Ciemna Noc a Depresja
To…Skomplikowane
Cześć, jestem Magda z Selfmastery.pl, dzisiaj opowiem o potencjalnym związku ciemnej nocy z depresją i o trzech najważniejszych dla mnie różnicach między nimi.
Żebyśmy dobrze zrozumieli…
Po ostatnim filmie o ciemnej nocy widziałam, że bardzo dużo osób pyta w komentarzach o różnice pomiędzy depresją a ciemną nocą. Tym bardziej, że ten mój opis ciemnej nocy brzmi łudząco podobnie do opisu depresji. Sporo osób też, trochę chyba za szybko, wyciąga wnioski na temat tego, co ja przeżywam albo na temat tego, co sami przeżywają. Niektórzy pisali, że mam depresję, inni współczuli a jeszcze inni zaczęli wysyłać mi jakieś porady. Od razu powiem, że nie mam depresji i nie pomyliłam jej z ciemną nocą. Poza tym uważam ten stan, za coś pozytywnego, za coś dobrego, dlatego nie ma potrzeby mi jakoś szczególnie współczuć. Ten film powstaje, bo uważam, że wyjaśnienie różnic pomiędzy depresją a ciemną nocą jest po prostu odpowiedzialne. Rozmawiamy o rzeczach, które potencjalnie może obejrzeć prawie 200 000 osób, które są na tym kanale. I nie chciałabym, żeby ktokolwiek potraktował lekko depresję, bez względu na przyczynę – czy ona będzie miała związek z ciemną nocą czy nie. Nie chciałabym też, żebyśmy za szybko wskakiwali w myślenie o tym, że to, co przeżywamy to jest ciemna noc, bo nie każdy kryzys jest ciemną nocą. Krótko mówiąc, chcę uniknąć rzucania na lewo i prawo pojęciem ciemnej nocy, zrównywania jej jeden do jednego z depresją i podziałów w stylu – mam to albo to. Tym bardziej, że depresja i ciemna noc często współistnieją. To jest raczej skomplikowana relacja niż coś czarno-białego. W ostatnim filmie mówiłam też, że ciemna noc jest czymś, co po prostu trzeba przeżyć, przetrwać ten ból i cierpienie. Zgadza się, dalej to podtrzymuję, bo nikt za Ciebie ani za mnie tego nie zrobi, ale to nie znaczy, że nie należy w tym czasie szukać pomocy jeżeli jej potrzebujesz. Jeżeli masz depresję i / albo przechodzisz transformację na wielu poziomach w ciemnej nocy, czujesz się naprawdę źle i trwa to już jakiś czas, to zawsze możesz szukać pomocy. Uważam, że to byłoby nawet bardzo wskazane. Umówmy się, że żaden terapeuta ani substancja chemiczna to nie jest coś, co w tej transformacji przeszkodzi. Gdyby tak było to musielibyśmy uznać, że jakaś słaba ta transformacja, ale nic z tych rzeczy. Krótko mówiąc duchowość nie stoi w sprzeczności z leczeniem depresji na przykład. Depresja jest chorobą, która może prowadzić do czyjejś śmierci, nigdy i pod żadnym pozorem, bez względu na przyczynę, nie wolno tego traktować lekko. Trzeba szukać pomocy. Zanim opowiem o różnicach pomiędzy ciemną nocą a depresją chcę, dla przypomnienia, krótko opisać depresję, bo chociaż jest ostatnio, nazwijmy to, popularna sporo osób dalej nie do końca wie co i jak.
Depresja
Depresja jest chorobą, która objawia się uporczywym smutkiem najprościej mówiąc, dużym pesymizmem, utratą zainteresowań i przyjemności, utratą chęci do życia w ogóle, takim poczuciem beznadziei, bezwartościowości, mogą się też pojawić zaburzeniami snu i apetytu – albo człowiek nie może spać, albo przesypia długie godziny, prawie nic nie je albo się objada. Ciągle jest zmęczony, trudno mu się skoncentrować, zmobilizować do czegokolwiek, nie ma energii, mogą się też pojawić myśli samobójcze albo fizyczne dolegliwości, które nie poddają się leczeniu. Człowiek w czarnych barwach widzi swoje życie i swoją przyszłość. I to wszystko razem powoduje, że depresja znacząco wpływa na zdolność funkcjonowania w każdym obszarze życia. Człowiek czuje się po prostu fatalnie i to wpływa na wszystko – na jego relacje, na życie zawodowe i życie w ogóle. Oczywiście te objawy, które wymieniłam, to nie jest wszystko, dlatego, że podobnie jak w przypadku ciemnej nocy, każdy człowiek może przechodzić to w trochę w inny sposób. To ma charakter indywidualny. Ja to ujmuję jako taki rodzaj obumierania wewnętrznego. Mówi się o tym, że żeby zdiagnozować depresję podobne albo takie objawy, które wymieniłam powinny się utrzymywać przez co najmniej dwa tygodnie. I to wszystko razem rzeczywiście brzmi bardzo podobnie do opisu ciemnej nocy, natomiast to nie jest to samo, jeden do jednego. Jaka jest w takim razie relacja pomiędzy depresją a ciemną nocą?
