Autosabotaż | Dlaczego Sam Sobie Utrudniasz i Jak To Zmienić
Dzisiaj temat autosabotażu. Opowiem o tym co to takiego, o tym dlaczego czasami sam sobie utrudniasz zdobycie tego na czym Ci zależy i o tym jak radzić sobie z autosabotażem.
Autosabotaż
Myślę, że to jest bardzo ważny temat dlatego będą w sumie trzy filmy o autosabotażu – trzy części. Dzisiaj część pierwsza o tym czym jest autosabotaż, o tym co najczęściej powoduje, że zaczynamy sami sobie utrudniać i ogólnie o tym jak sobie radzić z autosabotażem. W drugiej części opowiem o tym jak sobie utrudniamy drogę do samorealizacji. A w trzeciej części będzie o autosabotażu w relacjach. To wszystko po to żeby lepiej zrozumieć ten temat szczególnie w odniesieniu właśnie do samorealizacji i relacji. Dlaczego akurat taki podział? Bo myślę, że autosabotaż jest w relacjach i w drodze do samorealizacji wyjątkowo popularny i też wyjątkowo bolesny długofalowo. Bo chyba nie ma nic bardziej denerwującego i przykrego niż to, że sami sobie mniej albo bardziej świadomie utrudniamy albo nawet uniemożliwiamy zdobycie tego, co jest dla nas ważne i co cenimy w życiu. Nie ma chyba nic gorszego niż zrozumienie, że to przeze mnie nie mam tego czego chcę, że sama rzucam sobie kłody pod nogi i działam wbrew mojemu najlepszemu interesowi. Że ja sama niszczę szansę na swój sukces i szczęście, nie potrzebuję nawet do tego niczyjej pomocy. To jest trochę szokujące, bo przeważnie myślimy, że to przez kogoś albo przez okoliczności nam nie idzie nawet wtedy kiedy oczywiste jest to kto za to tak naprawdę odpowiada. Nawiasem mówiąc takie obwinianie innych o swoje niepowodzenia i nieszczęścia to też jest działanie przeciwko sobie.
Temat autosabotażu powinien Cię zainteresować i zapalić czerwoną lampkę w głowie jeżeli jesteś osobą, której jakimś cudem mimo, że się starasz i robisz wszystko niby jak trzeba ciągle nie udaje się zrealizować swoich celów zawodowych albo osobistych. Może się starasz, działasz, realizujesz plany, przygotowujesz się dobrze, masz pomysł i strategię, ale nic nie działa i czasem rozumiesz, że to przez jakieś Twoje zachowanie a czasem nie rozumiesz dlaczego nie zdobywasz tego na czym Ci zależy, tego o czym marzysz. Widzisz tylko jak coś czego chcesz wymyka Ci się z rąk, jak psujesz swoje dobre relacje kolejną kłótnią, jak rezygnujesz przed samą metą, jak szybko się poddajesz, jak powtarzasz w kółko te same schematy chociaż wiesz, że nie działają, jak wiecznie czegoś unikasz, odkładasz na później albo uciekasz. Jeżeli tak masz to jest temat dla Ciebie.
