Dlaczego Twoje Postanowienia Noworoczne Nie Działają
Dzisiaj… ciekawy temat postanowień noworocznych?
Nowy rok, nowy Ty
Nowy rok, nowy Ty? No nie bardzo. Chyba nikogo nie zaskoczę jak powiem, że większość ludzi nie realizuje swoich postanowień noworocznych. Samo postanawianie różnych rzeczy wychodzi nam nieźle, intencje są dobre, ale jakoś gorzej z wykonaniem. I cieszę się, że publikuję ten film 6 stycznia, bo chcę żebyśmy popatrzyli na to wszystko trzeźwo, przede wszystkim trzeźwo i na zimno też, bez tej gorączki i giełdy postanowień pod koniec grudnia. To już mamy za sobą i to dobrze, bo łatwiej nam się chyba oszukiwać pod koniec grudnia niż w styczniu. Nie wiem, co grudzień ma w sobie takiego, ale wtedy wszystko wydaje się możliwe i jakieś prostsze niż okazuje się w styczniu czy w lutym. Szczerze mówiąc nie miałam w planie tego tematu, on mi się wydaje oczywisty, prosty i banalny, ale ktoś poprosił o niego w komentarzach. Poza tym dotarły do mnie dwie rzeczy – pierwsza to to, że to nie jest tylko początek nowego roku, ale też początek nowej dekady (*Oficjalnie nowa dekada zaczyna się za rok:)) i po drugie przypomniałam sobie to, że chyba nigdy nie udało mi się zrealizować moich wszystkich postanowień noworocznych, chociaż zawsze je miałam i często to były identyczne postanowienia parę lat z rzędu i jakoś nic się nie zmieniało i ich nie realizowałam. Dlatego pomyślałam sobie, że ten film może się jednak przydać. Chyba każdy ma za sobą takie noworoczne niepowodzenia, niektórzy już się poddali i niczego nie postanawiają od nowego roku, bo przeczuwają jak to się skończy, chociaż wcale nie musi tak być i dzisiaj o tym właśnie będę mówiła. Myślę, że dużo osób patrzy na swoje niezrealizowane postanowienia noworoczne z przeszłości jak na porażki, ale ja chcę dzisiaj zaproponować trochę inną perspektywę. Nie zamierzam mówić, że coś wyszło jak nie wyszło, ale dodałabym do tego trochę inny punkt widzenia. A widzę to tak, że jeżeli od 10 lat masz to samo postanowienie noworoczne, ale nic się nie zmienia i go nie realizujesz to znaczy tylko tyle, że to coś, co od 10 lat uparcie próbujesz zmienić pewnie jest dla Ciebie jakoś tam ważne, ale też ewidentne jest to, że coś tu nie działa.
W ogóle myślę, że ten czas nowego roku i postanowienia noworoczne są z jednej strony przereklamowane, ale z drugiej strony myślę też, że ten przełom nowego roku może być użyteczny jak odpowiednio go wykorzystamy. I chyba tu jest problem, bo większość ludzi nie wykorzystuje tego czasu mądrze. Nowy rok to jest dobra okazja do zmian, chociaż nie polecam czekania na nowy rok żeby coś zmieniać, ale jak już przychodzi ten nowy rok to to jest dobra okazja i szansa na to żeby zacząć od nowa. Nowy rok mimo wszystko ma większe psychologiczne znaczenie niż przyszły wtorek. To jest taka trochę linia demarkacyjna, coś jak świeży start gdzie wszystko, co było można przekreślić grubą kreską i zacząć wszystko od nowa. Może tak być, ale może też być tak, że zmarnujemy to swoim podejściem do postanowień. Jak to marnujemy? Pod koniec roku pompujemy balon postanowień, oczekiwań i zarzekamy się, że wszystko będzie inaczej w nowym roku, ale jak inaczej i czemu miałoby być inaczej to tak naprawdę nie wiadomo. Nie wiadomo, ale mamy nadzieję, że jednak coś się zmieni. Liczymy na to, że sama zmiana daty zmieni wszystko. Duże