Autosabotaż w Samorealizacji
Dzisiaj drugi film z serii o autosabotażu. Opowiem o autosabotażu w drodze do samorealizacji.
Dwa życia
Mamy jakby dwa życia – to którym żyjemy – codzienne, nawykowe, powtarzalne, bezpieczne, skupione na unikaniu ryzyka i dyskomfortu. Ale mamy też drugie życie, to które przeżywamy wewnątrz a chcielibyśmy żeby stało się naszą rzeczywistością. To jest życie ambitne, śmiałe, odważne, celowe, zdeterminowane przez coś, co jest dla nas ważne. Chcielibyśmy jakoś przeskoczyć do tego drugiego życia, ale to nie jest takie proste. Każdy chcę takie życie prowadzić, ale nie każdy jest gotowy na to, co trzeba zrobić żeby to było możliwe. Pomiędzy tym jak jest a pomiędzy tym jak chcesz żeby było jest opór, są różne przeszkody wewnętrzne i zewnętrzne. Dobrze wiesz, że to odważne życie będzie się wiązało z pokonywaniem tych przeszkód, z różnymi poświęceniami, wysiłkiem, dyscypliną, czasem z cierpieniem, frustracją. Ale z drugiej strony wiesz też, że łączy się z satysfakcją, energią, odwagą, wiarą, z zaufaniem, z szacunkiem do samego siebie i aktualizacją własnego potencjału. I od czasu do czasu chyba każdy czuje, że wzywa go to drugie życie, to coś lepszego, pojawia się jakiś impuls, chcesz zrobić coś więcej, czujesz inspirację, coś pcha Cię w stronę dobrych, cennych, ale wymagających rzeczy. Wtedy masz wybór – możesz zdecydować, że pójdziesz za tym głosem albo nie pójdziesz i wycofasz się w stronę tego, co bezpieczne, znane, pewne, ale często duszne i mało satysfakcjonujące. Większość ludzi wybiera tę drugą opcję. Może czują jakąś inspirację, coś na chwilę ich zafascynuje, przez chwilę są zdecydowani, może nawet zaczynają, ale nie są w stanie przez dłuższy czas za tym iść. Z czasem ta inspiracja blednie, pojawiają się przeszkody, trudności, wysiłek, efekt jest niepewny i pod presją tego dyskomfortu ludzie wracają do tego, co nawykowe i łatwe. Wszyscy mamy potrzebę samorealizacji, aktualizacji swojego potencjału, uzewnętrzniania swojej wewnętrznej natury – tak naprawdę to są synonimy, różne nazwy tego samego. Dużo osób nie bierze tego na poważnie i traktuje to jak jakieś mało praktyczne i idealistyczne brednie, ale fakty są takie, że to jest POTRZEBA, jak każda inna. Może trochę inna w tym sensie, że bardziej abstrakcyjna, delikatniejsza, słabsza. Przez to łatwo ją zignorować, zepchnąć na drugi plan. Łatwo jest ją pogrzebać pod codziennymi starymi nawykami, pod presją codziennego życia i bieżącymi sprawami albo pod presją otoczenia. Ale ta potrzeba nie znika. I chociaż wydaje nam się, że samorealizacja nie jest niezbędna do życia to w rzeczywistości może do przeżycia potrzebna nie jest, ale do życia jak najbardziej. Ta potrzeba domaga się uwagi, uzewnętrznienia a nie hamowania i tłumienia, bo chociaż jest delikatna to jednak istnieje. Tli się w środku i domaga się od czasu do czasu uwagi. Przypomina o sobie.
Zanim zacznę mówić o autosabotażu w samorealizacji przypomnę o co chodzi z samym autosabotażem. Autosabotaż dobrze widać kiedy chcesz coś osiągnąć, coś zrobić, o coś się starać, zależy Ci na tym, ale albo nie robisz nic żeby swój cel zrealizować albo w teorii robisz wszystko co trzeba i jak trzeba, ale jednocześnie w praktyce na różne sposoby, które mniej albo bardziej sobie uświadamiasz utrudniasz sobie osiągnięcie tego celu. Takim szczególnym celem jest podążanie za naszym wewnętrznym głosem, który pcha nas w stronę samorealizacji, w stronę jakiegoś ryzyka, wzywa nas jak w podróży bohatera, żeby zbliżyć się do tego, co jest dla nas ważne, zmienić coś na lepsze, dojrzeć po drodze. To prowadzi mnie do pierwszego i chyba najważniejszego sposobu w jaki sami sobie właściwie uniemożliwiamy samorelizację. Chodzi mi o..