Powiedzmy, że zależy Ci na jakimś celu. Na przykład chcesz dostać awans. Pracujesz ciężko, starasz się, pojawiasz się na wszystkich spotkaniach, wykonujesz setki telefonów dziennie, pracujesz dodatkowo w domu, jesteś pierwszy do pomocy i do wzięcie odpowiedzialności na siebie, udzielasz się, jesteś aktywny i zdeterminowany, masz świetne pomysły. Ale….W tym samym czasie jakby kompletnie bez sensu zawsze odwlekasz na ostatnią chwilę przygotowanie i wysłanie ważnych raportów szefowi. Czekasz z tym do ostatniej chwili, potem szybko coś sklejasz, przygotowujesz jakiegoś gniota byle było i wysyłasz to po terminie. Potem dowiadujesz się, że awans dostał Twój kolega a nie Ty – właśnie przez te byle jakie raporty. Albo wyobraź sobie, że chcesz założyć swój biznes. Postanowiłeś sobie, że będziesz oszczędzał pieniądze i po pracy pracował nad swoim projektem żeby gładko przejść z etatu do swojej firmy. Ale jakoś po pracy nigdy nie chce Ci się zajmować swoją firmą, oszczędzanie też Ci nie za bardzo idzie. Jakoś nigdy nie udaje Ci ani usiąść do pracy ani zaoszczędzić za dużo, bo z jakiegoś powodu przestajesz nagle odkładać i wydajesz wszystko do ostatniego grosza. Może chcesz zrzucić parę kilogramów. Wszystko idzie dobrze, ćwiczysz, dobrze się odżywiasz z drugiej strony codziennie, specjalnie przechodzisz obok cukierni w której zawsze wieczorem kupowałaś sobie ciastka do kawy. Chodzisz tamtędy specjalnie niby żeby tylko popatrzeć chociaż wiesz, że ciastka działają na Ciebie jak kryptonit na Supermana. I w końcu kupujesz te ciastka, znów się objadasz, bo nie kończy się na jednym tylko na dwudziestu i wszystko wraca do ta zwanej normy. Może zależy Ci na dobrej relacji z partnerem. Wszystko idzie gładko, jest miło, dogadujecie się, ale Ciebie coś już tam uwiera, zaczynasz szukać powodu do kłótni i znajdujesz. Czepiasz się chociaż obiektywnie nie ma o co się czepiać. Właśnie tak psujesz sobie dobrą relację i zostajesz po raz kolejny sam albo sama.
Autosabotaż polega na tym, że niby wiesz co dla Ciebie dobre, niby robisz wszystko, co trzeba żeby zrealizować ważny dla siebie cel, zależy Ci, starasz się, ale w tym samym czasie w mniej albo bardziej świadomy sposób robisz rzeczy, które utrudniają Ci osiągnięcie tego celu. Trochę to bez sensu, ale tak właśnie często jest. Jest masa zachowań, nawyków, schematów którymi możemy sobie utrudniać. Najpopularniejsze to na przykład – właśnie przejadanie się, odwlekanie na ostatnią chwilę, szukanie wymówek, ogłupianie się alkoholem, narkotykami, całe dnie spędzone przed telewizorem albo Netflixem, spychanie odpowiedzialności na innych, racjonalizowanie, złe nawyki. Jest tego dużo, dużo więcej ale to chyba wystarczy. To na pewno wystarczy żeby skarleć, żeby zaprzepaścić swój potencjał, zaprzepaścić to kim mógłbyś się stać. To wystarczy żeby zniszczyć szansę na dobrą relację albo szansę na lepsze życie. Wystarczy tylko działać przeciwko sobie wystarczająco długo. Dlaczego sami sobie utrudniamy? Dlaczego działamy przeciwko sobie i marnujemy to, co mamy najcenniejsze, swój potencjał, szansę na samorealizację, szansę na dobre, szczęśliwe, wspierające relacje?
Dlaczego sam sobie utrudniasz
Przekonania
Myślę, że są trzy główne powody.
