Jak Stać Się Najlepszym w Swojej Dziedzinie
Dzisiaj opowiem o tym jak stać się najlepszym w swojej dziedzinie.
Sednem tego filmu jest proste zdanie – każdy może stać się lepszy w tym, co robi i co chce robić lepiej, dzięki uniwersalnemu darowi jakim jest adaptacja, która zachodzi w naszych mózgach i ciałach, pod wpływem odpowiednich ćwiczeń. I właśnie o ćwiczeniach będzie dzisiaj mowa. Opowiem o czymś, co po angielsku nazywa się deliberate practice a po polsku – celową praktyką pod kierunkiem eksperta. Cały ten film, będzie oparty głównie na badaniach Andersa Ericssona, który latami przyglądał się mistrzom w różnych dziedzinach. Od świetnych szachistów, przez mistrzów pamięci, po sportowców i tak zwanych ‘zwykłych ludzi’. A wszystko po to, żeby odkryć, co pozwala ludziom osiągać niezwykłe, prawie magiczne, niecodzienne rezultaty. A to wszystko z kolei po to, żeby zrozumieć jak pomóc mi i Tobie w tym żebyśmy mogli efektywniej pracować nad rzeczami, które są dla nas ważne. Niestety to nie jest ani zbyt powszechna wiedza ani zbyt popularne podejście w praktyce. Wystarczy się rozejrzeć żeby zrozumieć, że te magiczne rezultaty to nie jest coś, powszechnego. Nie spotykamy mistrzów na każdym kroku. Na każdym kroku raczej spotykamy przeciętność. Pytanie czemu? Jak to jest z tymi naszymi osiągnięciami i rozwojem? Zależy nam tak naprawdę na tym czy jednak nie do końca?
Przeciętny poziom
Myślę, że nam zależy, ale mam wrażenie, że nie za bardzo wiemy jak się za to zabrać albo nie wierzymy, że to się w ogóle uda. Sytuacje są różne, ale chyba najczęściej po prostu nie chcemy podejmować dodatkowego wysiłku i dlatego zatrzymujemy się na jakimś w miarę zadowalającym poziomie. Czyli coś tam umiemy, ale nie wnikamy za bardzo. Nie pogłębiamy, nie idziemy dalej. Myślimy – dobra, już umiem, tyle mi wystarczy. Trochę jak w szkole – robimy to, co trzeba żeby mieć w miarę dobre oceny. I dotyczy to tak samo podstawówki, szkoły średniej jak studiów. Jasne, te kolejne stopnie edukacji nazwijmy to szumnie, wymuszają jakiś rozwój, ale nikt nie uczy nas skutecznych metod uczenia się, co jest trochę śmieszne i straszne jednocześnie. W ogóle mam wrażenie, że rzadko ktokolwiek uczy nas czegoś przydatnego w codziennym życiu w ramach tak zwanej edukacji. To wszystko raczej teoria. A temu uczeniu teorii, zwykle towarzyszy taka naiwna wiara w to, że jak zrozumiemy coś na poziomie teoretycznym to potem z praktyką sobie już poradzimy i będziemy się rozwijać w miarę zdobywania doświadczenia. Niestety wcale tak nie jest. Same lata naszego doświadczenia wcale nie przekładają się na postępy to po pierwsze a po drugie trudno wdrożyć teorię jeżeli nigdy się nie praktykowało. Czyli ani to skuteczne ani użyteczne, za to na pewno naiwne. Jakoś tam się uczymy, ale ta nauka najczęściej nie ma nic wspólnego z praktyką a już na pewno nie z celową praktyką. Po tym wszystkim, idziemy do pracy i tu częściej niż rzadziej bywa, że stosujemy podobne podejście. Czyli uczę tego, co muszę żeby w miarę funkcjonować w pracy. Wiara w to, że razem z doświadczeniem, minimalnym wysiłkiem i latami, powinny przychodzić kolejne awanse jest jak dla mnie podejściem żywcem wyrwanym z systemu edukacji. A tak naprawdę w praktyce