Jak Mieć Maksimum z Życia i Zdobyć Świat Bez Zmieniania Świata
Brakujący Element
Dzisiaj opowiem o brakującym elemencie, koncepcji, która moim zdaniem może być niezłym barometrem naszej autentyczności. A w związku z tym, dobrze zrozumiana i zastosowana pozwoli Ci żyć pełnią życia i realizować swoje prawdziwe cele i plany, mniejszym kosztem.
Tytuł i wstęp do tego filmu sporo obiecują. Wiem, że brzmi to trochę jak jakaś tania, tandetna reklama. I jeżeli znasz moje podejście do rozwoju to możesz sobie pomyśleć, że to jest jakaś pułapka. Ale nie tym razem. Pewnie nie powiem tego czego się spodziewasz po tytule, ale to nie jest pułapka. Naprawdę myślę, że istnieje bardzo ważny, często pomijany i trochę niewygodny dla branży rozwoju osobistego element. Niewygodny dlatego, że branża rozwoju osobistego lubi kontrolowane rezultaty. I w tym kontekście element o którym mówię, nie obrażając nikogo, jest traktowany w świecie rozwoju trochę jak rude, adoptowane dziecko. Myślę, że jest tak dlatego, że to o czym dzisiaj opowiem podważa sens szeroko lansowanego sposobu osiągania celów na którym popularny rozwój się opiera a który moim zdaniem jest bardzo szkodliwy. Zdaję sobie sprawę z tego, że temat tego filmu może być łatwo źle zrozumiany, dlatego będę się starała jak najjaśniej wyrazić to o co mi chodzi, chociaż to nie zawsze jest proste. Ale po kolei. Otóż wmawia się nam, że to czy dostaniemy to czego chcemy zależy od dwóch rzeczy – naszej obsesji na punkcie tego czego chcemy no i oczywiście od ciężkiej pracy. Takie podejście zakłada, że żeby coś dostać, osiągnąć, uzyskać, zdobyć, żeby się stać się kimś to trzeba bardzo mocno do tego dążyć, naciskać na to. Służą do tego różne narzędzia. Popularna jest wizualizacja, wmawianie sobie przed lustrem, że istnieje coś co nie istnieje, popularne jest też prawo przyciągania. Poza tym mówi się o tym, że dobrze jest wypisać sobie wszystkie swoje cele na kartkach i wieszać te kartki wszędzie gdzie tylko się da żeby przypadkiem nie zapomnieć o swoich celach. Najlepiej dodać do tych kartek jeszcze zdjęcia tego czego chcemy, żeby jeszcze bardziej nakręcić się na to czego chcemy. Tak jak mówiłam oprócz tego jest też duży nacisk na działanie, na pracę żeby te wszystkie rzeczy, których pragniemy stały się rzeczywistością. Jesteśmy zachęcani i przekonywani do starania się na całego, do tego, że zawsze trzeba działać. Bo przecież wiadomo, że samo się nie zrobi i to my musimy sprawić żeby to coś czego chcemy się wydarzyło. Generalnie wierzymy w to, że jeżeli wystarczająco mocno będziemy naciskać na określone rezultaty i odmawiać przyjmowania czegokolwiek innego, co jest poniżej naszych oczekiwań to w końcu marzenia się spełnią. Czyli tak czy inaczej ma być po naszemu. Ja tak chcę, koniec kropka. ‘Sąd sądem a sprawiedliwość musi być po naszej stronie’ i jak w Samych Swoich pakujemy granaty do kieszeni. Próbujemy kontrolować masę rzeczy – kontrolujemy siebie, innych i staramy się kontrolować okoliczności po to żeby zyskać jak największą pewność, że dostaniemy to czego chcemy. W ten sposób dążymy do zabezpieczenia swoich rezultatów. Ale czemu nam tak bardzo na tym zależy? Bo liczymy na to, że zrealizowane cele czy marzenia dadzą nam coś więcej. Najczęściej chodzi o to żeby te rezultaty i osiągnięcia dały nam szczęście, spełnienie, bezpieczeństwo, spokój