Dlaczego Ego Nie Jest Twoim Wrogiem
Cześć, jestem Magda z Selfmastery.pl, w dzisiejszym filmie – mało typowe i zupełnie inne od tego, co zwykle słyszymy, podejście do tematu ego.
Rozumienie Ego
Jest wiele definicji i sposobów rozumienia ego w zależności od tego czy podejdziemy do tematu od strony czysto psychologicznej czy bardziej duchowej. Ego można rozumieć, na przykład, jako naszą indywidualną tożsamość. Część naszej osobowości, którą nazywamy ‘ja’ i która jest w kontakcie ze światem zewnętrznym. Można też myśleć o nim jak o mediatorze, którzy zarządza konfliktami pomiędzy naszymi instynktami i sumieniem. W sensie duchowym, ego można zdefiniować jako umysł przepełniony przeszłością, a konkretnie -jakimiś przekonaniami, schematami, doświadczeniami i ideami, które są filtrem nakładanym na chwilę obecną i na rzeczywistość, przez co wpływają na naszą percepcję, myśli, emocje i zachowania. Ego można też postrzegać jako iluzoryczny obraz nas samych, który staramy się tworzyć i pielęgnować na potrzeby własnego dobrego samopoczucia, spełniania swoich potrzeb i bycia kimś znaczącym, istotnym w świecie i w oczach innych. Do tej listy sposobów definiowania ego na pewno można dodać jeszcze sporo rzeczy, to nie jest wszystko. Ale bez względu na to jaką definicję przyjmiemy, od jakiegoś czasu w świecie rozwoju osobistego i duchowego, ego jest traktowane jak największe zło i największa przeszkoda, utrudniająca swobodne realizowanie potencjału człowieka. Ale czy słusznie? Czy mądre i potrzebne jest traktowanie ego jak wroga i zwalczanie go? Czy ono rzeczywiście tym wrogiem jest? I czy to, że potencjalnie może stwarzać problemy, powinno automatycznie oznaczać, że należy się go pozbyć? Nie sądzę i potwierdza się to i w moich obserwacjach i w moim doświadczeniu – jako niepotrzebne, nieskuteczne a nawet szkodliwe dla realnego rozwoju. Myślę, że ego po prostu jest tematem zastępczym. A takie silnie skupianie się na nim, odwraca tylko uwagę od tego, co tak naprawdę jest do zrobienia. Bo zamiast realnie konfrontować się z tym, co niewygodne można to wygodnie, zepchnąć na ego i w nieskończoność walczyć ze sobą, nazywając to rozwojem. A to sprawia tylko, że człowiek grzęźnie na poziomie ego, zamyka się w ten sposób w pułapce a potem próbuje się z niej uwolnić przez pozbywanie się ego. Tyle, że w prawdziwym rozwoju, też w tym duchowym – tak jak go rozumiem i doświadczam, nie jest wcale potrzebne celowe zwalczanie ani pozbywanie się czegokolwiek. I dotyczy to też ego. Oczywiście ta walka z ego angażuje, też wszyscy naokoło o tym mówią i dlatego być może sprawia to wrażenie czegoś sensownego, ale finalnie to nie jest skuteczne ani sensowne. I ktoś pewnie zaraz napisze w komentarzach, że gdyby nie walczył ze swoim ego, ulegał wszystkim swoim zachciankom i robił tylko to na co ma w danej chwili ochotę, to jego życie zamieniłoby się w serię głupich decyzji i ich konsekwencje. I ja się z tym zgadzam. Ale uprzedzę te komentarze i od razu powiem, że nie chodzi mi ani o zwalczanie ego ani o bezmyślne poddawanie się mu. I myślę, że ten film wyjaśni dlaczego uważam, że żadna z tych opcji nie jest najlepszym pomysłem. Oczywiście wiem, że mówiąc to wszystko a szczególnie to, że ego nie jest wrogiem, płynę pod prąd, bo aktualnie jednak króluje narracja, która zachęca do walki z ego, opierania się mu, niszczenia i pozbywania się go – najlepiej aż do całkowitej anihilacji. Ale z mojej perspektywy, nie pierwszy raz świat się myli i wypacza rzeczy powtarzając coś, co wydaje się logiczne, bez podstaw w empirycznym zbadaniu tematu na własnej skórze. I oczywiście w konsekwencji mamy wykwit, bo inaczej tego nie nazwę, uproszczonych teorii i podążających za nimi trendów, które są propagowane i popularne. Jednym z takich trendów w rozwoju, jest właśnie moda na robienie z ego wroga. I to do tego stopnia, że wydaje się, że aktualnie jednym z głównych celów popularnego rozwoju osobistego; oczywiście oprócz niezmiennego dążenia do bogactwa i spełnienia materialnego – najlepiej jeszcze przez prawy przyciągania; jest spełnienie duchowe, którego warunkiem, ma być właśnie – doprowadzenie do śmierci ego. I wtedy rzekomo będziemy mieli komplet – czyli człowieka spełnionego materialnie i duchowo, otoczonego obfitością, szczęśliwego i wreszcie, raz na zawsze, wolnego od cierpienia. Nie będę się rozwodziła nad tematem spełnienia materialnego, bo myślę, że to jest jasne. Chcę się dzisiaj skupić na tym, jak według popularnego rozwoju ma wyglądać spełnienie duchowe. Jak do niego doprowadzić i co ego ma z tym wspólnego, poza tym oczywiście, że należy się go pozbyć? I jak to wszystko ma się do tego, co ja o tym myślę?