to jest prosta droga do tego żeby utknąć. Czego tu brakuje? Świadomości. I to na wielu poziomach. Od świadomości tego jak naprawdę skutecznie się uczyć, przez świadomość tego, co rzeczywiście przekłada się na lepsze rezultaty, po brak świadomości naszych własnych przekonań, które na postępy wpływają. A po tych wszystkich szkołach, mamy masę takich przekonań i one bywają niezbyt wspierające, że tak delikatnie to ujmę. Mamy przekonania na temat znaczenia talentu, potencjału, własnych możliwości, tego w czym możemy być dobrzy a w czym dobrzy nie będziemy. I często te przekonania są efektem tego jakiego mieliśmy nauczyciela na przykład. Jak byliśmy czegoś uczeni. I te wszystkie przekonania albo wspierają albo blokują nas przed tym żeby wejść w jakąś dziedzinę głębiej. Czasem w ogóle nie wierzymy, że to ma sens. A nawet jak już wejdziemy w coś, to często brak nam narzędzi do tego żeby rozwijać się w tym naprawdę skutecznie i cieszyć się postępami, mieć radość z tego, że zrobiliśmy kolejny krok. To wszystko razem wzięte do kupy, sprzyja raczej zatrzymywaniu się na jakimś poziomie umiejętności, urządzeniu się wygodnie a potem odcinaniu kuponów. I w sumie w wielu sytuacjach takie podejście jest w porządku. Może wystarczy Ci to, że mniej więcej umiesz grać w szachy, może wcale nie chcesz zostać żadnym arcymistrzem. Albo nieźle prowadzisz samochód i dla Ciebie to jest ok. Ale prawdziwy kłopot zaczyna się wtedy, kiedy rzeczywiście chcesz się czegoś nauczyć na najwyższym poziomie, ale nie wiesz jak albo Ci się nie chce. Wiele osób w takiej sytuacji próbuje się zmusić, znaleźć w sobie motywację i dyscyplinę żeby się za to wreszcie zabrać. A jak się zabiera to ćwiczy w sposób, który jest nie tylko frustrujący, ale też mało skuteczny. Bo kluczem wbrew temu, co nam się często powtarza, wcale nie jest TYLKO konsekwencja i ciężka praca, do której się jakoś trzeba przymusić. Możesz konsekwentnie i ciężko pracować nad robieniem tego samego a w ten sposób nie wymusisz adaptacji. Możesz też w kółko powtarzać te same błędy i liczyć na to, że za milionowym razem przestaniesz je popełniać. Jeżeli Twoja praca i konsekwencja nie są nastawione na świadome ulepszanie określonych aspektów tego nad czym w szerszym ujęciu pracujesz, to ten cały wysiłek pójdzie na marne, krew w piach. Jeżeli w kółko będziesz powtarzał grając na fortepianie początek ‘Dla Elizy’ i ‘Wlazł kotek na płotek’ to nagle nie przeskoczysz do grania Chopina. To może i jest oczywiste, ale jakoś ta oczywistość nie zmienia faktu, że króluje przeciętność. I to dotyczy różnych obszarów życia, nie tylko gry na fortepianie, ale też relacji, pracy i rozwoju. Ile osób chce dziś awansować albo założyć swój biznes a od lat tkwi w pracy, w której się nie rozwija i wytrwale czeka na awans w kółko robiąc to samo? Ile osób mówi o tym, że chce mieć lepsze życie, albo że chce się nauczyć malować, chcę się nauczyć Excela, chce się nauczyć grać w tenisa, ale nic nie robi? Pewnie masz w swoim otoczeniu takie osoby. Może mówisz im, żeby wreszcie zaczęły coś robić, bo efekty przychodzą tylko z działania. Ale niestety, samo działanie może niewiele wnosić. Co w takim razie trzeba zrobić i co zmienić żeby przejść na kolejny poziom?