Pierwszy to nasze przekonania. Jeżeli gdzieś głęboko w środku jesteś przekonany o tym i wierzysz w to, że nigdy nie osiągniesz tego czego chcesz, że nie zasługujesz na miłość, że nie zasługujesz na sukces, że jesteś za słaby, za marny, za głupi, że to dla Ciebie niemożliwe, że ogólnie nie zasługujesz na nic dobrego. Jeżeli w to wierzysz to żadne działanie, żadna wielka motywacja ani najlepsze chęci za bardzo tu nie pomogą. Dlaczego tak jest? Jest tak z powodu tego jak działają przekonania. Twoje przekonania mogą być wspierające albo mogą tworzyć świetny grunt do działania przeciwko sobie. W jaki sposób? W taki, że zawsze dążymy do tego żeby nasza rzeczywistość zewnętrzna była spójna z tym w co wierzymy. Właśnie dlatego przekonania są bardzo ważne. Jeżeli przestrzeń pomiędzy tym czego chcesz a tym w co wierzysz że jest możliwe, jest duża to będziesz działał przeciwko sobie i jednocześnie w zgodzie ze swoimi przekonaniami. I nawet jeżeli uda Ci się osiągnąć jakiś sukces to z zestawem mało wspierających przekonań to go popsujesz. Czyli popsujesz swój sukces zewnętrzny żeby osiągnąć spójność. Niestety to raczej nie działa w drugą stronę to znaczy, przekonania rzadko się zmieniają pod wpływem rzeczywistości zewnętrznej to raczej my dopasowujemy rzeczywistość do nich. Właśnie tak sami sabotujemy swoje starania i sukcesy. Będziemy robić wszystko, co trzeba żeby świat zewnętrzny pasował do wewnętrznego. W zależności od naszych przekonań to może oznaczać różne rzeczy. Możemy się poddać się bez większego powodu, przestaniem nagle pracować, będziemy podejmować kiepskie decyzje, nie będziemy wykorzystywać szans. Jak pojawi się szansa na sukces odrzucisz ją, jak pojawi się szansa na więcej pieniędzy czy dobrą relację odrzucisz ją. Jeżeli zależy Ci na zrealizowaniu swoich celów i ambicji to co wewnątrz powinno odpowiadać temu na czym Ci zależy na zewnątrz. Jeżeli tak nie jest nie dziw się kiedy zauważysz, że w jakiś sposób działasz przeciwko sobie.
Przekonania też mogą nakładać na nas limity. Czyli mogą nas zamykać w ramach określonych możliwości i blokować przed podejmowaniem dalszych starań żeby osiągać coraz więcej. To tak jak byś zawsze na określonej wysokości miał sufit – maksimum swoich możliwości a na dole podłogę, minimum swoich możliwości i poruszał się pomiędzy nimi bez możliwości wyjścia poza te ramy. Czyli masz limity – to jeszcze mogę, tego już nie mogę. Tyle to za mało a tyle to za dużo. To powoduje, że będziesz się ciągle poruszał w ramach tych wąskich widełek, które pasują do Twoich przekonań w odniesieniu do tego na co myślisz, że zasługujesz albo na co myślisz, że nie zasługujesz. Będziesz odrzucał wszystko, co nie będzie się mieściło w tych ramach. Jeżeli pojawi się na przykład za dużo pieniędzy i sukcesów będziesz równał w dół, bo to będzie dla Ciebie za dużo tego dobrego. Jeżeli sukcesu, szczęścia i pieniędzy będzie za mało będziesz pracował żeby ten poziom podnieść, ale znów – nie za wysoko żeby nie przebić sufitu głową. Cały czas będziesz się poruszał w ramach przestrzeni pomiędzy sufitem i podłogą. Wszystko zgodnie z tym w co wierzysz na temat swoich możliwości i tego co jest możliwe dla Ciebie. Tak naprawdę te limity są tylko i aż w Twojej głowie.