Stosunek do Ego
Zacznę od tego, że to spełnienie duchowe w wersji popularnej, ma się zrealizować przez pozbycie się indywidualnego ‘ja’ i przywrócenie rozerwanego, z powodu ego, połączenia ze światem. To z kolei – przynajmniej w teorii – ma wymazać wszystkie problemy jakie stwarza ego i cierpienie, które się z tym wiąże. I ja naprawdę rozumiem, że to jest kusząca obietnica. Ale na moje oko, ego stało się po prostu zwykłym kozłem ofiarnym i łatwym celem, bo rzeczywiście wydaje się, że jest przyczyną tych wszystkich problemów, które są mu przypisywane. Ale w rzeczywistości chodzi o coś zupełnie innego. Ego wcale nie jest ani sednem ani głównym problemem. Samo w sobie nie jest ani wrogiem ani przyjacielem. Kluczem jest nasz stosunek do ego. Nasz stopień identyfikacji z nim i przywiązania do niego. To czy ono jest całym naszym światem, czy jednak ten świat jest większy. Właśnie dlatego celując w ego i próbując usunąć je siłowo, kompletnie mijamy się z celem. To nie ma sensu. To nie poszerzy naszego świata. Tym bardziej, że bardzo ciężko zniszczyć coś z czym jesteśmy mocno związani. To jeszcze bardziej wszystko utrudnia. Chyba David Hawkins napisał kiedyś, coś co mogę tylko sparafrazować, bo nie pamiętam na 100%, ale brzmiało to mniej więcej tak: ‘Miarą rozwoju duchowego jest nasz stosunek do ego’. Nie to czy już udało nam się to ego wykończyć, tylko to jak do tego wszystkiego podchodzimy. I nie mogłabym się z tym zgodzić bardziej. I dodam do tego, że nie da się zmienić swojego stosunku do ego dlatego, że tak chcemy. To nie jest kwestia tak ukierunkowanej woli i pstryknięcia palcami. Myślę, że z tego wszystkiego możemy wyciągnąć wniosek, że usunięcie ego nie jest wcale konieczne. Tyle, że my jak już sobie coś upatrzymy, wybierzemy sobie cel i wroga, to mam wrażenie, że nie wystarcza nam już zasobów, żeby zastanowić się głębiej nad tym, czy to ma w ogóle sens. Czy to aby na pewno jest właściwy cel? I co z naszą wrogą postawą względem ego się wiąże? Po prostu głupiejemy, bo wydaje nam się, że oto znaleźliśmy przyczynę i rozwiązanie, wszystkich naszych problemów. I od tego momentu jesteśmy tak zajęci organizowaniem krucjaty przeciwko ego, że już nie ma odwrotu. Ale jeżeli jesteś osobą myślącą – a zakładam, że tak jest – to pewnie stanąłeś albo stanęłaś przed prostym dylematem, który z tej wrogiej narracji względem ego wynika. I być może, pojawiło Ci się w głowie proste pytanie – jak już zabijemy to swoje ego, to co będzie dalej? Jak będziemy żyć w świecie pełnym ego? Jak będziemy żyć wśród ludzi, których przerosło ich własnego ego? Przecież nas zjedzą, sponiewierają i wykorzystają jak będziemy tacy do bólu bezinteresowni, pozbawieni poczucia indywidualności i instynktu samozachowawczego. Myślę, że można uznać te pytania i obawy za całkiem sensowne. W dodatku, kiedy popatrzymy sobie na to wszystko szerzej to się okaże, że mamy tutaj spory konflikt. Bo wydaje się, że w imię rozwoju chcemy pozbyć się czegoś, co jednocześnie, na jakimś poziomie, uznajemy za potrzebne a nawet niezbędne, żeby funkcjonować na co dzień w naszej rzeczywistości. Bo jednak chcemy chronić swoje życie, swoją indywidualność i swoją wolność w świecie i wśród ludzi, którzy w większości – umówmy się – oświeceni nie są. Na co dzień trzeba stawiać granice, identyfikować i chronić się przed toksycznymi wpływami, czasami rywalizować, konkurować i jednak działać jakoś w swoim interesie. I naprawdę trudno się w tym wszystkim odnaleźć, kiedy postawimy się przed takim skrajnym i dychotomicznym wyborem – albo zwalczamy i zabijamy ego w imię spełnienia duchowego i rozwoju albo zachowujemy je i pielęgnujemy dla własnych korzyści i bezpieczeństwa w świecie, w którym wydaje się królować prawo silniejszego. I to jest impas, bo nie wiadomo, co w końcu z tym robić. Myślę, że większość ludzi zainteresowanych rozwojem osobistym i duchowym, próbuje jakoś lawirować między jednym a drugim. Zwykle z niezbyt satysfakcjonującym skutkiem. Dlaczego tak myślę? Dlatego, że stanie w tak szerokim rozkroku, utrudnia każdy ruch. A przesunięcie się w którąkolwiek stronę – czy to w stronę pozbywania się ego, czy angażowania się w zasilanie go – z pozycji osoby mocno identyfikującej się z ego – łączy się ze swoim unikalnym zestawem problemów.
