Negatywna Strona Pozytywnego Myślenia
Dzisiaj temat negatywnych aspektów pozytywnego myślenia.
Pozytywny balon
Dzisiejszy film będzie krótkim uzupełnieniem i kontynuacją tematu pozytywnego podejścia do życia czyli filmu sprzed tygodnia. Popatrzymy na nasze pozytywne myślenie i pozytywne podejście trochę z innej perspektywy. Ta perspektywa wydaje mi się taka ważna, bo obserwuję ostatnio sporo tego, co sama dla siebie nazywam toksyczną pozytywnością. W ogóle myślę, że rośnie rynek i kult takiego uproszczonego i naiwnego budowania pozytywnego podejścia do życia głównie przez skupianie się tylko na pozytywnych rzeczach i ignorowanie albo negowanie wszystkiego, co negatywne albo w jakiś sposób niewygodne dla nas. Myślę, że ważne jest to żebyśmy zrozumieli w tym wszystkim gdzie kończy się prawdziwe pozytywne myślenie i podejście a gdzie zaczyna się pompowanie sztucznego balona optymizmy, który w końcu wybuchnie nam prosto w twarz. Myślę, że generalnie wiadomo, że bycie negatywnym nie jest najlepszą strategią na życie. Bo co się dzieje kiedy mamy negatywne nastawienie? Wszystko wtedy nam się wydaje jakieś gorsze, mniej atrakcyjne, pozbawione sensu, nic nam się nie chce i niewiele nam się udaje. Pozytywne podejście wydaje się dużo lepsze i tak jest rzeczywiście. Dobrze rozumiane pozytywne podejście do życia, jest najlepszą możliwą strategią na życie i przynosi najlepsze możliwe rezultaty. Taka jest prawda, ale prawda jest też taka, że w tym naszym lansowaniu pozytywnej kultury bez opamiętania też można pójść za daleko i przez to też można tam znaleźć sporo niebezpieczeństw i minusów. Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Bo tak naprawdę wcale nie chodzi o samo pozytywne podejście tylko o sposób w jaki podchodzimy do pozytywnego podejścia. Bycie pozytywnym jest naprawdę lepsze od bycia negatywnym to jest oczywiste, ale to jak podejdziemy do bycia pozytywnym będzie decydowało o tym czy to nam rzeczywiście wyjdzie na dobre czy niekoniecznie. Bo nawet najlepszą ideę można tak wypaczyć, że ona nam przyniesie więcej szkody niż pożytku. I mam takie wrażenie, że to właśnie się dzieje z tym całym ruchem na rzecz bycia pozytywnym. Mam wrażenie, że bliżej nam do toksycznej pozytywności niż do prawdziwej pozytywności. Co mam na myśli kiedy mówię o toksycznej pozytywności?
Toksyczna pozytywność
Toksyczna pozytywność dla mnie polega na wymuszaniu szczęścia, zadowolenia i dobrego nastroju przez odrzucenie jakiejkolwiek negatywności. Wszystko, co negatywne odrzucamy, zostaje tylko to co pozytywne. Do kosza idą tak zwane negatywne emocje, myśli i wydarzenia. Czyli taka pozytywność to nic innego jak odrzucenie patrzenia na rzeczywistość taką jaka jest, wykluczenie z niej niektórych aspektów. Wycięcie z niej tego, co nam nie pasuje, ignorowanie wszystkiego, co negatywne w imię bycia pozytywnym. Wyrzucamy to co nam nie odpowiada, zamykamy wtedy na to oczy zamiatamy to wszystko pod dywan i nie stajemy z tym twarzą w twarz. To jest próba takiego życia w strefie zero negatywnych rzeczy – nie przyjmuję, nie znam i znać nie chcę, nie akceptuję, udaję, że nie widzę. Nie chcę tego mieć w moim życiu. Odcinam część rzeczywistości, która nie jest mi na rękę. Czyli dzieje się coś, co mi się nie podoba, czuję coś co mi się nie podoba więc odcinam się od tej sytuacji, ignoruję swoje emocje i jestem znów pozytywnie nastawiona i zadowolona. Wszystko jest w porządku. Pozornie czuję się dobrze, wydaje mi się, że sprawa jest załatwiona, ale tak nie jest. Takie zachowanie ma swoje konsekwencje, poważne konsekwencje. I powoduje, że zamiast zbliżać się do prawdziwego pozytywnego podejścia do życia budujemy sobie iluzję rzeczywistości wolnej od wszystkiego, co negatywne. A to paradoksalnie nas oddala od tego, co pozytywne.