Growth mindset vs. fixed mindset
Na początek zajmiemy się przekonaniami i naszym podejściem do rozwoju. Myślę, że w dużej mierze te przekonania i podejście, sprowadzają się do tego na co jesteśmy w życiu zorientowani – na rozwój czy na stagnację. Czy my w ogóle wierzymy w to, że możemy się nauczyć tego czego chcemy, czy nie. Od tego w którą stronę się skłaniamy, zależy bardzo dużo. Czyli chodzi o to jaką strategię przyjmiemy na wejściu – strategię wzrostu czy strategię ‘nie ma szans żebym się tego nauczyła’. I to o czym teraz mówię, to jest koncepcja Carol Dweck. Ta koncepcja sprowadza się do tego, że nasz sposób myślenia o naszych zdolnościach, talentach i potencjale, determinuje szansę na osiągnięcie sukcesu w różnych dziedzinach. Oczywiście kluczem do sukcesu w życiu osobistym i zawodowym jest nastawienie na rozwój, ale nie tylko. Potem powiem jak to robić dobrze, bo okazuje się, że samo nastawienie tak samo jak jakieś tam działanie to za mało. Ale fakt jest taki, że nasze nastawienie psychiczne będzie miało decydujące znaczenie, bo może spowodować, że albo będziemy próbować albo nawet nie kiwniemy palcem. Dlatego to jest takie ważne. U podstaw nastawienia na rozwój, leży przekonanie, że jesteśmy w stanie ciągle się nauczyć, możemy to zrobić. I to wcale nie jest kwestia jakiegoś wrodzonego unikalnego talentu ani szczęścia. Możemy rozwijać się przez ukierunkowany wysiłek. I nie chodzi mi o to, że mogę zostać mistrzynią świata we wszystkim co mi się tylko zamarzy, ale jeżeli zechcę to mogę stawać się lepsza w tym co wybiorę, możliwy jest postęp. Samo to podejście otwiera drogę i jest wspierające. Ale istnieje też postawa delikatnie mówiąc, mniej wspierająca. Możemy wierzyć w to, że mamy limitowane zdolności, inteligencję, talent i potencjał i że te rzeczy są stałe, że one nie podlegają większym zmianom bez względu na to co będziemy robić. To tak zwany fixed mindset. Mam tyle i koniec, w tych ramach się poruszam. Trudno się z takim podejściem żyje, uczy i robi coś ponad minimum. Ono jest też na tyle ograniczające, że powoduje ciekawe zjawisko. Człowiek z takim nastawieniem, za wszelką cenę próbuje zawsze wyglądać mądrze a nigdy głupio. Czyli raczej unika sytuacji w których mogłyby wyjść na światło dzienne jego niedoskonałości czy brak wiedzy. Nie chce żeby jakaś sytuacja obnażyła to, że czegoś nie wie, dlatego woli się nie odzywać a błędów nie akceptuje. Nie jest w stanie z takim nastawieniem skutecznie się uczyć się nowych rzeczy, rozwijać i coraz więcej rozumieć. Ta postawa nie motywuje do polepszania swoich umiejętności tylko do obrony tego, co już się ma a ma się jakąś wyznaczoną i ograniczoną ilość. To powoduje takie poczucie bycia zagrożonym. Ale to nie jest wyrok. Możliwe jest przejście z tego limitującego podejścia do nastawienia na rozwój, ale najpierw trzeba przyjąć do wiadomości, że nie jesteśmy nieomylni, że możemy eksperymentować, zmieniać się i próbować różnych rzeczy i metod. A błędy są w tym procesie całkowicie normalne. Oczywiście łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale jest to możliwe. Możesz się rozwijać, ale sposobem na to nie będzie powtarzanie w kółko tego samego w drodze do pseudo mistrzostwa. Zanim przejdę dalej to chcę powiedzieć myślę, że ważną rzecz – naprawdę możesz stawać się lepszy, lepsza w dziedzinie w której chcesz, nawet jak wydaje ci się, że jest