Zignorowanie tego wezwania do przygody i zduszenie potrzeby samorealizacji
Jesteśmy mistrzami racjonalizacji, wymówek i ucieczek. Używamy naszej kreatywności i logiki, ale nie po to żeby słuchać i podążać za tym, co w środku tylko po to żeby zdusić to, co przebija się na powierzchnie i zagraża naszemu pozornemu bezpieczeństwu albo może pokazać nam naszą słabość. Zamiast użyć kreatywności i myślenia żeby pomóc sobie w podążaniu za tym, co wychodzi ze środka, używamy ich żeby to tłumić i tłumaczymy sobie czemu tak będzie lepiej. Mówimy sobie – że to nie jest realistyczne, że to jakieś brednie, że się nie uda, że to są mrzonki i marzenia się nie spełniają, że po co się wysilać i ryzykować straty, to nie jest dobry moment i tak ciągle. Zawsze się coś znajdzie. Czyli w praktyce nasze myślenie pomaga nam w ucieczce, staje się wrogiem Twojej samorealizacji, tego czego naprawdę chcesz, zamiast temu służyć. Sługa stał się panem. Twój mózg jest mistrzem w szukaniu takich wymówek i w szukaniu najprostszych, najbardziej bezpiecznych rozwiązań i w takich ramach chce Cię utrzymać dla Twojego bezpieczeństwa. Ale ta potrzeba samorealizacji nie znika, ona się co jakiś czas odzywa i znów musisz sobie jakoś wytłumaczyć swoją bierność i mówisz sobie – nie jest tak źle, mam wszystko czego potrzebuję, pieniądze, dom, samochód, ale nie da się tak do końca sobie tego wytłumaczyć Bo wyraźnie czujesz, że nie jest tak do końca jak próbujesz sobie wmówić, coś wyraźnie nie styka. To jest uczucie – bardzo chcę, ale nie mogę i tutaj lista powodów – czasami sensownych a czasami sfabrykowanych. Czyli nie, że nie mogę, bo to jest niemożliwe tylko sama sobie mówię, że nie mogę i wynajduję do tego dobre powody żeby się usprawiedliwić. Sama sobie funduję konflikt. Na logikę tłumaczę sobie czemu nie sięgam po to czego chcę i ignoruję potrzebę samorealizacji żeby móc z tym żyć i nic nie musieć z tym robić, ale to nie powoduje, że potrzeba znika. To się wydaje niewinne zachowanie, nieszkodliwe, bo tak jak powiedziałam samorealizacja do przeżycia potrzebna nie jest, ale koszty są duże. Jeżeli przehandlujemy jedno na rzecz drugiego, przeżycie za życie to to nie będzie szczęśliwe życie. Przeżycie jest ważne, ale jako ludzie potrzebujemy czegoś więcej. A to ciągłe poddawanie się z różnych powodów – ze swojej słabości, dla jakichś korzyści samopoczucie poprawia nam tylko na chwilę. To jest nic innego jak regularne wypieranie się siebie – jak myślisz do czego to prowadzi? Do frustracji, niezadowolenia, pogardy dla samego siebie a czasem nawet choroby. Bierna postawa w życiu nie daje zadowolenia. Kiedy mówię o biernej postawie nie mam na myśli tego, że nic nie robisz, mam na myśli to, że nie robisz tego co trzeba. Drugi sposób w jaki sami sobie utrudniamy samorealizację to…
Chronienie się za wszelką cenę przed wszystkimi niedogodnościami, cierpieniem i dyskomfortem
Chronienie się przed wszystkimi niedogodnościami i cierpieniami jak leci jest wylaniem dziecka z kąpielą. Może to będzie zaskakujące co powiem, ale nie wszystkie cierpienia i niedogodności są złe, chociaż myślimy inaczej i robimy wszystko żeby ich nie doświadczać. Czasem one są konieczne i wcale nie trzeba za wszelką cenę się przed nimi chronić jakby to zawsze było jakimś zagrożeniem, bo nie zawsze jest. W drodze do czegoś ważnego te cierpienia i niedogodności mają sens, są potrzebne i się pojawiają. Jeżeli to