wewnętrzny, przyjemność, miłość, radość, poczucie bycia ważnym. Chcemy żeby jakoś podniosły nasze poczucie własnej wartości. W skrócie, chcemy o to żeby zrobiły z nas kogoś, jakąś określoną osobę. Oczywiście nie chcemy tego wszystkiego zostawiać przypadkowi, bo to jest dla nas zbyt ważne dlatego tak walczymy o te rezultaty. I wydaje nam się, że jak nie będziemy wywierać takiej presji to te rezultaty nie przyjdą i wszystko nam się rozpadnie w rękach. I kiedy się rozglądam czy rozmawiam z różnymi ludźmi o rozwoju osobistym to mam wrażenie, że tak właśnie wygląda norma w ramach popularnego rozwoju osobistego. Dzisiaj chcę rzucić temu podejściu wyzwanie. Bo, co jeżeli wcale to nie jest konieczne? Co jeżeli wcale nie trzeba się aż tak zarzynać? To dopiero egzotyczny pomysł😊
To, co normalne…
Problem z tym siłowym podejściem do celów polega na tym, że sprawy nie zawsze idą po naszej myśli, bez względu na to jak mocno i wytrwale walczymy o to żeby było po naszemu. I tutaj ta koncepcja nacisku rozłazi się w szwach, bo okazuje się, że rezultat nie zależy w pełni od nas. Co robimy jak sprawy nie idą po naszej myśli? Wtedy możemy albo podwoić wysiłki albo się poddać. Ale bez względu na to, co zrobimy będzie to forma oporu względem rzeczywistości, bo obie te postawy są sztywne. Nie ma tu połączenia między mną a rzeczywistością. Albo jest tak jak ja chcę albo w ogóle nic nie będzie. I to może się wydawać normalne. Ale niestety czasem to, co wydaje nam się normalne nie jest dobre a to co jest dobre wcale nie jest normalne. Oczywiście nie lubimy jak sprawy wymykają nam się z rąk. Nie lubimy niepewności i chcemy jak najszybciej wszystko wiedzieć, ustalić i rozwiązać najlepiej w sposób dobry dla nas. Ale u podstaw tej postawy leży przekonanie, że wiemy, co jest dla nas dobre. A ja wcale nie jestem przekonana o tym czy naprawdę to wiemy. Wydaje nam się na przykład, że z milionem na koncie będziemy szczęśliwi, że partner da nam bezpieczeństwo i spokój, że jak wreszcie napiszemy tę książkę to poczujemy spełnienie, że jak osiągniemy 100K subskrypcji na YouTubie to świat będzie nasz a my wreszcie będziemy jacyś, pewnie lepsi niż jesteśmy. Być może teraz czujemy się niewystarczająco dobrzy a chcemy poczuć się wystarczająco dobrze i do tego mają nam służyć te rezultaty, których oczekujemy. Zastanawiam się ile z Was Panie i Panowie identyfikuje u siebie takie rozumienie rozwoju osobistego i jakie są tego efekty?
Fantom
Z mojego doświadczenia wynika, że w ten sposób osiągamy tylko jedną rzecz – w drodze do tego swojego wyśnionego wizerunku i do bycia kimś, coraz bardziej oddalamy się od siebie i w tym procesie stajemy się coraz bardziej nieszczęśliwi bez względu na to czy osiągamy to czego chcemy czy nie. I dla wielu osób to jest przykra niespodzianka, ale pewnie masz na koncie podobne doświadczenia. Może przez chwilę cieszysz się ze swoich osiągnięć, masz to poczucie bycia kimś ale to nie trwa zwykle długo i szybko pojawia się jakieś takie dziwne poczucie pustki. Nie do końca wiesz wtedy, co się dzieje, bo przecież niby wszystko jest dobrze, ale jednak nie jest. I z tego miejsca możesz dojść do wniosku, że potrzebujesz czegoś jeszcze, kolejnej rzeczy, która da Ci wreszcie to czego pragniesz i zrobi z Ciebie kogoś kim chcesz być albo dotrze do Ciebie, że coś tu jest nie tak. Ale właściwie, co