inaczej. I to jest fakt, jesteś człowiekiem a w naszej naturze jest adaptacja. Potrzebne jest tylko dobre ukierunkowanie swoich wysiłków, żeby zachodziła właściwa adaptacja. Zastanawiam się na ile dzisiaj wierzysz w to, że możesz robić postępy? Na ile wierzysz w to, że masz albo nie masz talentu? Albo, że Twój potencjał to jest coś stałego, co tylko masz realizować a nie rozwijać? Jesteś nastawiony bardziej na rozwój czy uważasz, że Twój potencjał i Twoje zdolności nie pozwolą Ci nigdy wyjść poza pewien poziom? Osobiście nie sądzę żeby potencjał miał granice. Sądzę, że potencjał też podlega rozwojowi. Obserwuję to w swoim życiu i w swojej pracy bardzo wyraźnie, zresztą pisze też o tym Anders Ericsson. Sami tworzymy tu jakieś limity i sufity. Tymczasem to działa bardziej na zasadzie pomnażania przez odkrywanie i pogłębianie, niż po prostu grania według określonego z góry scenariusza albo do jakiejś granicy. W ogóle mam wrażenie, że myślimy o własnym rozwoju w takich czarno-białych kategoriach – coś jest albo dobre albo złe, mam jakieś geny albo nie i nic z tym się nie da zrobić, coś umiem a czegoś się nie nauczę, mam jakiś potencjał, będę go realizować i tyle. Ale to nie jest takie od – do jak nam się wydaje. W ogóle w rozwoju jest tyle odcieni szarości, że to jest zadziwiające. W praktyce takich ostrych podziałów i granic nie ma. Skoro tak, to jak w takim razie rozwijać się skutecznie i jak konkretnie to robić?
Celowa praktyka
Przez celową praktykę pod kierunkiem eksperta. Ale, co to właściwie znaczy? To jest specjalny rodzaj świadomej, celowej i systematycznej praktyki, nastawionej na konkretne aspekty i konkretne efekty w danej dziedzinie. To nie jest to samo, co bezmyślne, automatyczne powtarzanie w kółko czegoś, co już umiemy z nadzieją, że w końcu przebijemy głową mur i zrobimy postęp. To nie zadziała. Co w takim razie zadziała i jak tego użyć? Celowa praktyka ma kilka ważnych cech. Opowiem o tym na przykładzie. Myślę, że dla nikogo kto ogląda ten kanał dłużej niż miesiąc, nie jest tajemnicą, że bardzo lubię tenis i tego przykładu będę używać do tego żeby opowiedzieć o cechach celowej praktyki. Poza tym trwa French Open więc wszystko się dobrze poskładało. To jest też świetna dziedzina, bo celowa praktyka najlepiej sprawdza się w dziedzinach, które mają jasną ścieżkę dochodzenia do mistrzostwa i nauczycieli, którzy wspierają w tej drodze swoją wiedzą i doświadczeniem. Co nie znaczy, że celowa praktyka nie nadaje się do rozwijania umiejętności, które nie mają takiej ugruntowanej pozycji czy ścieżki mistrzostwa. Nadaje się, oczywiście, można z niej wyciągnąć różne aspekty, które są użyteczne właściwie w każdej dziedzinie. Ale wracając do cech celowej praktyki. Po pierwsze potrzebujesz jasno określonego celu. Jeżeli grasz w tenisa i chcesz, na przykład, poprawić swój bekhend to określenie sobie celu typu – chcę poprawić swój bekhend i wreszcie trafić w kort, nie będzie dobrym celem. Konieczne będzie zrozumienie, czemu nie trafiasz w kort z bekhendu. Może chodzi o ustawienie stóp, a może o nadgarstek. W identyfikacji przyczyny pomoże Ci instruktor, nauczyciel. Jeżeli okaże się, że żeby trafić w kort z bekhendu powinieneś inaczej układać nadgarstek, to ta diagnoza stanie się podstawą do określenia metody ćwiczenia, która najlepiej się w tym elemencie sprawdzi. Powiedzmy, że będzie to odbijanie piłki z