odrzucasz to odrzucasz też swoją samorealizację. Nie chodzi mi o to żeby bezmyślnie fundować sobie cierpienia i rzucać kłody pod nogi, bo to jest niby potrzebne, nie, nie to mam na myśli. Te wszystkie przeszkody są użyteczne o ile ich pokonywanie nas rozwija i pomagają odkryć nasz wewnętrzny potencjał. I mówię tu tak samo o przeszkodach wewnętrznych jak zewnętrznych. Kiedy je pokonujemy rośnie nasza wiara w siebie, mamy większą pewność, szacunek do siebie – rozwijamy się. Czyli te niby negatywne rzeczy, których chcemy uniknąć prowadzą nas do czegoś dobrego, jeżeli będziemy ich unikać to jednocześnie unikniemy tych dobrych dla nas rzeczy. Maslow pisał, że ‘Przez cierpienie i konflikt prowadzi droga do rozwoju i zmiany na lepsze’. I to będzie połączone z koniecznością wyrzeczeń, dyscypliną, frustracją, z jakimś rodzajem cierpienia, ale to jest potrzebne, bo nie każde napięcie jest złe i nie wszystkich przeszkód trzeba unikać. Unikanie ich daje podobny efekt jak w przypadku dziecka, które nie wychodzi na dwór i nie bawi się, bo się spoci albo rozbije kolano. Nie chodzi o to żeby celowo się przewracało, ale nie chodzi też o to żeby dorobić mu 4 dodatkowe nogi żeby się nigdy nie przewróciło. Kolejny sposób w jaki sami sobie utrudniamy samorealizację to…
Ignorowanie wewnętrznego aspektu pracy i skupienie się tylko na tym, co na zewnątrz
To jest coś, co robi chyba większość. Dajcie mi jakiś sposób, bo na pewno jakaś technika, metoda doprowadzi mnie do rezultatu – mniejsza o moje nastawienie, sposób myślenia, o moje przekonania. Problem jest na zewnątrz, chcę efektu na zewnątrz i będę się zajmować tylko tym, co na zewnątrz. To jest duży błąd. Nigdy nie zapominaj, że grasz w dwie gry – jedna toczy się wewnątrz Ciebie i wymaga radzenia sobie z tym, co się dzieje wewnątrz, pokonywania przeszkód wewnętrznych; druga gra toczy się na zewnątrz i wymaga pokonywania przeszkód zewnętrznych i odpowiedniego działania. Twoje działanie albo Twój brak działania czyli zewnętrzna gra jest napędzana przez to, co dzieje się wewnątrz. Żeby wygrać zewnętrzną grę musisz najpierw opanować wewnętrzną grę i docelowo połączyć obie tak żeby wzajemnie na siebie korzystnie wpływały w działaniu. Ignorowanie wewnętrznej gry to jest źródło dla autosabotażu, które nie wyschnie dopóki nie zwrócisz się do wewnątrz. Bo okoliczności zewnętrzne mają swoje przyczyny i to na nie musisz najpierw wpływać i łączyć to z działaniem, z praktyką. Następny sposób w jaki sobie utrudniamy to…
Pozwolenie żeby to strach kontrolował wszystko w Twoim życiu
Mam wrażenie, że to jest pieśń życia większości ludzi. Jeżeli pozwolisz żeby Twoim jedynym kryterium wyborów i decyzji życiowych był strach, możesz się pożegnać z samorealizacją. Wybieranie najmniej ryzykownych rozwiązań, trzymanie się kurczowo iluzji kontroli i bezpieczeństwa jest niebezpieczne. Jeżeli tak zrobisz to nigdy nie będziesz człowiekiem jakim mógłbyś się stać gdybyś stawał twarzą w twarz ze strachem i podejmował decyzje, które są konieczne dla Twojego wzrostu i Twojego dobra na dłuższą metę a nie tylko takie, które prowadzą do chwilowej ulgi i ustąpienia napięcia. Już mówiłam o tym, że nie każde napięcie jest złe. Źle znosimy niepewność, nie lubimy kiedy sprawy wymykają się spod naszej kontroli, ale jeżeli się wycofasz ze strachu, jasne poczujesz chwilową ulgę, ale ona będzie miała raczej gorzki smak w perspektywie czasu.