I mam tu na myśli, między innymi, konflikty wewnętrzne, niespełnione nadzieje i oczekiwania czy poczucie dezorientacji i zapętlenia. Z tej pozycji, bardzo rzeczko przychodzi nam do głowy, że wyjście z tego impasu w ogóle nie polega na bezpośrednim skupianiu się na ego ani próbach pozbycia się go. Bo nie wiem czy to widzisz, ale we wszystkim, co do tej pory mówiłam, ego było elementem centralnym. Wszystko kręciło się wokół ego. A nie uważam, żeby najlepszym pomysłem było postawienie ego w centrum swojego rozwoju. Ale jeżeli to zrobisz, to bardzo ograniczy Twój świat i wszystko utrudni.
Wewnętrzny Krajobraz
A to dlatego, że moim zdaniem, prawdziwy rozwój polega na przywracaniu naturalnej, wewnętrznej hierarchii elementów – ego, indywidualnej jaźni i nazwijmy to wymiaru duchowego, który nas zasila; przy zachowaniu elastyczności w poruszaniu się pomiędzy tymi elementami i czerpaniu z nich. A układanie tej hierarchii odbywa się przez proces dojrzewania. I ego też ma tutaj swoje miejsce. Problem w tym, że teraz jego miejsce jest 5 milimetrów od Twojej twarzy i zasłania Ci wszystko inne. Dlatego mówiłam o tym, że skupianie się na ego ograniczy Twój świat i już teraz tak jest. Celem właściwie pojętego rozwoju jest dla mnie praca z tym, co mimochodem przesuwa ego na dalszą pozycję i zatapia je w pozostałych elementach, które i tak są w sobie zatopione. Robiąc im w ten sposób coraz więcej miejsca. Do tego nie trzeba zabijać ego a próby robienia tego marnują tylko czas i energię. Bo to jest tylko kropka na tle dwóch pozostałych elementów. A w miarę dojrzewania ego będzie się zmieniało i nie będzie już tak absorbujące, zmieni się też jego pozycja, ale nadal będzie można z niego korzystać. To razem gra jak orkiestra, ale pierwsze skrzypce nie będą należały już do ego. Rozluźni się jego uścisk i o to właśnie chodzi. Bo to da Ci szerszą perspektywę, poszerzy też Twój świat i przeniesie Twój rozwój ponad ego, po drodze usuwając ten cały dylemat – zwalczać ego czy je pielęgnować. Ani to, ani to. Takie jest moje doświadczenie, też wyniesione z procesu Ciemnej Nocy. Wiem, że na razie może to wszystko brzmi trochę tajemniczo, ale myślę, że sporo się wyjaśni kiedy opowiem o tym jak rozumiem przebieg procesu dojrzewania. Do tego potrzebujemy skupić się na właściwych rzeczach, i tak jak już powiedziałam, nie będzie to ego. Ale może teraz zastanawiasz się nad tym, czemu tak mocno to podkreślam? Czemu to jest takie ważne? I właściwie dlaczego konkretnie, to skupianie się na ego i traktowanie go jak wroga jest takim problemem?
Trochę już o tym mówiłam, ale chcę, żeby to jasno wybrzmiało. Najbardziej oczywisty powód jest taki, że ego samo w sobie po prostu nie jest Twoim wrogiem. Ale jeżeli zrobisz z niego swojego wroga, to postawisz je w centrum swojego rozwoju a nie tam jest jego miejsce, bo dalej będzie Ci wszystko zasłaniało a inne elementy pozostaną w cieniu. To z kolei zamknie Cię w pułapce. Przypuszczam, że dzisiaj dokładnie tak jest, dlatego być może szukasz jakiegoś wyjścia czy głębszego zrozumienia, oglądając ten film. Poza tym jak już ustaliliśmy, traktowanie ego jak wroga nie ma sensu, bo nie samo ego jest problemem, tylko identyfikacja z nim. W dodatku próbując zniszczyć ego jako swojego wroga, zwalczasz coś, co aktualnie, na jakimś poziomie, uważasz za potrzebne w codziennym funkcjonowaniu. I chyba najważniejsze to to, że tocząc walkę z ego z poziomu bycia sklejonym z ego, próbujesz niszczyć sam i sama siebie. Ego musztruje ego. Walczysz ze sobą. W ten sposób generujesz nierozwiązywalny konflikt, bo wygląda na to, że chcesz jednocześnie zginąć i przetrwać. Stąd te wahania i rozkrok. I jak trzeźwo się nad tym wszystkim zastanowisz, to naprawdę jest bez sensu. Co w takim razie należy robić?