bekhendu od ściany, z odpowiednim ułożeniem nadgarstka i z założeniem trafiania w kwadrat namalowany na ścianie. Celem na dany dzień niech będzie trafienie w kwadrat 20 razy z rzędu. Skoro mamy konkretną rzecz, którą będziemy korygować, metodę ćwiczenia i też metodę monitorowania swoich postępów czas na ćwiczenia. A to będzie wymagało od Ciebie skupienia i zaangażowania – to jest druga cecha celowego ćwiczenia. Czyli to nie będzie bezmyślne odbijanie piłki od ściany. To musi być robione świadomie, z pełną uwagą. Musisz być na tym w pełni skoncentrowany. W czasie tych ćwiczeń będziesz od razu dostawał informację zwrotną na pewno od instruktora, ale będziesz też widział czy trafiasz w kwadrat na ścianie czy nie. I to jest trzecia cecha celowego ćwiczenia – celowe ćwiczenie wymaga informacji zwrotnej. Dobrze jest wiedzieć czy to co robisz, robisz dobrze czy nie. A jak nie to, co można zmodyfikować żeby szło lepiej. Może Ci to powiedzieć instruktor i to jest szczególnie ważne na początku, ale z czasem, w miarę ćwiczenia, sam będziesz coraz lepiej potrafił określić, co jest dobrze a co nie i to też będzie dla Ciebie informacja zwrotna. Z czasem coraz bardziej będziesz się przesuwał w stronę własnej świadomości tego, co trzeba poprawić żeby działało. Będziesz się stawał coraz bardziej samodzielny. Sam będziesz sobie mógł dzielić określony aspekt gry na mniejsze elementy, wybrać te kluczowe i opracować ćwiczenia, które pomogą Ci robić postępy. Czyli z czasem, coraz więcej odpowiedzialności za postępy będzie po Twojej stronie. Może okazać się, że będziesz musiał zmienić nauczyciela żeby pójść dalej albo sam zaczniesz przecierać nowe szlaki w swojej dziedzinie. Czyli będziesz tak zwanym pionierem. Poza tym – właściwie na każdym poziomie zaawansowania, celowa ćwiczenie wymaga wychodzenia poza aktualny poziom Twoich umiejętności. Czyli ciągle trzeba rozciągać balon na tyle żeby dana rzecz, była dla Ciebie wyzwaniem, ale żeby nie była zbyt przytłaczająca. Stąd te małe kroki. Stąd drobne cele nastawione na poprawę jakiegoś aspektu gry w drodze do poprawy całościowych osiągnięć. W praktyce to jest ciągłe parcie do przodu, ciągle o krok poza tym, co już jest dla Ciebie łatwe. I to nie ma końca. Oczywiście po drodze pojawiają się różne przeszkody. Robisz coś i to nie działa. Jesteś w impasie, masz przed sobą mur. Ale to są normalne rzeczy. Będzie trzeba zmienić podejście albo je trochę zmodyfikować. Jak bekhend będzie Ci szedł już dobrze, to ograniczeniem w Twojej grze może się stać drop shot albo return. I tutaj znów, rozkładanie na czynniki pierwsze, identyfikowanie przyczyn, określanie tego, co trzeba konkretnie zmienić i jak to ćwiczyć. Potem świadome ćwiczenia, informacja zwrotna, zmiany, wychodzenie ponad to, co umiesz i kolejny stopień. Tak to wygląda. To naprawdę wymaga wysiłki, ale daje niesamowite efekty. Oczywiście ja nie jestem wcale za tym żeby skupiać się tylko na błędach czy na tym, co nie działa i w kółko coś tam poprawiać. Jestem raczej gdzieś pomiędzy – czyli w porządku, korzystam z tego, że wiem, co robię nie tak, ale nagradzam się i doceniam równocześnie za to, co jest dobre w mojej grze. To jest moim i bardziej motywujące i przynosi więcej satysfakcji i radości. To samo w rozwoju. Skupianie się tylko na brakach jest frustrujące. No dobrze, ale czemu właściwie celowa praktyka działa? Na czym to polega?