nadzieje wiążemy z tą świeżością, ulotną ekscytacją i motywacją z początku roku i tu popełniamy błąd. Bo taki początek szybko zamienia się w koniec i po trzech tygodniach, maksymalnie po miesiącu, to co miało być inaczej zostaje takie samo a Ty jesteś zawiedziony, bo przecież ten nowy rok miał być inny. Miałeś schudnąć, zadbać o dietę, o ćwiczenia, sen, zdrowie, znaleźć lepszą pracę, rozwinąć swoją firmę, napisać książkę, wydać płytę, nauczyć się programowania, znaleźć czas na odpoczynek, rzucić palenie, mniej pić, ograniczyć jedzenie cukru, być bardziej produktywny, wypracować tak zwane dobre nawyki, zarobić więcej pieniędzy, zadbać o relacje z żoną czy z mężem, dziećmi, miałeś lepiej radzić sobie z emocjami, zacząć chodzić na siłownię, medytować, być bardziej zorganizowany, wstawać codziennie o 6 rano, miałeś założyć firmę, więcej czytać i tak dalej. Lista nie ma końca. Ale nic z tego jakoś nie wychodzi. Ale w sumie czego się spodziewasz? Dlaczego w tym roku miałoby być inaczej jeżeli w poprzednich latach zawsze było tak samo, strategia była identyczna, nastawienia identyczne i upadek identyczny. Żadna nowość. I wcale nie chodzi mi o zniechęcanie do postanowień noworocznych, ale myślę, że dobrze byłoby zmienić do tego podejście żeby to się mogło wreszcie skończyć inaczej niż zwykle. Proponuję popatrzeć na postanowienia z perspektywy dekady, następnej dekady Twojego życia i solidnie się nad tym zastanowić. Bo początkowa ekscytacja nie potrwa długo. Ale dlaczego tak jest? Dlaczego postanowienia dla większości ludzi nie działają? Czemu postanawiamy to samo od dziesięciu lat a i tak wszystko zostaje po staremu?
Dlaczego postanowienia dla większości nie działają
Data niczego nie zmienia
Myślę, że pierwszy duży problem to wiara w to, że jakimś cudem zmiana daty zmieni Ciebie. Ale prawda jest taka, że gdziekolwiek pójdziesz tam będziesz i to, że data w kalendarzu się zmieniła nie znaczy, że magicznie przybędzie Ci dyscypliny, świadomości, energii i chęci do zrobienia tego czego od lat nie robisz i że wszystko stanie się nagle lepsze i prostsze. Większość ludzi stosuje właśnie taką strategię postanawiania, myśli sobie pod koniec roku -tym razem dam radę, tym razem będzie inaczej. Jak i dlaczego miałoby być inaczej? Nie wiadomo, bo żadnych zmian konkretnie nie ma w planie. To nie działa, tak samo jak poleganie na zewnętrznej motywacji z początku roku i liczenie na to, że ta motywacja przetrwa cały rok. Sama data niczego nie zmienia, ale możesz jej użyć do tego żeby skorzystać z tej psychologicznej szansy jaką daje nowy rok. Czyli możesz zrobić z tego nowy początek pod warunkiem, że zmienisz podejście do tego. Przestań przeżywać nowy rok, popatrz na dekadę.
Brakuje zaangażowania
Postanowienia nie działają też dlatego, że mało kto podchodzi do nich poważnie i naprawdę się angażuje. Dominuje raczej takie myślenie życzeniowe, jakoś to będzie. Wspaniale byłoby schudnąć w tym roku 20 kg, o tak, tak wspaniale i koniec. Coś tam postanawiamy, trochę bez ładu i składu, na początku nam się wydaje, że na pewno się uda, ale to jest takie wszystko rozmyte. Brakuje tu takiej silnej decyzji o zmianie, to jest raczej marzenie, życzenie i pojedynczy zryw, taka zabawa w którą bawimy się, co roku, już znamy wynik, ale ciągle obstawiamy. Traktujemy postanowienia bardziej jak próbę niż premierę.