Domyślny Proces Dojrzewania
Zaangażować się w proces dojrzewania. Co przez to rozumiem? Zapomnij o ego i przestań nad tym dumać. Zamiast tego skup się na prostych, podstawowych rzeczach, które dobrze wykorzystane i zrozumiane, będą stopniowo i mimochodem, zmieniały Twój stosunek do samego i do samej siebie. Jak to się dzieje w praktyce? Myślę, że na dwa sposoby, które ze sobą współistnieją i się przeplatają, ale jednak chcę je od siebie odróżnić. Pierwszy sposób nazwałabym – domyślnym. On jest bardziej sytuacyjny, ewolucyjny, trochę bierny i związany z tym, co Cię na bieżąco spotyka w życiu i do jakich działań czy zmian Cię to skłania. Czyli ten rozwój następuje w wyniku pojawienia się jakiejś sytuacji, która bezpośrednio prowokuje, a czasami nawet wymusza wzrost, naukę i rozwój. Coś przychodzi Ty musisz sobie z tym jakoś poradzić i coś z tego wyciągasz na koniec. Nazwałam to bardziej bierną metodą rozwoju dlatego, że to jest raczej reaktywne i związane trochę z czekaniem na to, aż zmiana stanie się naprawdę konieczna i dopiero wtedy zaczynasz korzystać z tej okazji, żeby nauczyć się czegoś o życiu, o świecie i o sobie. Myślę, że większość ludzi właśnie tak się rozwija, czyli trochę od przypadku do przypadku, od sytuacji do sytuacji. Ale tak naprawdę praktycznie wszystko, co Cię spotyka w życiu, możesz traktować jak potencjalną okazję do wzrostu. Potencjalną dlatego, że to zależy od Twojej postawy. Bo w wyniku tego czego doświadczasz, możesz też dojść do wniosków, które będą Cię cofały w rozwoju. Jest taka opcja. Załóżmy na przykład, że nie wychodzą Ci relacje albo ponosisz porażki w życiu zawodowym czy w biznesie. W wyniku takich doświadczeń możesz przekonać się i dojść do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie unikanie ludzi i bycie samotnym do końca życia; zupełne zrezygnowanie z biznesu mimo, że chcesz tego biznesu albo trzymanie się pracy, która Cię unieszczęśliwia. I to są jakieś rozwiązania, ale pytanie czy one pomagają Ci na przyszłość? Czy one sprzyjają Twojej ekspansji, rozszerzaniu się czy raczej kurczeniu się? Krótko mówiąc, czy są rozwojowe i konstruktywne w perspektywie czasu? Nie do końca, są po prostu wycofaniem się i odmową pracy nad tym, co tak naprawdę składa się na Twój proces dojrzewania do lepszych relacji, do bycia lepszym w biznesie czy do zmiany zajęcia na bliższe temu kim jesteś i czego chcesz. A właśnie to należałoby zrobić, jeżeli Twój rozwój ma być rzeczywiście konstruktywnym rozwojem. Tutaj wyzwanie polega na tym, żeby pogłębić te obszary, lepiej je zrozumieć dla siebie i lepiej zrozumieć siebie w tych obszarach. Dotrzeć do sedna trudności i do rozwiązań. A potem ponownie w te obszary wejść, zaangażować się, tym razem z większą szansą na powodzenie i inną perspektywą. I to jest konstruktywne wykorzystanie sytuacji, które Cię spotykają. Ale nie tylko o to tutaj chodzi. Bo jeżeli przyjmiesz te kłopoty w relacjach czy w pracy, jako okazję do mądrego rozwoju w tych obszarach, bez wiecznego zrzucania odpowiedzialności na zewnętrzne okoliczności, to będzie też okazja i podstawa do przebudowania Twojej nabytej tożsamości – czyli ego. W tym procesie stara tożsamość będzie zastępowana nową, dojrzalszą i bliższą rzeczywistości wersją, oczywiście pod warunkiem właściwej postawy w tym rozwoju. Taka praca ze sobą rozluźnia dotychczasowy uścisk ego, daje więcej swobody i przesuwa je na bardziej adekwatną pozycję w hierarchii wewnętrznej. A to wiąże się z mniej neurotycznym i reaktywnym traktowaniem ego. Ono staje się coraz bardziej neutralne. Czyli w tym procesie może zmienić się Twoje ego i Twoje podejście do niego. I dokładnie o to chodzi. Życie przynosi masę takich okazji, ale w przypadku tego domyślnego sposobu dojrzewania, potrzebny jest zwykle jakiś większy problem, żeby Twój światopogląd i stosunek do samego czy do samej siebie, uległ przebudowie. W dodatku, ma to sens i realnie dzieje się, moim zdaniem tylko wtedy, kiedy przez swój rozwój dążysz do prawdy, do tego jaka jest rzeczywistość. Jeżeli nie do tego dążysz w swoim rozwoju, to będziesz kręcić się w kółko w labiryncie ego i w jego metodach na unikanie konfrontacji z prawdą i odsuwanie jej od siebie różnymi metodami. I to paradoksalnie jest prostsze, bo stwarza wrażenie, że coś robisz dla swojego rozwoju, ale tak naprawdę to przypomina trochę próbę wypłynięcia w morze przez pluskanie się w swoim własnym basenie. Woda jest? Jest. Ale to niezupełnie jest to samo. Myślę, że dlatego niektórzy dojrzewają a inni tylko się starzeją. Tak w skrócie i najprościej mogę opisać domyślny sposób dojrzewania i okazje jakie stwarza do tego życie. Ale na ile zmiana stosunku do ego jest w Twoich rękach? I jak ten proces dojrzewania, inicjować bardziej świadomie?
