo jeżeli by tak było to poświęcałby więcej czasu ( wartościowego )swojej rodzinie i sobie samemu. Spojrzenie z tej perspektywy o której pani mówi zmieniłoby wielu z nas .
pozdrawiam serdecznie i dziękuję
Dziekuje za swietny najnowszy odcinek.Pozdrawiam
Kiedy wydaje się, że tematy już się wyczerpały i już nic nas nie zaskoczy, wyskakuje Pani z mega tematem, który jest jednym z najlepszych wg mnie i, który tak wiele zmienia w rzeczywistości postrzegania życia, świata, priorytetów….
Wielkie brawa za kolejną odsłonę wielkiego uświadomienia.
Magdusiu! Mam tyle lat, że uważam, że mogę tak do Pani napisać. Inaczej nie umiem przekazać ogromu sympatii, jaką Panią darzę i wyrazów podziwu dla treści i formy tego, co Pani przekazuje. Proszę nie zmieniać tła! A jeśli już, to nie na regał z książkami. Pani nie musi nic sugerować. Babcia Masia
Polecam książkę
Niewolnik
Anand Dilver
Bardzo ładnie porusza ten temat książka pt. „Błękitny zamek” autorstwa Lucy Maud Montgomery. Polecam i dziękuję za tę perspektywę.