To skomplikowane…
To jest skomplikowana relacja, bo często jest tak, że depresja i ciemna noc na siebie zachodzą, czyli współistnieją. Natomiast dla mnie, ciemna noc jest szerszym zjawiskiem, które może obejmować stany depresyjne, ale depresja nie jest tutaj całością. Chociaż fakt jest taki, że ciemna noc jest depresyjna, bo nie dość, że człowiek jest konfrontowany z mało przyjemnymi rzeczami, to jeszcze rozpada się w tym wszystkim jego wyobrażenie na jego własny temat i wyobrażenie na temat Siły Wyższej, Wszechświata, czy jak chcesz to nazywać. Krótko mówiąc idea Boga się rozpada. I to wszystko razem to rodzaj straty, a strata wiąże się z żałobą, z okresem pustki. I o ile założymy, że żałoba przebiega według jakiegoś tam schematu, bo to też nie do końca tak musi być u każdego, to wiąże się z depresją. Czyli ciemna noc może stać się na jakiś czas depresją, ale też depresja może stać się częścią doświadczenia ciemnej nocy. To nie jest wszystko takie proste i te konkluzje – mam to albo to, ty masz to albo to, są w ogóle do niczego. W ogóle rozdzielanie tego na siłę nie musi być wcale użyteczne. Ale myślę, że warto sobie jedną rzecz zapamiętać. I to musi paść jeszcze raz jasno – nie należy lekceważyć depresji, to nie jest zabawa. Jeżeli czujesz się naprawdę źle i widzisz, że to trwa 2, 3 tygodnie zwróć się o pomoc, bo przyczyna depresji nie ma znaczenia. To jest zbyt poważna rzecz żeby sobie ją olewać i stwierdzić, no tak to na pewno ciemna noc dlatego nie ma czym się martwić, przechodzę transformację i teraz obumieram, tak ma być. Niekoniecznie. Jeżeli akurat doświadczasz na raz ciemnej nocy i depresji, super, ale znowu to nie jest powód żeby ignorować depresję. W ogóle myślę, że powodem tych diagnoz rzucanych na lewo i prawo, które serwujemy sobie i innym jest to, że lubimy klasyfikować, widzieć czarno-biało, lubimy mieć jasność a człowiek jest złożony, wielowarstwowy i cały jednocześnie. Nie jest zwykle tak, że coś jest takie albo takie. Wiele rzeczy ze sobą współistnieje a nawet wydawać by się mogło, że sobie zaprzecza i współistnieje. Tutaj paradoks się kłania. Jasne, mamy lekarzy od różnych części – mamy lekarza od psychiki, od ciała – wątroby, serca, stóp i mamy lekarzy nazwijmy to od ducha. Ale to tak nie działa. Raczej jak idziesz do lekarza, to nie chcesz być traktowany jak wątroba albo jak chodząca choroba. Tak samo przy transformacji na wielu poziomach, jednowymiarowe patrzenie jest właśnie takim redukowaniem człowieka do wątroby. A to są zmiany na wieli poziomach jednocześnie. To ma szerszy kontekst. Nie do końca moim zdaniem da się podzielić w taki sposób transformację bez zgubienia jej sensu. A kiedy próbujemy to wpadamy w masę pułapek. Bo to nie jest fenomen czysto psychologiczny, czysto duchowy ani czysto fizyczny, to wszystko się przenika. A propos pułapek, co mnie czasem uderza w sposobie mówienia o ciemnej nocy u osób, które twierdzą, że przechodzą ten proces to to, że mówią o tym z taką dużą satysfakcją. Jakby czuły się jakieś wyjątkowe, może nawet lepsze duchowo od innych. I to jest strasznie zabawne dlatego, że proces ciemnej nocy ma za zadanie pozbawić tego poczucia wyjątkowości, odrywa nas od rzekomego przechodzenia jakichś transcendentnych stanów. Człowiek w tym procesie, przestaje czerpać poczucie wyższości z bycia kimś ‘lepiej’ uduchowionym, czy bliskim swojej idei Absolutu. Ten proces służy między innymi oczyszczeniu z tego wszystkiego w tym z tych wyobrażeń Absolutu i teorii na ten temat. Już nie może czerpać pocieszenia ze swoich praktyk duchowych i nie może ich wykorzystywać do tego żeby