Do przekonań dodałabym jeszcze jeden powód przez który możesz wszystko popsuć. To jest coś, co nazywa się syndromem oszusta. Załóżmy, że dostałeś awans, dostałeś podwyżkę, podpisałeś duży kontrakt, ktoś Cię docenił, dostałeś więcej odpowiedzialności w swojej pracy. Może stałeś się szefem działu albo szefem firmy i pojawia się to dziwne uczucie, że to musi być jakaś pomyłka. To jest poczucie, że tak naprawdę nie zasługujesz na swój sukces, że to jest jakiś łut szczęścia, fuks i na pewno nie Twoja zasługa. Wątpisz w swoje umiejętności i wydaje Ci się, że nie zasługujesz na nagrodę albo swoje nowe stanowisko. Skoro sam nie wierzysz, że jesteś właściwą osobą na właściwym miejscu zaczynasz obawiać się tego, że inni odkryją, że tak właśnie jest. Pojawi się presja, stres, że ktoś odkryje, że tak naprawdę nie masz pojęcia co wyprawiasz mimo, że patrząc na to obiektywnie pewnie ktoś miał dobre powody żeby dać Ci ten awans czy nagrodę, ale do Ciebie to nie dociera. Im bardziej jesteś zdenerwowany tym bardziej zwiększasz ryzyko, że naprawdę coś popsujesz, że zaczniesz popełniać fatalne błędy albo podejmować absurdalne decyzje. Zamiast tego bądź świadomy, że istnieje coś takiego jak syndrom oszusta. Zrozum, że bez sukcesu nie czułbyś się tak. I to jest normalne uczucie, im więcej będziesz miał sukcesów, im będziesz wyżej tym częściej to się będzie pojawiać. Zamiast zadręczać się tym weź odpowiedzialność za swój sukces. Nie jesteś oszustem, nikt nie popełnił błędu, wszystko jest w porządku. To nie jest łut szczęścia, ktoś Cię docenił, bo na to zasługujesz i tyle.
Strach
Utrudniamy sobie też z powodu strachu. To jest chyba najgorszy przeciwnik, bo odwołuje się do naszych najstarszych impulsów. Dużo strachu z różnych powodów wiąże się z naszą chęcią samorealizacji, realizowania celów albo wchodzeniem w relacje. To może być strach przed porażką, przed podejmowaniem ryzyka, przed odrzuceniem, przed zranieniem, przed opiniami innych ludzi, przed trudnościami, przed samotnością, przed tym, że stracimy to co mamy, nawet strach przed śmiercią. Jest tego trochę. A my zawsze dążymy do tego żeby pozbyć się strachu, chcemy być bezpieczni, chcemy być chronieni, chcemy żeby nic nam nie zagrażało, ale niestety tak nie da się żyć jeżeli mamy realizować nasz potencjał albo iść po to czego chcemy. Strach potrafi nas trzymać w naszym małym dusznym świecie latami, ale można go pokonywać. Można stanąć z nim twarzą w twarz i działać mimo strachu. Jeżeli byśmy to zrobili otworzyłby się dla nas cały nowy świat. Roosevelt mówił, że ‘jedyną rzeczą jakiej powinniśmy się bać jest sam strach’. Myślę, że miał rację, bo to strach trzyma nas za gardło jak nic innego. Utrudnia nam podjęcie koniecznego ryzyka. Bo ciągle boimy się zranienia, boimy się bólu, ośmieszenia, boimy się, że ucierpi nasze ego. Bo, co jeżeli okaże się, że się nie uda, że zawiedziemy. Co to będzie mówiło o nas? Wyjdzie na to, że rzeczywiście nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, że nie zasługujemy na to czego chcemy i nigdy tego nie dostaniemy. Żeby nie stanąć oko w oko z takim bólem nie podejmujemy ryzyka w ogóle albo uniemożliwiamy sobie sukces przez wkładanie w coś minimum potrzebnego zaangażowania i oczywiście ponosimy porażkę. W ten sposób nasz strach ‘chroni’ nas od tego czego chcemy, ale też od tych wymyślonych i często wyolbrzymionych niebezpieczeństw. To, że się boimy wcale nie oznacza, że jesteśmy zagrożeni. Mierzenie się ze strachem, z ryzykiem, z potencjalną porażką kiedy włożyło się w coś pełny wysiłek, całego siebie, wszystko co masz jest naprawdę trudne, ale bez tego realizowanie celów i samorealizacja jest po prostu niemożliwa. Musimy zmienić podejście do porażki. To nie może być zagrożenie, to powinna być lekcja.