Od jakiegoś czasu trwa ekspansja właśnie takiego opatrzne zrozumianego i sztucznie napędzanego pozytywnego podejścia do życia i myślenia. Wszędzie się słyszy, że trzeba być pozytywnym, że trzeba pozytywnie myśleć, mieć pozytywne uczucia, dzielić się szczęściem, radością, tęczą i jednorożcami. Wszędzie można zobaczyć pozytywne cytaty na tle ładnych zdjęć, które mają nas wspierać, pocieszać albo nastawiać optymistycznie do życia, niezależnie od tego, co akurat przeżywamy. Dużo mówi się też o tym żeby otaczać się TYLKO pozytywnymi ludźmi. Takimi ludźmi, którzy są zawsze uśmiechnięci, zawsze zadowoleni i zawsze szczęśliwi. Innych trzeba usunąć, bo ściągają nas w dół i nie ma co zajmować się malkontentami. Ich najlepiej ze swojego życia usunąć i zostawić tylko tych szczęśliwych, zadowolonych i pozytywnych ludzi. Pojawiają się też różne pozytywne społeczności w których nie ma miejsca nawet na promil, tak zwanej negatywności, bez względu na to jak wyglądają fakty. Czyli ci ludzie są nawet gotowi zaprzeczać faktom i rzeczywistości byle było pozytywnie. I tylko pozytywni ludzie są do takich społeczności przyjmowani i są w nich mile widziani. I pewnie nie byłoby w tym wszystkim nic złego gdyby nie przebijała się przez to ukryta w tle chęć wykreślania z rzeczywistości i z naszego doświadczenia niektórych tak zwanych negatywnych rzeczy, na przykład trudnych emocji czy mniej pozytywnych wydarzeń. Taka sztuczna pozytywność pomaga nam pozornie unikać wszystkiego czego w życiu nie chcemy. Ale czy to dobrze? Mogłoby się wydawać, że tak, ale w rzeczywistości nie za bardzo. To jest pozytywność popchnięta za daleko i w dodatku źle zrozumiana, to jest toksyczna pozytywność. Jakie są skutki takiej toksycznej pozytywności dla nas i dla innych ludzi?
Skutki toksycznej pozytywności
Kiedy zachowujemy się w taki sposób sami sobie budujemy bardzo gęsty i wyraźny cień. Chodzi mi o Jungowski cień. To, że wycinamy jakiś fragment rzeczywistości czy to, że ignorujemy jakiś aspekt siebie, jakieś swoje emocje, których nie chcemy mieć nie zmienia faktu, że one tam są. I wcale nie znikną dlatego, że my udajemy, że ich tam nie ma. One gromadzą się poza polem naszego widzenia i tworzą nasz cień, który się powiększa za każdym razem kiedy udajemy, że nie czujemy tego, co akurat czujemy. Ten cień rośnie żebyśmy mogli zachować tę swoją wiecznie pozytywną postawę. Rośnie, bo żeby móc być zawsze pozytywnym musimy pogrzebać w podświadomości niepożądane cechy i emocje, które zasilają nasz cień. Musimy zepchnąć to wszystko w cień, schować nasz żal, smutek i rozpacz żeby ich nie widzieć, bo przecież mamy być pozytywni. Ale te schowane części nas nie znikają tylko działają poza naszym radem. Powstaje potwór, którego sami budujemy i nie jesteśmy tego nawet świadomi. Ten potwór jest złożony z tego wszystkiego czemu nie stawiliśmy czoła w tych trudnych sytuacjach i on naprawdę potrafi narobić sporo zamieszania w naszym życiu i ujawnić się w najmniej spodziewanym momencie właściwie poza naszą kontrolą. W zależności od tego, co ignorujemy i co spychamy to z tym się później w końcu spotkamy. Myślę, że efekt spychania tych wszystkich przeżyć i emocji gdzieś na peryferia jest największym kosztem jaki zapłacimy za naszą sztuczną pozytywność, bo tym efektem jest poświęcenie swojej autentyczności na ołtarzu sztucznej pozytywności. Nawiasem mówiąc, polecam film o cieniu jako uzupełnienie