Intencjonalny Proces Dojrzewania
Krótko mówiąc, przez bardziej intencjonalny sposób rozwoju. Powiedziałabym, że to jest bardziej wybrany, chciany, aktywny i świadomy rozwój. On wyprzedza niektóre wydarzenia. Powtórzę, że tutaj też nie potrzebujesz grzęznąć w teoriach na temat ego i w gabinecie luster, w którym ego próbuje pokonać ego. Moim zdaniem do intencjonalnego osłabiania identyfikacji z tą nabytą tożsamością i przebudowywania jej, potrzeba kilku elementów – silnego pragnienia prawdy i gotowości docierania do niej, nie tylko wtedy kiedy coś Cię do tego zmusi; uważności na cierpienie, które zwykle o czymś informuje; odpowiedzialności; działania i wreszcie świadomego zorientowania się w stronę konstruktywnego, dobrego i wybranego przez Ciebie celu, w zgodzie z właściwie określonymi kluczowymi dla Ciebie wartościami. I teraz po kolei o co konkretnie mi tutaj chodzi.
Prawda
Co do prawdy – pragnienie prawdy, musi przewyższać pragnienie iluzji. I to jest dla mnie sedno prawdziwego rozwoju. A to oznacza, że zamiast myślenia o ego i zwalczania go, Twoim zadaniem będzie mówienie prawdy i weryfikowanie prawdziwości i adekwatności Twoich założeń życiowych, myśli, emocji, przekonań, impulsów i reakcji na różne sytuacje. I od razu widać, że to jest postawa bardziej proaktywna niż w przypadku domyślnego sposobu dojrzewania. Tutaj nie tylko korzystasz z okazji kiedy coś się wydarzy, tutaj bierzesz sprawy w swoje ręce, nawet wtedy kiedy to się nie wydaje konieczne. I to jest coś, co może być zainicjowane przez Ciebie w każdym momencie. Po prostu patrzysz i mówisz sprawdzam. Sprawdzam, co mnie popycha do takiej reakcji a nie innej. Co sprawia, że tak bardzo boli mnie to, że ktoś o mnie coś złego powiedział w dodatku skłamał i tak dalej. I oczywiście możesz to robić samodzielnie a możesz też skorzystać ze wsparcia w postaci coachingu czy terapii. Opcje są różne a efekt powinien być podobny – czyli odkrywanie tego jak jest naprawdę, kawałek po kawałku. I w miarę jak odkrywasz tę prawdę; konfrontujesz się z nią; rozplątujesz te wszystkie węzły zawiązane wokół niej przez to, co Ci się wcześniej wydawało prawdziwe. Trochę to Tobą na początku wstrząsa, ale jest uwalniające i z czasem uelastycznia Twoje podejście do ego i do tego, co Ci jest podsuwane przez Twoje własne myśli, emocje i reakcje. Po prostu łapiesz do tego większy dystans, bo ego znika bezpośrednio sprzed Twojej twarzy. Dzięki temu jest więcej miejsca na pozostałe elementy, które też mogą coś wnosić. Jest więcej przestrzeni. Zmniejsza się też Twoja reaktywność w takim sensie, że zanim zdecydujesz się coś zrobić, będziesz w stanie częściej zauważyć, co to takiego i być może łatwiej będzie Ci określić dlaczego akurat to Ci się pojawiło jako pierwsza opcja. Oczywiście czasem Cię poniesie i niczego nie zauważysz a czasem będziesz w stanie się zatrzymać i wybrać coś innego. To wszystko jest częścią procesu dojrzewania. Nawroty też.
Uważność Na Cierpienie
Drugim elementem, który pomaga złapać inną perspektywę na identyfikację z ego i może pomagać w intencjonalnym dążeniu do dojrzałości – jest uważność na cierpienie. Cierpienie jest sygnałem. Jeżeli cierpisz, to pewnie jesteś daleko od prawdy, od rzeczywistości i od siebie. Coś jest do zmiany. I jeżeli złapiesz to odpowiednio wcześnie, możesz zareagować nie czekając aż sprawy bardziej się skomplikują. Taki też jest cel tego bardziej intencjonalnego dążenia do rozwoju. Myślę, że są dwa rodzaje cierpienia, które mogą Ci tutaj pomagać. To może być cierpienie wolno płynące albo bardziej gwałtowne. To wolno płynące cierpienie wsącza się w codzienność niepostrzeżenie, czasami latami. Przyczyny mogą być różne – na przykład bezsensowna praca, której nie znosisz, ale masz przekonanie, że nie masz wyjścia i musisz w niej tkwić, bo przecież z czegoś trzeba żyć. Albo mało satysfakcjonująca relacja, która umiera latami, ale jakoś skonać nie może. I to cierpienie, jeżeli je zauważysz i konstruktywnie na nie zareagujesz, może pomóc Ci jakoś odnieść się do rzeczy z którymi się zmagasz i bardziej dobrowolnie zająć się nimi, a po drodze przebudowywać swój światopogląd i stosunek do samego siebie w bardziej komfortowych warunkach. Bo to cierpienie odwoła Cię bezpośrednio do pracy ze sobą w związku z Twoimi teoriami na temat związków, może Twojego stylu przywiązania, dzieciństwa i tego skąd masz takie a nie inne wzorce w relacjach. Skąd takie myślenie o pracy? Skąd pomysł, że nie stać Cię na nic lepszego? Z takim podejściem do rozwoju, nie będzie trzeba czekać na lawinę problemów i wtedy brać się za gaszenie burdelu. Tutaj rzeczy są bardziej w Twoich rękach. I możliwe, że masz w swoim życiu jakiś przykład sytuacji, która przynosi to wolno płynące cierpienie i to ciągnie się już jakiś czas. Warto się temu przyjrzeć zanim dojdzie do momentu w którym to wszystko samo zacznie Ci się rozpadać w rękach. Nie ma tutaj na co czekać.