Bardzo boimy się też tego, że stracimy kontrolę nad sytuacją. Boimy się podejmowania ryzyka. A często dążenie do tego czego chcemy będzie wymagało postawienia się w ryzykownej sytuacji. Nie chodzi mi o życie albo śmierć, ale o to, że czasem nie będzie komfortowo, nie będzie łatwo, te sytuacje są przerażające. W dodatku nie mamy nad nimi pełnej kontroli albo nawet żadnej kontroli. W ogóle nasze przekonanie o kontrolowaniu czegokolwiek to jest w dużym stopniu iluzja. Ale trzymamy się tej kontroli kurczowo, bo nie chcemy znosić bólu, który może pojawić się kiedy zdarzy się coś nieprzewidzianego, zostaniemy skrzywdzeni. Nie lubimy być bezbronni a kiedy wystawiamy się na trudne sytuacje właśnie tak się czujemy. Ale bez ryzyka będzie trudno. Jeżeli chcesz czegoś to musisz podjąć ryzyko żeby to zdobyć. To nie oznacza bezmyślnego ryzykowania, ale bez podejmowania ryzyka się nie obejdzie. Ciągłe unikanie ryzyka i wybieranie tego, co bezpieczne i pewne to będzie droga donikąd. Na pewno nie droga do samorealizacji, która wymaga jednak podejmowania sporego ryzyka.
Boimy się też opinii innych ludzi i odrzucenia. Wydaje nam się, że opinia innych ma znaczenie, że musimy liczyć się z tym, co inni myślą na nasz temat i że musimy starać się o to żeby ta opinia była zawsze dobra i żeby nikt nie miał nam nic do zarzucenia. Liczymy na to, że jak będziemy tacy posłuszni to dostaniemy wsparcie, akceptację i miłość, ale to ma swoją cenę. Cierpi na tym nasz autentyzm. Zaczynamy udawać, dusić siebie w sobie żeby przypadkiem nikogo nie urazić i przypadkiem nie powiedzieć co naprawdę czujemy i myślimy. Dlatego, że liczymy się z tymi opiniami tak bardzo i jesteśmy od nich tak bardzo zależni blokujemy sobie drogę do samorealizacji i autentycznych, dobrych relacji. Strach przed opiniami innych ludzi to jest narzędzie kontroli społecznej a ludzie dookoła Ciebie mogą się nie ucieszyć jeżeli okaże się, że zostawiłeś ich w tyle, będą chcieli żebyś był jak dawniej. Dlatego otaczaj się ludźmi, którzy naprawdę życzą Ci dobrze.
Tak jest łatwiej
Trzeci powód tego, że sobie utrudniamy realizowanie celów jest taki, że paradoksalnie tak jest łatwiej. Samorealizacja, dążenie do celów, zbudowanie szczęśliwej relacji to wymaga wysiłku i jest trudne. Trudniej wziąć odpowiedzialność, mierzyć się codziennie z trudnościami. Czasem łatwiej jest po prostu tego nie robić. Łatwiej pogodzić się z tym, że nie będzie tego czego chcemy, iść na łatwiznę, łatwiej nie brać odpowiedzialności za swoje życie i polegać na innych. Łatwiej czekać aż coś się samo może zmieni, łatwiej być biernym, siedzieć i narzekać niż się wysilić. Bo wiadomo to może być porażka a to tyle pracy, po co ryzykować ja i tak nic nie osiągnę. Tak jest najprościej. Płynąć z prądem. Czekać aż ktoś Cię uratuje, da Ci na tacy szczęście, miłość, spełnienie. Tak naprawdę to to jest prawdziwa porażka człowieka. Prawdziwa porażka to odmówienie odpowiedzialności. Nikt nie da Ci tego czego chcesz. Rezultaty zależą od Ciebie. Każdy by chciał żeby bez wysiłku i odpowiedzialności mieć rezultaty, ale to tak nie działa. Łatwiej jest nie myśleć, o nic nie dbać i nic nie robić. Łatwiej wszystko odkładać w nieskończoność i marnować kolejne lata, czekać nie wiadomo na co, na Godota. Ale to wszystko jest łatwiejsze tylko na krótką metę.
Jest pewnie dużo więcej powodów dla których sobie utrudniamy. Ale te trzy wydają mi się szczególnie ważne w kontekście tego jak poradzić sobie z autosabotażem. No właśnie jak to zrobić?