do tego filmu – podlinkuję go w opisie, bo on będzie tu bardzo ważny. Oprócz tego, że nie uznajemy swoich uczuć i przeżyć, negujemy to co przeżywamy, robimy to też innym ludziom. Robimy im to przez nasze naiwne rozumienie pozytywności jako ucieczki przed wszystkim co negatywne i nieprzyjemne. To nie ułatwia nam ani relacji z samym sobą ani relacji z innymi. Bo z innymi też stosujemy tę toksyczną pozytywność. Na pewno znasz takich ludzi, którzy rozsiewają tą sztuczną pozytywność i zawsze mają w zanadrzu parę takich pozytywnych cytatów, których używają przy każdej okazji nawet tej najmniej odpowiedniej. Ktoś Ci umarł – spokojnie to minie, przejdzie raz dwa tylko musisz być dzielny i zachować pozytywne podejście, co Cię nie zabije to Cię wzmocni. Partner (bez względu na płeć), zdradził Cię, okłamywał latami i teraz ciężko Ci ludziom zaufać – nic się nie martw, załóż koronę i do przodu, znajdzie się lepszy czy lepsza. Zachorowałeś ciężko? Musisz pozytywnie myśleć, bo to sprzyja zdrowiu, zachowaj tylko pozytywne podejście a wszystko będzie dobrze. To nie ma nic wspólnego z byciem pozytywnym ani z pozytywnym myśleniem za to ma więcej wspólnego z negowaniem rzeczywistości i negowaniem czyjegoś doświadczenia. To wyrządza więcej szkód niż przynosi korzyści. Dlaczego tak jest? Bo takie rozumienie pozytywnego myślenia zupełnie ignoruje i unika uznania naszych i czyichś emocji i przeżyć a to sprzyja poczuciu osamotnienia i niezrozumienia. To nas po prostu izoluje. Kiedy rozmawiasz z kimś i zamiast po prostu posłuchać tej osoby, połączyć się z nią, nawiązać nić porozumienia, okazać empatię, zrozumieć mówisz – nie przejmuj się wszystko będzie dobrze, nic się nie martw, zaraz przejdzie, wszystko się ułoży zachowaj pozytywne nastawienie – w ten sposób tylko potęgujesz jej poczucie osamotnienia i izolacji u tej osoby. To jest proste powiedzieć komuś – nic się nie martw myśl pozytywnie. Trudniej z kimś usiąść i go posłuchać, uznać jego emocje, jego żal po stracie albo jego smutek bez zaprzeczania i uciekania. Trudno powiedzieć, widzę, że jesteś w trudnej sytuacji może jakoś mogę Ci pomóc? To wymaga wysiłku, ale właśnie to jest autentyczne i to jest potrzebne żeby możliwe było prawdziwe pozytywne podejście. Jest taki cytat, który zawsze chodzi mi po głowie w związku z tym naciskiem na bycie zawsze szczęśliwym, zadowolonym i pozytywnym. To są słowa Edith Weisskopf- Joelson, cytat brzmi tak: ‘Współczesna filozofia higieny psychicznej wyraża pogląd, zgodnie z którym człowiek powinien być nieustająco szczęśliwy a nieszczęście uważa się za przejaw nieprzystosowania. Ów system wartości może być zatem odpowiedzialny za to, iż brzemię nieuniknionego nieszczęścia człowieka, dodatkowo powiększa ciężar bycia nieszczęśliwym z powodu bycia nieszczęśliwym.’ Nasza pozytywna kultura dokłada się do tego i prowadzi do zawstydzenia tym, że czujemy to co czujemy i przeżywamy to co przeżywamy a przez to powiększa tylko poczucie naszego nieszczęścia. Robimy to sobie i innym. Całe to udawanie zadowolenia po prostu nie działa i odbywa się kosztem naszego autentyzmu. Tracimy go dla pozytywnej maski przyklejonej do twarzy żeby spełnić wymagania bezmyślnie lansowanej na lewo i prawo pozytywnej kultury bez ograniczeń, bez odcieni szarości, bez uwzględnienia całości doświadczenia człowieka w którym powinno być miejsce na pełne spektrum odczuć w tym na cierpienie.