Drugi rodzaj potencjalnie pomocnego cierpienia jest bardziej gwałtowny. To jest zwykle coś zaskakującego, czasami wywołanego ignorowaniem tego wolno płynącego cierpienia zbyt długo. A czasami to jest coś, co wydaje się pojawiać znikąd i kompletnie wytrąca Cię z równowagi. Tak czy inaczej, zwykle wiąże się to z jakimś głębszym kryzysem. To mogą być takie rzecz jak na przykład – niespodziewana informacja o tym, że partner chce rozwodu; zaskakujące zwolnienie z pracy, bo akurat jest redukcja etatów; duża porażka w biznesie, chociaż wszystko wyglądało dobrze albo jakaś choroba, która zatrzymuje Cię w miejscu. Opcji jest masa, możesz sobie tutaj wstawić coś ze swojego życia. Ale bez względu na to, co to będzie, kryzys zwraca na coś uwagę. I kiedy minie pierwszy szok, te silne emocje zaczną się trochę stabilizować i kurz opadnie, warto przyjrzeć się temu, co się właściwie stało i jak do tego doszło. I tutaj uwaga – nie po to, żeby utonąć w żalu, poczuciu winy albo beznadziei na zawsze; ani nie po to, żeby obwiniać innych; tylko po to, żeby ostatecznie móc z tej sytuacji wyciągnąć, mimo wszystko, konstruktywne wnioski na przyszłość. A to dlatego, żeby Twój zestaw założeń, który składa się na Twój światopogląd, ulegał przebudowie w kierunku bliższym rzeczywistości a nie oddalającym Cię od niej. Bo im dalej jesteś od rzeczywistości, tym więcej cierpienia. Takie intensywne doświadczenia, mogą być świetną okazją do przewartościowania, do zbliżenia się do tej rzeczywistości, do zobaczenia swojego życia i swoich działań w innym świetle. A to może być potem wykorzystane do lepszych decyzji i działań na przyszłość. Ale to się nie stanie jeżeli Twoim nadrzędnym celem w rozwoju nie będzie dążenie do prawdy. To się nie stanie też jeżeli będziesz myśleć głównie o tym, kogo by tu obarczyć winą i odpowiedzialnością za swoje nieszczęście. Chociaż rozumiem pokusę i oczywiście może być tak, że ktoś inny jest odpowiedzialny i winny w danej sytuacji i to też trzeba jakoś przeżyć, ale nie w tym rzecz. Bo nawet jeżeli tak jest, to Tobie w niczym nie pomoże utknięcie w pozycji odmowy wzięcia na siebie wszelkiej odpowiedzialności. To nie ma za bardzo potencjału rozwojowego. I tutaj docieramy do kolejnego elementu, który jest niezbędny do przebudowywania Twojego stosunku do ego, czyli właśnie do odpowiedzialności.
Odpowiedzialność
Odpowiedzialność jest potrzebna do tego, żeby móc realnie i konstruktywnie wykorzystać to, co Cię w życiu spotyka i do tego, żeby jakoś odnieść się do tego do czego dochodzisz przez swój bardziej intencjonalny rozwój. Bo w końcu przychodzi taki moment w którym trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Odpowiedzialność bardzo przydaje się do tego, żeby poczuć w tym momencie sprawczość i przestać przekonywać się, że nie masz żadnego ruchu w związku z tym, co się dzieje. Że nie da się nic zrobić, nic od Ciebie nie zależy i że jesteś bierną i biedną ofiarą, która tylko cierpi i na którą sypią się te wszystkie nieszczęścia i kryzysy. I tutaj uwaga – celowo nie mówię o żadnej winie tylko właśnie o odpowiedzialności, bo to są dwie różne rzeczy, które często są mylone. Jeżeli chcesz zgłębić temat, polecam jeden z moich wcześniejszych filmów, który ma tytuł: ‘Jak Odzyskać Kontrolę Nad Sobą i Swoim Życiem’ (https://selfmastery.pl/odzyskac-kontrole-nad-soba-swoim-zyciem/).Wkleję link do niego w opisie tego filmu. Ale wracając do tematu – jasne, że istnieją w życiu sytuacje, których się zupełnie nie spodziewasz, nie możesz im zapobiec i są kompletnie niezależne od Ciebie. Ale dalej po Twojej stronie jest wybór jak to wykorzystasz, co z tym zrobisz i kim się staniesz w wyniku tego, co się wydarzyło. I kiedy o tym mówię, mocno przypina mi się postać Harveya Denta z Batmana i jego przemiana. Ten film jeszcze bardziej dla mnie podkreśla znaczenie odpowiedzialności w przekuwaniu swoich doświadczeń w bardziej rzeczywisty, i mimo wszystko, konstruktywny stosunek do siebie i do świata. Dlatego, że czasami alternatywą jest kompletne zaślepienie a nawet obłęd. I nawet jeżeli to dojście do konstruktywnych wniosków miałoby Ci zająć dłuższy czas, nawet gdyby potrzebne było w tym wsparcie, to naprawdę warto, bo to będzie miało realny wpływ na Twoje dalsze życie i decyzję w związku z tym co dalej? Jaki będzie Twój kolejny krok w związku z tym na co cierpienie i kryzys zwróciły Twoją uwagę? I tutaj nie warto się spieszyć, bo te intensywne emocje, które towarzyszą temu procesowi też muszą mieć swoją przestrzeń. Nie warto ich za szybko zakopywać pod nieukierunkowaną, albo źle ukierunkowaną, aktywnością. One potrzebują być przeżyte i uwzględnione, bo tylko wtedy z tej całej mgły, zacznie się wyłaniać jakaś nowa perspektywa, oparta na głębszej refleksji a nie tylko na pierwszej reakcji. A z tej głębszej refleksji, będzie wynikało miejmy nadzieję, adekwatne działanie, które jest kolejnym elementem dalszego dojrzewania.