Nie ma wizji
Postanowienia się nie udają też dlatego, że brakuje nam wizji zmiany, która byłaby ekscytująca i wzbudzała jakieś emocje. Szczególnie po historii niepowodzeń ciężko jakieś pozytywne emocje w sobie wyzwolić. Bo jak już po raz piąty postanawiasz zrzucić te 20 kilogramów to nawet Ci serce nie zabije szybciej na takie postanowienie. A silne postanowienie powinno wzbudzać Twoje emocje, powinno mieć znaczenie dla Ciebie. Ważna jest wizja tego czego chcesz i ta wizja powinna być na tyle inspirująca żeby przyciągała Twoją uwagę i wzbudzała emocje i chęć działania. W ogóle myślę, że słowo postanowienie dobrze byłoby zamienić na słowo wybór. To brzmi jakoś poważniej i jest bardziej nasze niż jakieś tam postanowienie.
Dobry powód do zmian
Następny powód niepowodzeń w realizowaniu postanowień to to, że często ludziom brakuje dobrego powodu do tego żeby coś zmienić. Te postanowienia są takie trochę bez sensu, są zawieszone w powietrzu. Postanawiasz sobie, że chcesz regularnie ćwiczyć, wcześniej wstawać, więcej zarabiać, rzucić palenie, zadbać o sen, być bardziej zorganizowany i to wszystko brzmi dobrze, ale dlaczego tego chcesz? Czemu to jest ważne dla Ciebie w ogóle żeby te zmiany wprowadzić? Zadanie sobie tego pytania raz nie wystarczy, trzeba trochę podrążyć. Czyli czemu ważne jest dla Ciebie to żeby regularnie ćwiczyć? Możesz sobie odpowiedzieć- bo chcę schudnąć i być zdrowy. No dobrze, ale to może jakieś mało ekscytujące. Dlaczego chcesz schudnąć i być zdrowy? Bo chcę dawać przykład moim dzieciom. Chcę im pokazać, że to jest ważne i że warto dbać o siebie. Poza tym chcę móc się z nimi bawić a potem bawić się z wnukami na przykład. Pytanie czy to jest wystarczająco dobry powód dla Ciebie żeby, co drugi dzień chodzić na siłownię? Nie wiem, każdy ma inny powód, ale dobrze do niego dotrzeć i go poznać. Wtedy chodzenie na siłownię nabiera zupełnie innego znaczenia. Brak dobrych powodów do tego żeby trzymać się swoich wyborów przez długi czas a nawet do końca życia, to jest często pocałunek śmierci dla zmian. Bo do takich zmian potrzebna jest wewnętrzna motywacja a nie 1 stycznia. Poza tym te dobre pytania, dobre odpowiedzi, sensowne powody i ekscytująca wizja nie są tylko po to żeby Ci dodać skrzydeł, ale też po to żeby pomóc Ci przetrwać trudne chwile i chwile załamania po drodze. A przeszkody na pewno się pojawią. Pojawią się pokusy, zniechęcenie, zmęczenie i słabości, to jest normalna część procesu.
Mało konkretne postanowienia
Następny powód porażek to mało konkretne wybory czy postanowienia. Bo, co to za postanowienie – chcę lepiej spać, albo chcę zadbać o zdrowie czy więcej zarabiać – to nic nie znaczy. To jest znów bardzo ogólne myślenie życzeniowe. Nikt nie wie, co to znaczy lepiej spać, co w praktyce znaczy zadbanie o zdrowie i ile konkretnie chcesz zarabiać. Brakuje temu substancji. To przypomina wszystko raczej jakiś obłok gdzieś tam na niebie, coś ulotnego, efemerycznego. Postanowienie na poważnie to jest decyzja, wybór. To powinno być konkretne. I wiem, że to wszystko, co mówię jest tak oczywiste, że aż boli i że każdy o tym wie, ale jakoś prawie nikt tego nie robi. Może czas na to żeby podejść wreszcie do tego na serio.