miałoby być nie tak? To, że bardzo często rezultaty na które liczymy to nie są wcale takie zwykłe rezultaty. My liczymy na to, że one nas stworzą, że nas zdefiniują i zbliżą nas do naszej koncepcji nas samych, do jakiegoś ideału. Czyli tak naprawdę te osiągnięcia mają Cię jakoś określić a Ty w tym wydaniu jesteś takim sztucznym tworem. I myślisz, że jak dokleisz do siebie ileś rzeczy, ileś osiągnięć to wtedy będziesz mógł czy mogła trochę stać się tym kimś lepszym, trochę ogrzać się w cieple własnych osiągnięć. Żeby jak to się mówi – stać się najlepszą wersją siebie, niekoniecznie sobą. Wolimy skleić się ze swoim wymyślonym wizerunkiem i krok po kroku budować go pożądanymi rezultatami, dopasowanymi do tego wizerunku niż być sobą. Wydaje nam się, że wiemy jak powinno być a jak tak nie będzie to tym gorzej dla rzeczywistości. Niestety rzeczywistość ma jedną wadę – nie znika tylko dlatego, że wymyśliliśmy sobie coś innego. A te nasze koncepcje pochodzą z bardzo wąskiej perspektywy na siebie i na życie. Po prostu tworzymy sobie fantom, który próbujemy urealnić. I jeżeli te wszystkie rezultaty mają służyć wzmocnieniu naszej koncepcji nas samych a właściwie to mają stworzyć ten fantom to nic dziwnego, że trzymamy się ich zębami i pazurami. Tyle, że w tym nie ma żadnej prawdy, to jest dalekie od rzeczywistości. To na pewno nie jest autentyczność – nie jest autentyczne realizowanie wizji i celów z takiej pozycji, z pozycji, która ma wzmacniać sfabrykowany fantom czy go budować. I wiele osób sobie może teraz myśli, ok ale co dalej? To co, lepiej nie mieć celów, wizji, żadnych planów, żadnego kierunku czy celu w życiu? Może część z Was idzie dalej i pyta – no dobrze, ale kim w takim razie będę bez tego wszystkiego? Kim będę bez fantomu? I kim będę jeżeli to wszystko przestanie mnie określać? I to jest świetne pytanie. Gdyby tego wszystkiego nie było to co by zostało? Zatrzymaj sobie ten film i uczciwie odpowiedz sobie na pytanie – co wtedy i co z tego wszystkiego wynika?
Dwie drogi
Dla mnie to oznacza wybór jednej z dwóch dróg. Albo wizerunek albo prawda. Z tego wynika, że są też dwie drogi realizowania i określania celów, wizji czy marzeń – fantomowa i autentyczna. Można określać, realizować i wybierać określone cele czy dążenia po to żeby zbudować fantom albo go ulepszyć. Można też skupić się na ekspresji tego, co jest prawdziwe. Fantom zakłada z góry określony rezultat, prawdziwość jest go pozbawiona. I w zależności od tego, którą drogę wybierzesz będziesz albo ukrywał się przed sobą za maską przekonań na temat siebie i rzeczywistości albo będziesz odkrywał siebie bez unikania. To są dwa paradygmaty, które prowadzą do zupełnie innych rezultatów nawet jeżeli wizja dla obu osób byłaby identyczna. Jeżeli wybierzesz maskę czy fantom, przepaść pomiędzy Twoim światem zewnętrznym i wewnętrznym będzie coraz większa, pojawi się pustka i niepokój. Jeżeli wybierzesz drogę odkrywania siebie to przyniesie Ci spokój a przepaść zacznie znikać. Krótko mówiąc, prawdziwa wizja zniszczy Twój fałszywy obraz siebie a tworzenie fałszywego obrazu zniszczy Ciebie. Wybór należy oczywiście do Ciebie – możesz się męczyć, nie zgadzać na rzeczywistość i budować zamki na piasku albo płynąć sobie z życiem mając cele i realizując je z dużo mniejszym wysiłkiem a nawet przyjemnością. Jak to zrobić?