Działanie
Tego chyba nie muszę wyjaśniać. Poza tym, że te działania powinny rzeczywiście odnosić się do prawdziwego sedna tego, czego dany kryzys Cię nauczył a nie do prób stosowania powierzchownych rozwiązań na głębsze problem. Czyli to naprawdę powinno być konkretnie zgłębione a nie tylko powierzchownie przemyślane.
Wyższy Cel i Wartości
Kolejny poziom bardziej świadomego rozwoju przekraczający ego, uwzględnia korzystanie ze wszystkich poprzednich elementów, ale idzie o krok dalej. Bo obejmuje przytomne i świadome zorientowanie się w stronę wyższego celu i wartości, ponad swoje egoistyczne cele, pragnienia i słabości. Od razu powiem, że to absolutnie nie oznacza, że nie należy mieć żadnych pragnień ani celów i przymierać głodem. Tylko o to, żeby te egoistyczne cele nie były jedynym, co masz i żeby nie były najważniejsze. A żeby tak było, potrzebujesz mieć coś ważniejszego. Coś, co wychodzi ponad ego, coś większego od Ciebie. Najlepsze będzie świadomie wybrane, na bazie samopoznania, nadrzędne życiowe dążenie. Coś, co nie ma dla Ciebie ceny i nigdy Cię nie zawiedzie, bez względu na to czy będziesz jeździć starym Fiatem czy Porsche. I tutaj odwołam się po raz kolejny do tematu Życiowego Celu. Czyli do służenia swoimi najlepszymi talentami innym, światu i sobie w imię czegoś dobrego. Żeby dać Ci jakiś przykład – moim Życiowym Celem jest służenie innym i sobie, przy pomocy mojego największego talentu, jakim jest upór i zdolność docierania do sedna, wyciągania esencji ze skomplikowanych tematów przez płynne przełączanie się pomiędzy szeroką i wąską perspektywą i do mówienia o tym wszystkim jasno i wprost w imię idei, która jest dla mnie ważniejsza ode mnie. A jest nią dążenie do pomagania sobie i innym w drodze do coraz głębszej świadomości i życia w zgodzie z naszą pierwotną, (nie mylić z prymitywną) wewnętrzną naturą. To jest moim zdaniem rozwiązanie problemu w świecie, który szczególnie mnie dotyka, a jest nim bezmyślne okrucieństwo. I ze względu na to wszystko, jestem gotowa docierać do sedna i do prawdy bez kompromisów, bez skrótów i czasami z cierpieniem. Robię to realizując moje powołanie jakim jest bycie Coachem. Robię to pracując z Klientami i ze sobą, czytając kolejne książki, poświęcając kolejne godziny na refleksję i samopoznanie, pracując nad kolejnym filmem i mówiąc teraz te rzeczy Tobie. To jest dla mnie ważniejsze ode mnie w rozumieniu ego. Jestem gotowa pocierpieć w imię tej idei i w imię prawdy. Jednocześnie robiąc to wszystko, czuję się dobrze i na swoim miejscu. I gdyby to nie była moja praca i tak próbowałabym zrozumieć, nie tylko intelektualnie, o co chodzi w życiu, jakie jest w nim miejsce człowieka, jaki jest sens i jak to wszystko w świecie ze sobą współgra. Moim zdaniem, jeżeli brakuje takiego jasnego i świadomie wybranego kierunku, życie bardzo łatwo zamienia się w egoistyczno-hedonistyczny bezsens, który skłania ludzi do szukania głębszego sensu w różnych miejscach. Czasami też tam gdzie go nie ma. Bo życie tylko dla siebie i dla przyjemności tego nie daje. Oczywiście w tym wszystkim też są finanse, to też jest element tego. Idealnie jeżeli można zarabiać na czymś, co jest tak spójne z tym kim się jest, że właściwie to czy płacą czy nie, nie jest czynnikiem decydującym o tym czy to będziesz robić czy nie. Bo to jest nagradzające samo w sobie. I z doświadczenia wiem, że da się to zrobić, jest możliwe takie życie. Może nie dla wszystkich na ten moment, ale dla wielu na pewno. I jak pewnie słyszysz, to jest temat, który traktuję bardzo serio, i który jest dla mnie bardzo ważny. Osobiście myślę, że docieranie do sprecyzowania swojego Życiowego Celu a potem realizowanie go, jest jedną z najważniejszych ścieżek prowadzących do osłabiania identyfikacji z ego, ze względu na to czego wymaga. A z założenia wymaga przekraczania ego. Ono musi się przesunąć w hierarchii wewnętrznej na dalszą pozycję, bo już nie jest najważniejsze i nie może być najważniejsze. Powoli stery zaczynają przejmować pozostałe elementy czyli jaźń i to, co nas zasila. To z kolei rzuca człowiekowi wyzwanie w postaci autentyczności, która jest związana z rezygnacją ze sztuczności ego, a to jeszcze bardziej osłabia jego uścisk. I w miarę tego jak ten proces postępuje, zaczynasz być coraz bardziej narzędziem a coraz mniej bezpośrednim kierownikiem. Ale teraz już grubo wchodzimy w duchowość a nie to jest teraz moim celem. Tak naprawdę – intencjonalne dążenie do prawdy, czerpanie informacji z cierpienia, właściwie pojęta odpowiedzialność, adekwatne działanie i uważność na to, co to wszystko przynosi, mogą świetnie kierować Cię w stronę Twojego Życiowego Celu. Oczywiście, realizowanie go też tych rzeczy wymaga a nawet dodałabym jeszcze dwie – czyli umiejętność radzenia sobie z trudnymi emocjami i odwagę. Poza tym, co tej pory powiedziałam myślę, że takim dodatkowym elementem, który mogłabym wskazać i który może być pomocny w wychodzeniu poza swoje ego – jest prawdziwa miłość. Prawdziwa w tym sensie, że wspierająca wzajemny proces dojrzewania partnerów, który z czasem umożliwi miłość wolną od obciążeń jakie nakłada na nią ego i filmowe, wypaczone wyobrażenia na jej temat. Ale do tego, też jest potrzebny jakiś wyjściowy poziom dojrzałości. W ten temat też może nie będę wchodzić teraz głębiej.