Praktyka, adaptacja, reprezentacja
Kiedy w ten sposób ćwiczysz, czyli kiedy ciągle przesuwasz granice, wykorzystujesz proces adaptacji. Czyli można powiedzieć, że jedną homeostazę zamieniasz na inną wchodzisz na wyższy poziom. I właśnie proces adaptacji, jest kluczem do robienia postępów przez każdego czy każdą z nas, bez względu na dziedzinę. Nieważne czy chodzi o balet czy o grę na fortepianie. Adaptacja rządzi. Ale nie tylko ona. Istnieje coś, co powstaje i doskonali się w procesie takiego świadomego ćwiczenia czy uzupełniania wiedzy, zbierania doświadczeń. To coś, to tak zwane reprezentacje mentalne. I te reprezentacje różnią się w zależności od dziedziny – inne reprezentacje ma szachista, inne biegacz a inne tenisista. I działa to w ten sposób, że kolejne drobne elementy, które ćwiczysz prowadzą do powstawania pełniejszego obrazu danej rzeczy czy czynności i tym samym coraz skuteczniejszych i dokładniejszych reprezentacji mentalnych. Z kolei te skuteczniejsze reprezentacje mentalne powodują, że lepiej ćwiczysz a to prowadzi do jeszcze skuteczniejszych reprezentacji mentalnych czyli do stawania się coraz lepszym w swojej dziedzinie. To jest według Andersa Ericssona tak zwane koło sukcesu. Ale czym właściwie są te reprezentacje mentalne? Jak powiem bekhend to w Twojej głowie jeżeli wiesz coś o tenisie pojawia się jakieś wyobrażenie. To wyobrażenie jest Twoją reprezentacją mentalną tego uderzenia. Jeżeli nigdy nie grałeś w tenisa to ono jest dość mgliste, mało precyzyjne. Niby wiesz jak to wygląda, ale nie do końca. Jeżeli grałeś kiedyś w tenisa to masz najprawdopodobniej dokładniejszą reprezentację mentalną bekhendu niż ktoś kto nigdy nie miał w ręku rakiety. Jesteś w stanie opisać wiele szczegółów odnoszących się do tego zagrania, ale też rozumiesz je bardziej holistycznie. Wszystkie informacje, doświadczenia i ćwiczenia w związku z bekhendem łączą się w jakieś całościowe podejście. Jak to się ma do celowej praktyki? Celowe ćwiczenie polega na rozwijaniu coraz lepszych reprezentacji mentalnych w ramach jakiejś umiejętności. Bez względu na to czy chodzi o umiejętność o charakterze fizycznym czy umysłowym. Im te reprezentacje dokładniejsze i skuteczniejsze tym lepszy jesteś w danej dziedzinie. Jak szachista widział miliony kombinacji i schematów na szachownicy, analizował przez setki godzin zagrania mistrzów to on doskonale widzi zależności pomiędzy schematami, które teraz pojawiają się w grze z jego przeciwnikiem, potrafi zejść do poziomu pojedynczych figur, potrafi całościowo ocenić sytuację i wybrać najlepsze zagranie i stosunkowo szybko. Właśnie dzięki ćwiczeniom, adaptacji i reprezentacjom szachiści, których uważamy za geniuszy, są w stanie rozgrywać swoje partie w efektywny, kreatywny i zadziwiający sposób czasami. Mają dostęp do tysięcy schematów, które widzieli tysiące razy. Co nam z tego wszystkiego wychodzi? Okazuje się, że dzięki uniwersalnym procesom i znajomości metody, możemy stać się lepsi właściwie w każdej dziedzinie. I teraz pytanie do Ciebie – od czego Ty chcesz zacząć? Czego chcesz się nauczyć? Jak możesz to wszystko o czym mówiłam, zastosować w swoim życiu w praktyce? Bo ODPOWIEDNIA praktyka czyni mistrza.
MAGDA ADAMCZYK
1 Comments
Pani Magdo, od dawna ma Pani we mnie wiernego widza. Zawsze staram się wprowadzać Pani sugestie do swojego życia. Udawało mi się to w większym lub mniejszym stopniu do tej pory.
Jednak tym razem udało mi się najpierw wprowadzić to wszystko w swój rozwój, a dopiero potem Pani zrobił o tym film.
Ot taka ciekawostka:-)
W filmie jak zwykle przekazana została mega – wiedza. OBOWIĄZKOWA POZYCJA dla wszystkich, którzy wiedzą, że „…kto się nie rozwija – ten się zwija”.