Boimy się prawie wszystkiego a najbardziej myślę, że porażki jednak. Ale nie bierzemy pod uwagę, że jedna czy druga porażka nie musi kończyć całego procesu. To zależy od tego jak podejdziemy do porażki. Jeżeli uznamy, że to jest koniec świata to będzie koniec świata i wtedy rzeczywiście można się bać, bo wychodzi na to, że masz tylko jedną szansę. W rzeczywistości raczej tak nie jest. Porażki są spowodowane przez różne błędy, różne okoliczności, ale można się z nich uczyć pod warunkiem, że wyciągniemy z błędów dobrą lekcję. Najgorszą lekcją jaką możesz wyciągnąć ze swojego błędu to jest unikanie takich samych sytuacji, które doprowadziły do błędu zamiast nauczenia się tego, że powinieneś podchodzić do nich inaczej i zrozumienia jak powinieneś do nich podchodzić w przyszłości. Czasami wyciągamy złą lekcję z naszych doświadczeń i uniemożliwiamy sobie dalsze działania. Jeżeli założyłeś firmę, popełniałeś błędy i musiałeś się wycofać możesz wyciągnąć dwie różne lekcje – albo nigdy więcej żadnej firmy nie chcę albo możesz nauczyć się jak to robić właściwie, jak radzić sobie w różnych sytuacjach i spróbować znowu. Tutaj decyzja zależy od Ciebie. Kiedyś mówiłam, że porządek rodzi się w chaosie, ale w chaosie są też szanse i rozwój z których rodzi się nowy porządek. Żeby tak było zamiast poczucia winy potrzebujesz odpowiedzialności za swoje błędy, zamiast poddawania się porażkom, wyciągania dobrych lekcji z przeszłości żeby przeszłość się nie powtarzała w teraźniejszości – to jest rozwijające. Poza tym ważne jest przygotowanie, bo to pomaga trochę opanować strach przed porażką. Konfucjusz pisał: ‘Sukces zależy od przygotowania, bez przygotowania porażka jest pewna.’ Dość skutecznym lekarstwem na porażkę a przynajmniej na strach przed porażką jest przygotowanie, planowanie, dobra strategia, to dodaje pewności. Ale to, że będziesz miał plan i strategię nie znaczy, że będziesz działał, bo możesz utrudniać sobie też przez…
Odkładanie z wiecznym poczuciem, że nie jesteś gotowy
Plan pomaga ruszyć z miejsca, ale z różnych powodów czasami przygotowania zamieniają się w wieczne przygotowania i wieczny brak działania. Czasami powstrzymuje nas strach, brak wiary, czasami perfekcjonizm a czasami brakuje nam kogoś z kim moglibyśmy dzielić trudne momenty. Powodów może być dużo, ale efekt jest ten sam – stoimy w miejscu. I można tak odwlekać całe życie i nigdy nie być gotowym. Ale jeżeli Twój plan jest sensowny, cele realistyczne a Ty czekasz na to poczucie niezachwianej pewności i gotowości to się możesz nie doczekać. Nigdy nie będziesz się czuł do końca gotowy na podjęcie jakiegoś dużego ryzyka. Możesz być przygotowany, ale i tak będziesz się mniej albo bardziej bał, będziesz miał wątpliwości. Bądź przygotowany, zadbaj o to a reszta…okaże się. Nie ma ucieczki od ryzyka. Autosabotaż to też…
Szybkie poddawanie się
Samorealizacja to jest maraton a nie sprint. Oczekiwanie czegoś innego jest nierealistyczne. Ale czasem poddajemy się właśnie takim oczekiwaniom – chcemy szybkich rezultatów, chcemy żeby było łatwo, chcemy żeby to co robimy było skuteczne. A jak się okazuje, że rezultaty nie przychodzą tak szybko jak chcemy, jest trudniej niż myślałeś i działania są nieskuteczne, bo np. plan nie działa tak jak powinien poddajesz się zanim zobaczysz jakiekolwiek rezultaty. Zamiast uzbroić się w cierpliwość, jeszcze raz się wszystkiemu przyjrzeć – swoim nawykom, przekonaniom, swojemu nastawieniu, przejrzeć jeszcze raz plan i zmienić co trzeba, dostosować się – nie