Jak radzić sobie z autosabotażem
Autosabotaż jest formą chronienia siebie, rodzajem oporu, który ma ostrzegać. Warto o tym pamiętać. Poza tym to nie jest tylko Twój problem, to nie jest wymierzone konkretnie w Ciebie. Autosabotaż dotyczy każdego, bo każdy czuje strach, niechęć do ryzyka, do wysiłku, każdy ma jakieś mało wspierające przekonania albo otoczenie. Czują to też Ci, którzy osiągają ogromne sukcesy. Nie da się tego zlikwidować raz na zawsze, ale można radzić sobie z tym na tyle dobrze żeby ruszyć naprzód mimo przeszkód i realizować to co ważne. Ale nic na siłę. Najpierw dobrze jest przyjrzeć się sobie, swoim przekonaniom, swojemu strachowi. Potrzebujesz popracować nad relacją z samym sobą żeby to co wewnątrz było połączone z tym, co ma się zdarzyć na zewnątrz. Inaczej Twoje dążenie do spójności Cię załatwi. Zastanów się w jaki sposób działasz przeciwko sobie? Jak sobie utrudniasz? Jakie przekonania za tym stoją, czego się boisz? Potem podejmij decyzję, zdecydowaną decyzję, że to zmienisz, weź odpowiedzialność za tę zmianę. Przestań obwiniać innych ludzi i cały świat o to, że coś Ci nie idzie. Tylko Ty możesz coś zmienić, nikt za Ciebie tego nie zrobi. Pracuj nad tym teraz, nie czekaj, nie odwlekaj. Zejdź sobie z drogi żebyś nigdy nie doświadczył rozczarowania samym sobą i tym, że Twoje życie nie było wszystkim czym mogło być. Czas na to żeby zrobić coś z tym jest teraz, teraz, nie później. Bo często później jest już za późno. Zdobycie tego czego chcemy będzie czasem trudne, będzie wyzwaniem, będzie wymagało zmierzenia się ze strachem, wątpliwościami i słabością i to dobrze. Bo potrzebujemy w pewnym sensie dorosnąć do życia, które chcemy prowadzić. Ale żeby to było możliwe musimy zmierzyć się z wewnętrznym przeciwnikiem, z naszym własnym oporem i mechanizmami, które utrudniają nam pokonanie tej drogi. Potrzebujemy ewolucji wewnętrznej, która umożliwi nam osiągnięcie sukcesu zewnętrznego, potrzebujemy tego żeby te dwa światy się przenikały, mieszały i żyły w harmonii ze sobą a w końcu żeby się połączyły. Rozwiązaniem jest codzienne mierzenie się z tym samym oporem, z tym samym autosabotażem. Stawanie z tym codziennie twarzą w twarz i tak cały czas. Z przekonaniami można pracować, można je zmieniać. Strach można akceptować. Z wysiłkiem i tym, że nie zawsze będzie łatwo można się po prostu pogodzić i robić swoje. Jeżeli inni mogą, Ty też możesz.
MAGDA ADAMCZYK
7 Comments
Od 20 minuty 15 sekundy do 22:30 powinno być wrzucone osobno, bo uważam, że jest to jeden z najlepszych tekstów motywacyjnych i rozwojowych jakie słyszałam, a słyszałam ich sporo 🙂 Prawdziwość przekazu wbija w fotel! Serdeczne dzięki!
Świetny materiał, ale dla mnie o 3 dni za późno. Pod głupim pretekstem wycofałam się z rekrutacji na stanowisko, które (wciąż tak myślę) jest moją wymarzoną pracą. Przeplakałam potem cały weekend i nie mogę zrozumieć dlaczego zabiłam swoje zawodowe marzenie. A „syndrom oszusta” to moje drugie imię …
Jak zwykle super. Ten klip obejrzałam jak na życzenie. Od kliku miesięcy wprowadzam to co odwlekałam przez lata.