Niezależność od efektu
Znowu to brzmi trochę jak złoty przepis na szczęście, którym handluje świat, ale nie tym razem. W praktyce chodzi o niezależność od efektu. Czyli o połączenie Twoich autentycznych, osadzonych w prawdziwe celów i dążeń z naturalnym biegiem rzeczywistości. Ale, co to tak naprawdę znaczy być niezależnym od efektu? Można to opisać jako zaufanie w działaniu. To jest postawa życiowa, podejście, sposób myślenia i działania w zgodzie ze sobą i z rzeczywistością. Najciekawsze w tym jest to, że właśnie takie podejście daje najlepsze rezultaty i pozwala działać na najwyższym możliwym poziomie. Chociaż tutaj akurat rezultaty są drugorzędne. To oznacza, że bez względu na to jaki będzie efekt – taki czy inny to jest dobrze, bo samo działanie w tym scenariuszu zbliża do rzeczywistości. Po prostu robisz, co możesz i zapominasz o reszcie, bo reszta nie ma większego znaczenia. Ale ta reszta nie ma większego znaczenia, bo to co robisz wynika z prawdy a nie z tworzenia sztucznego wizerunku, o który cały czas będziesz musiał zabiegać i drżeć o jego utrzymanie. Może łatwiej to będzie opisać na przykładzie.
Bycie sobą – Twoje maksimum
Gdybym chciała martwić się o to czy mój film zostanie dobrze czy źle odebrany, to pewnie w życiu bym niczego nie opublikowała. Nie próbuję dostosować tego, co mówię do niczyich preferencji. Nie mówię tego po to żeby mieć więcej wyświetleń czy polubień. To jest miłe, ale to nie ma w sumie znaczenia. Nie próbuję ustawić mojej pracy pod jakiś skrypt. Niezależnie od tego, co uważasz na temat tego, co mówię, mówię to, bo to dla mnie jest prawdziwe. Dałam z siebie tyle ile mogłam i na tym kończę. To jest najlepsze, co mogę zrobić. Niektórzy zwracają mi uwagę na to, że rezultaty mojej pracy są świetne, ale szczerze mówiąc nawet o tym nie myślę. Nie myślę o liczbie Klientów jakich będę miała, oczywiście mam swoje cele, ale to czy to się wydarzy czy nie – zostawiam. Skupiam się na tym, co robię i w tym działaniu daję się kierować – jeśli widzę, że coś nie działa no to nie działa. Nie naciskam, chociaż tak jak mówię, mam swoje cele i wizję, ale one nie wynikają z chęci wzmacniania mojego wizerunku. Szczerze mówiąc w dużej mierze jest mi to obojętne. To jest takie śmieszne połączenie – nie bardzo mi na tym zależy a jednocześnie nie jest tak, że mi nie zależy. Mówię to, w co nie tyle wierzę, ile po prostu to, co dostrzegam ucząc się nie z pozycji wiedzy, ale z pozycji bycia w tym i bycia tym. Nie próbuję manipulować rzeczywistością, sobą, innymi ludźmi czy okolicznościami żeby dostać to czego chcę. Nie wymuszam, nie spieszy mi się, nie próbuję pozbywać się niepokoju, strachu, niepewności, chaosu. Patrzę i nie patrzę na wynik. Mam otwarty umysł i staram się otwierać serce, słucham intuicji, po prostu cieszę się chwilą i życiem mając cele. Mogę sobie nawet to wizualizować, ale nie po to żeby przykleić się do swojej wizji na śmierć i życie, ale po prostu dlatego, że to miłe uczucie. To nie znaczy, że jak nie dostanę tego czego chcę to mój świat się zawali. Daję przestrzeń na to żeby wydarzały się różne rzeczy, niekoniecznie tak jak sobie to wymyśliłam chociaż mam swój pomysł na to. Jestem zaangażowana chociaż nie wiem dokąd mnie to doprowadzi. W ten sposób można się otworzyć na słuchanie czego chce od Ciebie życie a nie na odwrót. W ten sposób sukces następuje delikatnie, kosztuje dużo