zmieniać celu, ale dostosować swoje podejście do celu i swój plan – rezygnujesz. To jest za łatwa i za szybka rezygnacja. Myślę, że brakuje tutaj jednej rzeczy, która ma dużą siłę. Chodzi mi o ważną decyzję, o to że dam temu czemuś, co jest dla mnie ważne wszystko, oddam to z zaufaniem, że w końcu będzie dobrze i będę nad tym pracować, sprawdzać, co działa, testować dopóki nie znajdę sposobu. Chodzi o pełną deklarację zaangażowania. Bez oczekiwań, ale z nastawieniem na pracę tu i teraz i zaufanie. Samorealizacja wymaga takiego zaufania, dania wszystkiego z siebie. Jeżeli będzie w tym oddaniu się asekuranctwo to się nie uda. Angażowanie się na pół gwizdka kiedy potrzebna jest duża siła żeby wszystko ruszyło z miejsca powoduje, że nic nie rusza z miejsca. Przestajemy wtedy widzieć w tym sens i się poddajemy, tak też sami sobie utrudniamy. Takie oddanie się czemuś, co jest nam bliskie z zaufaniem, połączone z planowaniem i pracą, realistycznym celem i emocjami, które za tym stoją ma ogromną siłę. Niestety dużo osób nie wytrzymuje i po prostu rezygnuje, zsuwa się z powrotem w stronę tego, co nawykowe, łatwe i bezpieczne, ale tak jak mówiłam samorealizacja to jest maraton. Dużo czasu jest potrzebne, pokonanie wielu blokad i przeszkód jest potrzebne, zachowanie optymizmu jest potrzebne, zaufanie jest potrzebne. I tu jedna uwaga, bo nie chodzi mi o poświęcenie wszystkiego i oddanie się jednej rzeczy tylko, bo życie tak nie wygląda. Chodzi mi raczej o trzymanie się tego mimo wszystko, nastawienie się na to, że to będzie długotrwały proces, który w sumie nie ma końca i widzenie w tym nie obciążenia, ale raczej obietnicy nieograniczonych możliwości. To jest kwestia perspektywy – albo przerazi mnie to, że to się nie skończy albo zobaczę w tym nielimitowane możliwości. Jeżeli poddasz się przy pierwszej przeszkodzie nigdy nie dasz sobie szansy na samorealizację. I ostatnia przeszkoda, która niejedną osobę pokonała na jej własne życzenie to…
Otaczanie się niewłaściwymi ludźmi
Są trzy rodzaje ludzi, których nazwałabym nienajlepszym towarzystwem w drodze do samorealizacji. Pierwsi są ludzie cyniczni, bez ambicji i bez kręgosłupa moralnego; potem ludzie charyzmatyczni, silni, ale nastawieni na rywalizację i na to, że ich zawsze musi być na wierzchu i ostatni typ to ludzie słabi i zalęknieni.
Ludzie cyniczni to jest ten typ, który nie ma problemu z proponowaniem Ci pączków jak próbujesz jeść zdrowo albo z podsuwaniem Ci papierosów jak akurat rzucasz palenie. To są ludzie zawistni – jak Ci coś wyjdzie nie doczekasz się pochwały ani wsparcia raczej Twój sukces będzie pomniejszany albo przelicytowany. Takich ludzi nie stać na pochwały ani na wspieranie innych. Twoje sukcesy pokazują ich wady i słabości. Będą Cię ciągnąć w dół, szczególnie, że sami nic nie zamierzają robić. A ich niedoskonałości widać wyraźnie w świetle Twoich starań o coś lepszego dla siebie. Ci ludzie nie znoszą tego dobrze.
Osoby charyzmatyczne, silne – takie osoby są pociągające, działają jak magnes. Wydają się dobrym źródłem wsparcia, ale często ich siła i charyzma bierze się z tego, że lubią brać a nie lubią dawać. Czerpią energię i siły z wyczerpywania innych ludzi. Z udowadniania swojej wyższości, z rywalizacji w której cel uświęca środki. . To są ludzie, którzy nie znoszą przegrywać i zrobią wszystko żeby wygrać. Tacy ludzie wiedzą jak sprawić żebyś poczuł się dobrze, wyjątkowo, są czarujący, ale to trwa krótko. Później będziesz się czuł przy nich zagrożony, mniejszy, głupszy.