pielęgnować swoje dobre samopoczucie. Ciemna noc obezwładnia, wyzwala bezsilność a nie dodaje poczucia wyjątkowości. To jest jedna z tych pułapek i efekt moim zdaniem, zbyt szybkiego, wskakiwania w takie wygodne, pielęgnujące naszą wyjątkowość konkluzje. Już wiemy, że oddzielenie depresji i ciemnej nocy nie musi być takie proste i czarno białe, to jest bardziej pomieszane. Ale gdybyśmy potraktowali je jak dwie niemieszające się substancje – jak olej i wodę, to jakie byłyby różnice? Podzielę się trochę swoimi obserwacjami, bo osobiście najmocniej zauważam trzy różnice. Ale zanim o nich opowiem, chcę powiedzieć, że pierwszym i niezbędnym warunkiem zaistnienia ciemnej nocy, konieczna jest otwartość na wymiar wewnętrzny. Są osoby, które tak mocno utknęły na poziomie logicznym, że wszystko, co teraz mówię to dla nich są jakieś kompletne bzdury i czary mary. Z drugiej strony są osoby, które kwieciście opisują to przeżycie i pełne są teorii na temat duchowości. Nie chodzi ani o jedno ani o drugie. Dla mnie osobiście, sprawę najlepiej oddaje cisza. I chociaż staram się wyrazić w tym, filmie w sposób precyzyjny wiem, że zawodzę. Ale wracając do tematu – pierwszym warunkiem jest otwartość na wymiar wewnętrzny. Ciemna noc, często pojawia się zaraz po rozpoczęciu życia wewnętrznego, czyli jest w jakiś sposób poprzedzona doświadczeniem duchowym. I od razu powiem, że nie jest tu konieczna wiara w coś konkretnego czy obudowywanie tego jakimiś ideologiami, teoriami i symbolami, dlatego że to jest tak obok zasadniczej rzeczy o którą tu chodzi, że moim zdaniem z tych opisów to nie jest do ogarnięcia. I zdaje sobie sprawę też z ułomności swojego opisu. Oczywiście to wcale nie znaczy, że należy całkiem rezygnować z mówienia o tym, bo bywa, że usłyszenie o tym, nawet w takiej mocno ułomnej formie, otwiera nas na ten wymiar wewnętrzny. O tym można długo mówić, ale najlepiej pomilczeć i przejść do tych trzech różnic o których wspominałam.
Depresja a ciemna noc
Wszystko jest dobrze
Pierwsza różnica jest taka, że chociaż w czasie ciemnej nocy człowiekowi wali się cały świat, przeżywa duży ból i cierpienie, to mimo wszystko na głębszym poziomie ma poczucie, że nie dzieje się nic złego. Ma poczucie, że wszystko jest w sumie w porządku. Czyli trwa ta cała burza a człowiek jest jakiś taki spokojny gdzieś głęboko. To nie jest to samo, co czarna otchłań depresji. Jest w tym, coś żywego. Ja nie straciłam poczucia humoru ani pozytywnego nastawienia do życia jak to często jest w depresji. Czasem po prostu czuję się fatalnie, ale nie zamieniłabym tego na nic innego, ani na nic, nazwijmy to, przyjemniejszego. Mam poczucie, że to jest w porządku, że to jest w sumie dobre. W depresji człowiek jest obezwładniony, nie chce pracować, nie chce się spotykać z ludźmi, zamyka się przed światem. Jest wycieńczony i osłabiony. W czasie ciemnej nocy też są takie momenty, momenty bardzo depresyjne – krótsze, dłuższe, różnie. Ale one są głównie efektem lęku i pustki, jakie człowiek odczuwa kiedy konfrontuje się ze sobą i oczyszcza, czy jest oczyszczany. I to jest odczuwane jako duże cierpienie, ale to nie jest przeciwne życiu, tylko tak to potrafię opisać. W każdym razie ja ciągle działam i pracuję, ale myślę, że jest to możliwe głównie dlatego, że stwarzam temu, co się dzieje sporo przestrzeni. To ma pierwszeństwo, potem jest cała reszta. Nie robię rzeczy z taką intensywnością jak wcześniej, ale mam wrażenie, że robię je dużo lepiej, dokładniej i jestem skupiona na jednym. Zwolniłam, nie spieszy mi się tak bardzo z niczym. Ciemna noc i depresja różnią się też efektami. Depresja