Go big or go home
Jak mówię o tym podejściu na serio to od razu widzę następny, częsty powód niepowodzeń w realizowaniu postanowień noworocznych. I to jest próba zmieniania całego swojego życia na raz. Rzucamy się na te zmiany i chcemy żeby one były wielkie i przełomowe od razu. To jest właśnie to – w przyszłym roku to wszystko będzie inaczej. Ale wszystko to trochę dużo. Amerykanie mówią – go big or go home, ale to nie działa za dobrze, przynajmniej nie w zmianach. Lepiej to robić stopniowo, po kolei. Wyobraź sobie, że siedzisz całe dnie przed telewizorem, jesz chipsy, pizzę i to wszystko popijasz colą i tak od paru lat Twoje życie wygląda aż tu nagle przychodzi 1 stycznia i Ty miałbyś wstawać o 5 rano, chodzić na siłownię 5 razy w tygodniu i codziennie po siłowni gotować brokuły i smażyć jajka. To jest dopiero zmiana i też prosta droga do porażki. To jest za duży przeskok. Co ciekawe w grudniu to wszystko się ludziom wydaje na spokojnie do zrobienia. Ale jest 6 stycznia i możemy złapać więcej kontaktu z rzeczywistością. Takie dramatyczne zmiany, wprowadzane na raz, raczej nie zadziałają.
Brak planu i wiedzy
Realizowanie postanowień nam nie wychodzi też z powodu tego, że ich nie planujemy i brakuje nam wiedzy o tym, co chcemy zmienić. Chyba nie znam nikogo kto pod koniec grudnia robiłby plan do swojego postanowienia. Większość ludzi raczej niczego nie planuje, stosuje tę samą strategię od lat czyli…brak strategii i brak planu. Z planem wiąże się też gromadzenie wiedzy i zasobów. Dobrze wiedzieć, co trzeba będzie robić żeby coś zmienić, jaki proces trzeba będzie przejść żeby schudnąć, przybrać na wadze czy rzucić palenie. Jak chcesz schudnąć to warto wiedzieć ile kalorii jesz teraz, jaki powinien być deficyt, jak przebiega ten proces i jak to będziesz realizować krok po kroku. A właśnie krok po kroku – rozsądnie jest podzielić duży cel na małe podcele. To pomaga cieszyć się postępami i ocenić czy jesteś na dobrej drodze czy nie, czy posuwasz się w stronę głównego celu czy nie. Każdy taki mały sukces buduje rozpęd, wiarę w to, że zmiana jest możliwa i że możemy sobie zaufać, to dodaje energii. Poza tym warto patrzeć na zmiany szerzej. Twój wybór powinien być bardziej wyborem stylu i sposobu życia, tego kim będziesz w przyszłości dzięki temu wyborowi niż na szybko wybranym jakimś tam postanowieniem. Ten wybór powinien sięgać do Twojej tożsamości. Bo to, że postanawiasz w jednorazowym zrywie pospłacać wszystkie długi w tym roku to wcale nie musi znaczyć, że w przyszłym roku nie weźmiesz kolejnej pożyczki. A może problemem jest hazard, rozwiązanie nie zawsze ma nazwę – więcej pieniędzy. Dużo osób ignoruje psychikę w zmianach i prawdziwe powody swoich problemów. Tu musi nastąpić zmiana na poziomie tożsamości. Z dłużnika musisz stać się człowiekiem, który oszczędza a przynajmniej nie wydaje więcej niż ma. To wymaga stworzenia jakiegoś systemu, który zrobi z Ciebie takiego człowieka i takich decyzji, które będą się odnosiły do prawdziwego powodu problemu i pozwolą na trwałą zmianę. Patrzenie na zmiany w taki sposób pomoże Ci lepiej wybrać postanowienie, obszar w którym dobrze byłoby coś zmienić i też odnosić się do przyczyn problemu, który chcesz rozwiązać. Pamiętaj – perspektywa dekady, systemu i adresowanie przyczyn a nie tylko liczenie kalorii i dieta kiedy problem jest na poziomie emocjonalnym albo fizycznym.