Ostatni typ to osoby słabe i zalęknione. Tacy ludzie nie dadzą Ci za wiele wsparcia, bo potrzebują go bardziej od Ciebie. Jeżeli masz zadatki na bohatera, który chce ratować tych słabszych żebyście później mogli się wspólnie wspierać to powiem, że prędzej niż ich uratujesz, wypalisz się i wyczerpiesz. Z czasem jak będziesz dawał, dawał i dawał przekroczysz granicę i staniesz się dla tych osób taki jaki nie chciałeś być. Będziesz niemiły, odsuniesz się od nich, bo będzie duża nierównowaga w tych relacjach. To nie będzie wzmacniające. Ze wszystkimi typami lepiej trzymać się na dystans i nauczyć się sobie z nimi radzić. To nie znaczy, że masz unikać takich ludzi, bardziej chodzi mi o to żebyś wiedział czego się spodziewać i na co nie liczyć.
Żeby móc wzajemnie się wspierać potrzebujemy ludzi otwartych, pewnych siebie, z poczuciem humoru, lojalnych, entuzjastycznych, ambitnych. Dlatego, że tacy ludzie nie boją się niczyjego sukcesu, on nie jest dla nich zagrożeniem, oni nie potrzebują niczego od Ciebie, ale naprawdę starają się szczerze pomóc. Dlatego szukaj takich ludzi, nie próbuj zmieniać ludzi, bo to jest skazane na porażkę. Potrzebujesz ludzi, którzy już są tacy. I którzy tak jak Ty nastawieni są na to żeby sprawy polepszać a nie pogarszać. Potrzebujesz dobrych ludzi dla siebie. To nie ma nic wspólnego z byciem samolubnym to jest po prostu sensowne. Tacy ludzie będą Cię wspierać, ale też nie będą tolerować jakiegoś kitu, który im będziesz chciał wciskać.
Myślę, że wybieramy nieodpowiednich ludzi dla siebie z dwóch głównych powodów – po pierwsze dlatego, że mamy niskie mniemanie o sobie i myślimy, że nie zasługujemy na nic lepszego i po drugie dlatego żeby przeżywać te same emocje i te same sytuacje, które już znamy. Tym dwóm powodom bym się przyjrzała gdyby okazało się, że ludzie, którzy mnie otaczają raczej mi utrudniają niż mnie wspierają.
Ostatnia rzecz o której chcę powiedzieć to jeszcze raz to, że samorealizacja jest potrzebą a nie wymysłem i fanaberią. Osoba, która marnuje swój talent, swój potencjał, nie podąża za swoją wewnętrzną naturą – sama sobie robi krzywdę. Jeżeli teraz to czujesz to po prostu przestań sobie utrudniać.
MAGDA ADAMCZYK
5 Comments
Bardzo dziękuje Madziu,to był fascynujący wykład,z ogromną przyjemnością Cię słucham.DZIĘKUJE!!!!
Pozdrawiam….
Ela.
Dziękuję Madzia za kolejny impuls do działania.
Życzę Ci dużo siły i wytrwałości
Dziekuje za bardzo dobry wartosciowy materiał.
Jestem Matką Polką z dwójką dzieci na podkładzie, ale dzięki Pani mój mózg jeszcze łapie impulsy do myślenia, że nie wszystko stracone. Dzięki filmikowi o śnie zaczęłam chodzić wcześniej spać, bo faktycznie było już źle, dzięki kolejnym wykladom odkrywam, dlaczego i co poszło w moim życiu nie tak, że relacje, kariera zawodowa, a nawet w pewnym sensie macierzyństwo nie udaje się tak jak sobie to kiedyś wymarzylam… Jest Pani wspaniała!!! Chciałabym mieć tyle samozaparcia i dyscypliny, co Pani. Dzięki filmikom, które słucham np. przy prasowaniu, zyskuję samoswiadomosc, a co za tym idzie nadzieję❤️?❣️
Bardzo dobry wykład. Wiele słów pasuje do tematu związku i… w moim przypadku siłowni. Mam efekty i zamiast je podtrzymywać, znajduję powody, aby nie iść.