prowadzi do wycieńczenia, rujnuje ciało i psychikę, prowadzi wycofania się z życia, zamknięcia się a efektem ciemnej nocy jest pełniejsze życie, ona w efekcie łączy a nie odcina i izoluje, przemienia w coś nowego, pogłębia świadomość, co przekłada się na mniej cierpienia w życiu. Ciemna noc też nie kwestionuje wartości życia, raczej poddaje w wątpliwość Twój obraz samego siebie i obraz Boga, Wszechświata czy Siły wyższej i tego jak należałoby się na to otworzyć. Pękają nasze wyobrażenia na tematy duchowe – przestajemy duchowość wykorzystywać do własnych celów i karmić się tymi kwiecistymi opisami. I tak, wydaje się w niektórych momentach, że wszystko stracone, że to jest koniec, że jest za dużo cierpienia i bólu, ale finalnie wychodzi z tego większa miłość. Z jednej strony człowiek jest miażdżony a z drugiej zbudowany. To jest dla mnie pierwsza zasadnicza różnica – poczucie na głębszym poziomie, że w sumie jest dobrze i nic strasznego się nie dzieje.
Nawyki i ich korzenie
Drugą rzeczą, która mnie uderzyła ostatnio jest to, że depresja unieruchamia z powodu osłabienia woli życia. Czyli człowiek nie robi rzeczy, nawet podstawowych, nawykowych jeżeli czuje się skrajnie źle, ale to zasadniczo nie zmienia jego nawyków. Natomiast w procesie ciemnej nocy, pęka masa nawyków – wiele zachowań nawykowych, reakcji nawykowych i nawykowego podejścia do różnych sytuacji – to przestaje po prostu działać. Oczywiście nie wszystko i nie od razu, ale to jest zauważalne. Mało tego, to przestaje działać, bo w tym procesie oczyszczania, wyrywane są korzenie tych nawyków. Wali się cała struktura u podstaw, korzenie różnych zachowań i reakcji zostają wykopane a razem z tym zmieniają się zachowania i reakcje. Wyzwalacze przestają działać. Bardzo wyraźnie to u siebie widzę. Kiedyś wystarczyło nacisnąć jakiś określony guzik żeby dostać określoną reakcje i to czasami bardzo silną reakcję. Teraz dużo tych guzików przestało działać albo działa dużo słabiej. I to też dotyczy kontaktu z najbliższymi osobami a wydaje mi się, że to jest najlepsza miara tego czy konsola sterująca ciągle działa czy już nie bardzo. Bo najbliższe osoby często potrafią wywołać w nas najsilniejsze reakcje i dobrze wiedzą gdzie nacisnąć żeby te reakcje wywołać. Czyli jednocześnie wykopywane są korzenie i przycinane gałązki nawyków i nawykowych zachowań. A to wszystko po to żeby przygotować grunt pod naszą transformację, która zachodzi za kulisami. Oczywiście to wszystko nie jest takie zero jedynkowe. Mam bardziej poczucie, że wiele korzeni i nawyków zniknęło, ale na pewno to nie jest żaden koniec. I też to zauważam. Mam wrażenie, że to wszystko dzieje się przez przeplatanie dwóch stanów z przewagą jednego z nich. Bo nie jest tak, że człowiek cały czas w tym procesie czuje się fatalnie. Powiedziałabym, że przez znaczną większość czasu tak jest, przynajmniej dla mnie. Ale jak człowiek ma przebłysk i na chwilę wynurza głowę, to natychmiast zaczyna zauważać te niezwykłe zmiany. I przez chwilę wydaje się, że to już tak zostanie, że to koniec, że będzie super, ale nie do końca tak jest, bo za jakiś czas znowu wpada w czerń. Różnica tutaj, pomiędzy depresją a ciemną nocą jest taka, że kiedy człowiek w depresji zaczyna się czuć lepiej, wychodzi z tego fatalnego samopoczucia i nabiera siły, to często bywa najbardziej niebezpieczny moment w terapii, bo nabiera też siły na przykład do tego żeby odebrać sobie życie. To jest naprawdę trudny moment. W przypadku ciemnej nocy kiedy człowiek wynurza głowę, czuje się tak wspaniale, że ostatnią rzeczą o jakiej myśli to jest odebranie sobie życia.