pracy, ale nie jest obsesją. W ten sposób działania stają się prostsze, gładsze i mniej bolesne. Brak takiej sztywnej kalkulacji i nacisku jest naprawdę uwalniający. Żeby tak było wystarczy, że zwrócisz uwagę na to czy kierunek w którym chcesz iść jest prawdziwy czy ma służyć Tworzeniu fantomu. Jeżeli jest prawdziwy to po prostu bez oczekiwań zacznij. Jeżeli widzisz, że to wynika z intencji określenia siebie przez jakieś rezultaty zobacz, co za tym stoi. Wtedy zaczynasz się przyglądać rzeczom, których w normalnych warunkach chciałbyś uniknąć przez tworzenie fantomu. Jak raz a dobrze dotrze do Ciebie o co tak naprawdę chodzi, jakie masz intencje to fantom będzie tracił na znaczeniu i łatwiej będzie pójść w stronę prawdziwego wyrażenia siebie. Jeżeli to będzie prawdziwy kierunek i nie będziesz przywiązany do efektów będziesz mógł naturalnie łączyć swoje cele, dążenia i jednocześnie zachować uważność i dać przestrzeń rzeczywistości, która też będzie dawać Ci jakieś sygnały. Jeżeli nie będziesz przywiązany – będziesz płynął, ale nie pod prąd. Naturalnie będziesz łączył swoje cele i marzenia z tym, co będziesz odbierał nazwijmy to od wszechświata. Tylko w ten sposób uzyskasz maksimum tego, co możesz uzyskać i będziesz mógł realizować to, co jest Ci bliskie z dużo mniejszym wysiłkiem. Będziesz po prostu realizował swój potencjał. Nie staniesz się kimś więcej ani kimś mniej, staniesz się sobą.
Świat to Ty a Ty to świat
Do tego wszystkiego chcę dodać jeszcze jedną rzecz. Tę koncepcję bardzo łatwo można źle zrozumieć. Można stwierdzić, że skoro tak to działa to cele nie mają sensu, albo że niezależność od efektu oznacza, że nie zależy nam na efekcie. Ani jedno ani drugie nie jest w moim odczuciu właściwym zrozumieniem tego, co mówię. Dobrze mieć cele, dobrze mieć wizję, zaangażować się i działać. Kłopot zaczyna się kiedy to nam nie służy. A nie służy nam wtedy kiedy wzmacnia iluzję i kiedy próbujemy używać koncepcji odpuszczenia efektu do tego żeby jednak uzyskać określony efekt. Nie bądź taką osobą, nie oszukuj sam siebie. Albo jesteś prawdziwy albo nie. Płyń z życiem, miej cele, bądź prawdziwy i zdobądź świat nie zmieniając go, bo świat to Ty a Ty to świat.
MAGDA ADAMCZYK
13 Comments
Pani Magdo.Slucham Pani wykladow i madrych rad.
Ja naleze do tej grupy osob,ktore potrzebuje tych porad aby zmienic swoje nastawienie do wszystkiego co mnie otacza .Bo moja psychika nie radzila sobie tak jak powinna .
Bardzo dziekuje za te lekcje
Po części zgadzam się. Kilka razy już zdarzyło mi się zauważyć ze pewne pragnienia spełniły się w moim życiu. Nic nie robiłam w dążeniu do nich. Po prostu pomyślało minusie po drodze ze chciałabym tak. I masz! Nie od razu ale stało się właśnie tak jak marzyłam. Życie jest z nami chojne. W końcu daje to o czym marzymy. Ale czy tego właśnie potrzebowałam?? Jest takie powiedzenie : uważaj na to czego pragniesz. Święte słowa. Życie jest chojne dla nas ale czy my jesteśmy chojni dla życia? Czy staramy się go zrozumieć? I przyjąć to co nam daje? Rzadko. Najczęściej chcemy iluzji. Ona jest dla nas bardziej atrakcyjna. O wiele. Kim będę bez iluzji? Boimy się być sobą. Jesteśmy przerażeni ta myślą. Ta jedna wielka niewiadoma. Kim będę skoro nie ta która chce być? Właśnie to jest cenne pytanie. Dziękuje jeszcze raz Pani Magdo za tą niewygodna prawdę.
Dziękuję, jak zwykle inspirująco
Dzień dobry.