Harmonijne współistnienie
Zauważ, że ani w przypadku tego bardziej domyślnego procesu dojrzewania, ani w przypadku intencjonalnego sposobu dojrzewania, wcale nie skupiamy się bezpośrednio na ego. Ego nie jest tutaj w centrum. Nadrzędne znaczenie ma dążenie do prawdy i uważność na czynniki zewnętrznie i wewnętrzne, połączona z odpowiedzialnością, działaniem i wyborem. A do tego nie trzeba traktować ego jak wroga ani z nim walczyć. A mimo to, trochę mimochodem, przez te rzeczy o których mówiłam, będzie się zmieniał Twój stosunek do tego, co dzisiaj nazywasz sobą. Będą rozluźniały się więzy identyfikacji, głównie przez poszerzanie terytorium prawdy. To jest to, co mówią guru od rozwoju duchowego – nie walcz z ciemnością, zapalaj światło. Tutaj niczego nie zwalczasz, niczego się nie pozbywasz, bo nie ma takiej potrzeby. W ten sposób wchodzisz na kolejne poziomy świadomości. I to zawsze jest związane ze zmianą stosunku do ego. Im wyższy poziom, tym mniej uwagi poświęcanej ego, tym mniej poważny stosunek do niego, więcej sceptycyzmu, mniej szukania winnych, większa elastyczność i też bardziej harmonijne współistnienie wszystkich elementów Twojego krajobrazu wewnętrznego. A przez to oczywiście szerszy wachlarz reakcji, zachowań, wyborów i więcej spokoju. Im niższy poziom, tym większe przywiązanie do koncepcji samego siebie i utknięcie w konfliktach i labiryncie ego. Ale ten temat już mamy za sobą.
Ego Nie Jest Twoim Wrogiem
Mam nadzieję, że rozumiesz teraz, dlaczego robienie z ego swojego wroga, a przez to centrum swojego rozwoju, nie jest dla Ciebie dobre. To wszystko utrudnia i wtedy rzeczywiście sam i sama stoisz sobie na drodze. Zamiast tego, warto aktywnie dążyć do ewolucji i mądrze wykorzystywać okazje jakie przynosi życie do własnego rozwoju i intencjonalnie do tego rozwoju dążyć. Warto łączyć obie metody. I to jest trochę podobne do radzenia sobie z traumą. Nie pozbędziesz się ego ani traumy siłą. Potrzeba innego podejścia, mniej oczywistego, mniej schematycznego i mechanicznego. Dla tych wszystkich, którzy się trochę boją jak to będzie, kiedy to ego będzie się zmieniało chcę powiedzieć, że to podejście o którym dzisiaj mówiłam, nie będzie osłabiało zdolności funkcjonowania w świecie. Wręcz przeciwnie, to daje dużo więcej możliwości, włączając w to możliwość spokojnego stawiania granic i dbania o swoje interesy, ale daje też dostęp do czegoś więcej. I jeżeli tego chcesz, to już wiesz, co robić.
To był naprawdę długi film, już zaczynam tracić głos, ale na dzisiaj to wszystko. Wiem, robię filmy rzadko, ale jak już robię to chciałabym, żeby naprawdę coś wnosiły i mam nadzieję, że tak jest. Nie chcę robić nagrania dla zrobienia nagrania, ani dla nakarmienia algorytmu. To nie ma dla mnie większego znaczenia. Dlatego dziękuję za cierpliwość. Poza tym, przypominam o tym, że Subskrybenci Newslettera dostają filmy jako pierwsi. Jeżeli masz ochotę dołączyć, link znajdziesz w opisie tego filmu, możesz też skorzystać z formularza na stronie głównej Selfmastery.pl i dołączyć do nas. Poza tym, jak zwykle, zapraszam na Coaching 1 na 1 ze mną, więcej szczegółów znajdziesz na stronie Selfmaster.pl/coaching. A za dzisiaj bardzo dziękuję i do zobaczenia.