1 stycznia…
Mówiłam wcześniej o tym, że nie podchodzimy za poważnie do naszych postanowień a teraz powiem, że czasem powodem porażki jest to, że za poważnie podchodzimy do naszych postanowień. Za bardzo przywiązujemy się do tego, że od teraz wszystko będzie już inaczej. Uwieszamy się na tym 1 stycznia i jesteśmy przekonani, że to wszystko się na pewno uda i tak bardzo na to liczymy, że nie radzimy sobie z potknięciami po drodze. Ludzie poddają się przy pierwszym lepszym niepowodzeniu a dla niektórych to niepowodzenie przychodzi już 1 stycznia. Bo zmiany mają być od 1 stycznia prawda? Od nowego roku. Problem w tym, że 1 stycznia jesteś niedospany albo jesteś niedospany i masz kaca. Jak postanowiłeś wcześniej, że akurat od 1 stycznia będziesz codziennie wstawał o 6 rano i pisał swoją wymarzoną powieść i 1 stycznia wstajesz o 14 to od razu ręce Ci opadają i myślisz sobie – nie udało się, znowu zawaliłem, rzucam to. Wykańcza nas takie czarno-białe myślenie. I znów powiem, że rozmowa o postanowieniach 6 stycznia ma dużo więcej sensu niż 29 grudnia. Po prostu zacznij od dziś. I kiedy mówię, że za poważnie podchodzimy do postanowień to tak naprawdę chyba nie chodzi mi o same postanowienia tylko o trzymanie się kurczowo tej daty 1 stycznia. Ludzie w listopadzie myślą o tym, że od 1 stycznia zaczną codziennie chodzić na spacery zamiast zacząć już teraz. Czekamy nie wiadomo na co. Budujemy to całe napięcie, liczymy na ten dzień wielkich zmian zamiast po prostu zacząć bez czekania na żaden termin. Postanowienia noworoczne też mogą być formą prokrastynacji. Ale kiedy zaczniemy od razu robić to co chcemy zacząć od 1 stycznia to spuszczamy trochę powietrza z tego balona oczekiwań i jak coś nie idzie po naszej myśli potem to łatwiej nam wrócić do naszego postanowienia. Nie ma takiego poczucia wielkiej porażki i zawodu. I tak prawda jest taka, że cokolwiek postanowisz to na pewno coś po drodze pójdzie nie tak. Będą różne przeszkody – czasem zaśpisz, ktoś zadzwoni, wyskoczy wyjazd, będą wakacje. Ale Ty możesz wrócić szybko do swojego rytmu jeżeli sobie sam tego nie utrudnisz. Jak sobie możesz to utrudnić? NA pewno samokrytyką, zarzucaniem sobie tego, że jesteś do niczego i że to koniec, bo czegoś tam nie zrobiłeś. Prawda jest taka, że cofanie się jest częścią procesu. Dobrze jest o tym pamiętać i traktować te dwa kroki w tył jako tymczasowe porażki. Najlepiej po prostu przyznać się, że coś poszło nie tak, pogodzić się z tym, stwierdzić, że tak bywa i znów postanowić, że od jutra zaczniesz od nowa. Dobrze też przypomnieć sobie po co to robisz przy okazji. Tymczasowe porażki mogą zmienić się w całkowitą porażkę jeżeli zaczniesz sobie wyrzucać błędy, będziesz się złościć na siebie zamiast kazać sobie trochę zrozumienia i zwyczajnie wrócić do tego, co zaplanowałeś. Dużo osób tego nie rozumie.