Dziękuję za kolejny odcinek. Tak się składa, że od lat nie układa mi się nic. Kolejna trauma- utrata firmy czyli gruntu pod nogami, chociaż o tak firma generowała , więc nie ma czego żałować. Osiągnięcia jak na prawie 60latka znikome – najbardziej boli brak mieszkania czy domu który kiedyś miałem i brak perspektyw.
Bardzo to trudne.
Czytam dużo n.t. różnych koncepcji i żadna nie do końca wydawała się ok.
Na tę natrafiłem parę dni temu w książce Collin P.Sisson WEWNĘTRZNE PRZEBUDZENIE.
A tu proszę, Twój artykuł jest dokładnie o tym. Co więcej, to jest w moim odczuciu najbliższe temu o co chodzi.
Zresztą Twoje artykuły/ filmiki są bardzo życiowe i nie omieszkuję polecać je znajomym. Co z nimi zrobią, to oczywiście inna sprawa: 🙂
Jeszcze raz dziękuję i idę dalej szukać siebie.
Pozdrawiam 🏵
Pani Magdaleno,
Zgadzam się z koncepcją, że nie mamy wpływu na efekt końcowy. Mamy wpływ na podjęcie decyzji i działanie Wynika to tez min z tego z doświadczenia w wieku młodzieńczego. „Ubrano” nas za młodu w przekonanie, że jeśli wszystko dobrze zrobimy to efekt „murowany”. A prawda jest inna.
Właśnie ten fantom, o którym Pani pisze jest efektem ubocznym dzieciństwa.
Nie muszę się spinać aby osiągnąć efekt.-czyli niezależność od efektu.
Brawo za mądre podejście, też tak myślę i uczę się tego obecnie.
Wybór i działanie jest sensem w sobie.
Jestes wspaniala, madra, piekna i mloda. Jak Ty to robisz?
Prosze o kontakt couching 1 2 1..
Dziekuje bardzo.
Wysłałam maila:)
Takie podejście jest bardzo mocno stoickie – robienie swojego, mając wciąż na uwadze, że niewiele rzeczy od nas tak do końca w 100% zależy.
b.rozsadne tylko trudniej zrobic, „wyczuc” ta rownowage , co tez wymaga byc emocjonalnie b.stabilnym.
To wszystko o czym mówisz, jest takie proste i oczywiste. Takie prawdziwe. To wszystko tak naprawdę jest w nas cały czas, tyle tylko, za zostało zakopane przez całą masę udziwnionych trendów współczesności. Jestem Ci, Magda, bardzo wdzięczna za takie mądre odkrywanie prawdy w sobie. Pozdrawiam i dziękuję.
naprawde wielkie dzięki ,dajesz do myslenia .
Chcę się podzielić obserwacją.
Zastanawiam się czy platforma youtube jest dobrym miejscem do publikowania treści z zakresu rozwoju osobistego z punktu widzenia motywowania nagrywającego do dalszej pracy nad kolejnymi filmami- mam na myśli to że zero tam krytycyzmu w komenarzach, jakichś głębszych dyskusji na poruszony temat co bardziej motywowało by nagrywajacego do dalszej pracy.
Wszystcy tylko 'ale jesteś wspaniała’ 'uwielbiam cie słuchać’, 'ale jesteś mądra’ , nie wiem czy jestem sado-maso ale dobrze byłoby przeczytać komentarz 'pleciesz jak potłuczona i oto dlaczego…, 'totalnie się mylisz, a oto moja opinia’ – to byłoby jak powiew świerzego powietrza.
A mam porównanie do wykop.pl gdzie ludzie tam jakoś bardziej są skorzy do dyskusji bo w końcu o prowokowanie i pobudzanie myślenia/dyskusję chyba chodzi
Pani Magdo,
stworzyłam sobie w głowie obraz idealnego świata, w którym chciałabym żyć, obraz idealnej rodziny, którą chciałabym mieć oraz obraz idealnej pracy, którą chciałabym zdobyć. Wyobraziłam sobie siebie jako perfekcyjną matkę, żonę i kobietę sukcesu. Założyłam sobie plan na życie, którego celem jest realizacja tych założeń.
Czy to jest ten fantom, o którym Pani mówiła?
Czy możliwe jest osiągnięcie pełnego zadowolenia mając w głowie plan idealny na życie?