Dziękuje,z przyjemnością wysłuchałam tych bardzo mądrych słów,chociaż uważam że ja się w większości przypadkach,nie sabotuję nawet jeśli mi coś nie wychodzi,próbuję nieco inaczej,i dalej nad tym pracuję,nie zniechęcam się.Madziu dużo się nauczyłam z Twoich nagrań i nadal się uczę.
Bardzo serdecznie dziękuję.
Pozdrawiam
Ela Batko
Bardzo ważne w walce z autosabotażem (jak to dziwnie brzmi – ja walczę z sabotażystą samego siebie, hehehe), wydaje się wsparcie innych osób, rzeczywiście nam życzliwych lub kochających (czyli życzliwych bezwarunkowo). U mnie brak takiego wsparcie bardzo utrudnia codzienną walkę. Wiem, że muszę zweryfikować i zmienić swoje przekonania, ale jakie one naprawdę są? Przyjaciele mogą być lustrem, w którym zobaczymy swoje niektóre przekonania, chociaż zapewne nie wszystkie. Trudno też o ludzi, którzy nie koncentrują się wyłącznie na sobie ( wszak to najłatwiejsze i dość naturalne – często myślimy o swoich celach, swoich porażkach, swoim samorozwoju), a tymczasem wydaje się, że otwarcie na innych, na ich potrzeby, cele, pragnienia i powiązanie swoich celów z celami innych , bliskich nam osób, albo sprawdzonych partnerów (np. biznesowych) znacznie ułatwia osiąganie własnych celów, ale też pozwala modyfikować swoje przekonania na temat własnej wartości, dzięki konstruktywnej informacji zwrotnej. Wiem, że ja sam odpowiadam za swoje przekonania, ale też wiem, że nie powstały one z powietrza. Ukształtowały się w wyniku rozmaitych doświadczeń w okresie dorastania i są uzupełniane stale poprzez interakcje z otoczeniem. Jesteśmy istotami społecznymi i wchodzenie w relacje z innymi jest sensem naszego życia, zatem nic dziwnego, że to jaki feedback otrzymujemy ma wpływ na nasze przekonania, bardziej nawet niż realne rezultaty naszych działań oceniane przez nas samych jako sukcesy albo porażki. Tutaj dochodzimy do kwestii zaufania do innych i samego siebie. Temat rzeka…
Jednak dostrzegam u siebie działanie autosabotażu i bardzo chętnie poznam skuteczne metody zmiany swoich przekonań, budowania nowych, bardziej sprzyjających nie tylko samorealizacji ale skuteczności działania i radzeniu sobie ze strachem. Na razie zauważyłem, że z wiekiem i upływem lat ten strach wcale nie maleje, ale rośnie i staje się groźny dla całej egzystencji i planów na przyszłość a także wpływa destrukcyjnie na teraźniejszość. Apel, by wziąć odpowiedzialność teraz, a nie jutro czy kiedyś tam bardzo cenny. Ale opór autosabotażu silniejszy 🙁
Jak zwykle swietny materiał do wielokrotnego przemyslenia.Dziekuje.
Po obejrzeniu tego materiału stwierdzam że jestem mistrzynią autosabotażu. Najgorsze jest to że jestem tego świadoma i jakoś chwilami ciężko mi się zabrać za samą siebie. Świetnie to opisujesz i mam nadzieję że nareszcie to przemyślę i do mnie dotrze.
Takich błysków oświetleniowych miałam już kilka jednak zawsze zawalam w jednym temacie: tej systematyczności żeby walczyć z tym codziennie.
wracam do rutyny stracenia czasu i braku rozwoju a wiem że potencjał mam ogromny.
Czuję że następuje dobry początek i nie tylko ten film mi pomoże. To troszkę więcej problemów się nakłada i tematy są złożone ale przynajmniej tutaj ktoś patrzy Ci prosto w oczy i wylewa wiadro zimnej wody na głowę które jest tak bardzo potrzebne!
Dzieki !!