Zmiany bez postanowień
Z takich głównych powodów niepowodzeń w postanowieniach to chyba tyle. Co jest dla mnie ciekawe to to jak bardzo moja perspektywa na postanowienia noworoczne ostatnio się zmieniła. Bo w tym roku nie mam postanowień, mam po prostu parę rzeczy do zrobienia, które chcę zrobić oprócz regularnej pracy nad filmami. Mam w planie kurs online, rozwój zawodowy i jak zawsze pracę z moimi Klientami. Właśnie buduję swój system, który układam pod to co jest dla mnie ważne i co ma dla mnie sens. Wszystko dzieje się bardzo naturalnie i dużo spokojniej niż wtedy kiedy miałam postanowienia noworoczne, których nigdy nie realizowałam. Teraz częściej myślę w kategoriach dekady, to działa bardzo dobrze.
MAGDA ADAMCZYK
3 Comments
Dzień dobry Pani Magdo.
Przede wszystkim wszystkiego „NAJ” w nowym roku! (I nadal tak ciekawych przemyśleń jak do tej pory)
Bardzo dziękuję za ubiegły rok. Regularnie słucham Selfmastery i naprawdę dużo mi to przynosi. czasami wydaje się, że tematy są tak oczywiste, ale zawsze znajdę myśl, która mnie zajmuje i jest nad czy się zatrzymać i popracować. Czekam na każde spotkanie z Panią. I mimo, że się nie znamy osobiście, to stała się Pani moją przyjaciółką, od której jestem gotowa wysłuchać często rzeczy niemiłych na swój temat i przyjąć to bez urazy, a z refleksją, że trzeba by coś z tym zrobić. Forma i sposób w jaki Pani przekazuje swoje przemyślenia jest dla mnie idealna.
Co prawda, akurat ten temat mnie nie całkiem dotyczy, bo jestem praktycznie osobą mało planującą, a raczej podejmującą decyzje, których się trzymam, ale z ciekawością wysłuchałam. Zawsze warto utwierdzić się w swoich działaniach, to też ma wartość przecież.
Serdecznie dziękuję za dziś i oczywiście czekam na za tydzień.
Pozdrawiam serdecznie
Małgosia Szponder
Dziękuję i pozdrawiam:)
Wszystkiego dobrego w nowym roku!
Witaj Magdo,
Podzielę się moją historią, bo bardzo jestem ciekawa Twojej perspektywy.
Dawno temu chorowałam na bulimię. To było aż 5 ciężkich lat nieustających prób i porażek. Bardzo ze sobą walczyłam i za każdym razem przegrywałam.
W końcu wylądowałam na terapii. Nie robiliśmy niczego nadzwyczajnego, jakieś rozmowy, zajęcia, takie pierdu pierdu, jak dla mnie.
Terapia się skończyła, a ja wciąż byłam chora.
I wtedy się poddałam. Odpuściłam walkę.
I stała się rzecz dziwna. Pewnego dnia wstałam nie z silnym postanowieniem (jak tysiąc razy wcześniej) tylko z taka nawet nie absolutna, tylko taka najnormalniejsza w świecie pewnością, ze to koniec, ze dziś jest ten dzień. Pierwszy dzien wolności od bulimii.
Nie było w tym postanowienia i decyzji, tylko całkowita pewność.
Objawy całkowicie ustąpiły i mam od tamtego momentu spokój ( a minęło już 20 lat).
Po dziś dzień zastanawiam się co to było. Czy coś na tej terapii pozmieniali mi w głowie? ?
To jest bardzo ciekawe także w kontekście presja kontra całkowite odpuszczenie.
Ta zmiana nic mnie nie kosztowała. Nie włożyłam w nią wysiłku ani pracy. Nie miałam nawrotów, leku, ze to może wrócić, nic. Tak jakby w jednej chwili odpadło ode mnie coś z czym bezskutecznie walczyłam przez 5 lat.
I nie do końca wiadomo dlaczego, jakim cudem?
Dziwne,, prawda?
Dla mnie to dowód, jak bardzo nasza psychika jest niezbadana. Ile tam tkwi zagadek i skarbów do odkrycia.
Jestem bardzo ciekawa Twojej perspektywy.