Większa wrażliwość
Trzecią rzeczą, którą zauważam w ramach różnic między depresją a ciemną nocą jest to, że w przypadku procesu ciemnej nocy zauważalna jest rosnąca wrażliwość, miłość, delikatność i współczucie w obcowaniu ze sobą i z innymi ludźmi. Z drugiej strony człowiek staje się jakby bardziej surowy. Nie wiem czy to jest dobre słowo, ale jakoś nie znajduję lepszego. To znaczy, że człowiek w sposób zdecydowany jest w stanie stawiać granice, natomiast nie chowa urazy. To jest też inne niż depresja, bo depresja ma charakter oddzielający człowieka od siebie i od innych. Człowiek raczej ma poczucie skostnienia, może nawet bardziej rozdzierania jego natury niż zmiękczenia i łagodności. Depresja dla mnie jest bardziej podobne do przemocy. Gdybym miała to ująć jakoś przez przykład, to powiedziałabym, że różnica jest taka jak pomiędzy tym, że ktoś w ciemnym zaułku wbija Ci nóż w plecy i to jest depresja a pomiędzy salą operacyjną na której chirurg rozcina Ci brzuch, żebyś wrócił do pełnej sprawności i mógł żyć pełnią życia. Ta cała operacja powoduje, że człowiek łagodnieje, ale też się utwardza. Pojawia się dużo pokory, miłości, współczucia i wdzięczności w oderwaniu od czegoś konkretnego. Przestaje się tak bardzo oceniać ludzi, bo zostaje mocno skonfrontowanym ze swoją małością i wielkością. Z tego wypływa pokora, miłość i większy szacunek do ludzi i do siebie. Człowiek jest łagodny i silny, mniej podatny na wpływy też. Wyciszają się też ekstrema – czyli radość jest głębsza, ale spokojniejsza mniej w tym ekscytacji. Ból też staje się jakby płytszy. Nadzieje i obawy są mniejsze, cierpliwość, zaufanie i łagodność większe. Czyli krzywa tych reakcji ulega wypłaszczeniu.
Część a nie całość
Tak dla mnie, na ten moment i na tym etapie, różni się ciemna noc od depresji. Mam nadzieję, że to daje na tyle szeroką perspektywę, że przestaniemy tak łatwo i szybko przypisywać sobie i innym, albo depresję albo ciemną noc. Jak mówiłam, dla mnie depresja jest elementem procesu ciemnej nocy. Ciemna noc też może być poprzedzona depresją. Tutaj nic się nie wyklucza, chociaż myślę, że jak je wyraźnie oddzielimy to różnice stają się jasne. Ale bez względu na to, co było pierwsze – depresja czy ciemna noc, najlepszą możliwą decyzją jeżeli masz wątpliwości i mocno cierpisz jest szukanie pomocy. Koniec kropka.
Na dzisiaj to wszystko, jeżeli uważasz ten film za ważny i przydatny dla siebie podziel się nim z przyjacielem, polub go, zostaw mi swój komentarz. Poza tym jak zwykle zapraszam na coaching 1 na 1 ze mną, więcej informacji znajdziesz na Selfmastery.pl. Wszystkiego dobrego, dziękuję i do zobaczenia.
MAGDA ADAMCZYK
1 Comments
dziekuje bardzo za podzielenie sie ta wiedza. Ja juz od jakiegos czasu przechodze taka transformacje gdzie sama nie wiem czy to jest depresia czy cos innego. Glownie widze w sobie taki bezsens oceniania ludzi i szuflatkowania rzeczy. nic nie jest dla mnie jasne albo czarno biale. Wszystko jest wymieszane i czesto do takiego stopnia ze nie umiem sie wyrazic albo nazwac niektorchych rzeczy. Rozsypala sie tez moja tozsamosc i to kim bylam w co wiezylam co robilam jakie mialam pragnienia czy marzenia i czego chcialam. Nadal nie wiem czego chce ani kim tak naprawde jestem czasem widze piekno i cod zycia i swiata a czasem bezsens i samo zlo i cierpienie. Czasem mam stany gdzie jestem w pelni obecna przepelniona miloscia i dobrym humorem a czasem mam na odwrot. Tak w sumie od zawsze mam wrazenie ze moje zycie to paradox.