Prawdziwe pozytywne podejście
Prawdziwe bycie pozytywnym nie oznacza zaprzeczania swoim emocjom, negowania rzeczywistości ani udawania, że wszystko jest pięknie kiedy nie jest. Pozytywne podejście oznacza przyjmowanie wszystkich emocji i sytuacji takimi jakie są i zachowywania pozytywnego podejścia też w stosunku do tych rzeczy, które wcale nam się nie podobają albo które uważamy za negatywne. Pozytywne nastawienie i myślenie nie oznacza upychania po kątach żalu, strachu, gniewu ani smutku i udawaniu, że ich tam nie ma w imię źle pojętego pozytywnego podejścia. Nie da się być wiecznie i przez cały czas uśmiechniętym i zadowolonym, to nie jest możliwe i wcale nie jest potrzebne do tego żeby być naprawdę pozytywnym człowiekiem. Chodzi po prostu o zrobienie miejsca wszystkiemu, co pojawia się w naszym życiu i o odpowiednie nastawienie do tego, mówiliśmy o tym w ostatnim filmie. Chodzi o patrzenie na tę jaśniejszą stronę bez negowania istnienia mniej jasnych aspektów sytuacji. To nastawienie może być pozytywne, mówiłam o tym w ostatnim filmie, to jest możliwe ale wymaga pracy i nie dzieje się z dnia na dzień. Trzeba przyjąć to, że świat i życie to nie tylko tak zwane dobre rzeczy to po prostu rzeczy i wszystko ma tutaj swoje miejsce. Najlepszą strategią na uniknięcie fałszywej pozytywności w tym świecie jest po prostu stanięcie twarzą w twarz z własnym cienieniem, z tymi wszystkimi trudnymi emocjami i z rzeczywistością. To samo dotyczy kontaktu z drugim człowiekiem Zamiast upraszczania, trywializowania i ignorowania ważne jest współczucie, zrozumienie i wykorzystywanie tego wszystkiego. Bo z tak zwanych negatywnych emocji czy negatywnych zdarzeń może wyjść coś dobrego. Nasze emocje są jakąś informacją, tak naprawdę nie są negatywne ani pozytywne po prostu coś przekazują. Zrozumienie co to takiego i dlaczego czujemy to co czujemy pomoże nam pomóc poprawiać sytuację. Poza tym istnieje też coś, co nazywa się wzrostem pourazowym – to jest wewnętrzna, psychologiczna transformacja, która pojawia się po jakimś stresującym, trudnym wydarzeniu z którego wyciągamy dla siebie lekcję na przyszłość i wykorzystujemy żeby inaczej spojrzeć na swoje życie i na świat. Ale żeby taka transformacja była możliwa musimy uznać nasze emocje zamiast zaprzeczania i udawania, że wszystko jest w porządku. Jeżeli będziemy tak robić to nie wyciągniemy tej lekcji dla siebie i nie przerobimy jej na coś co nas wzmocni i pomoże w przyszłości być bardziej antykruchymi. A przecież o to chodzi o antykruchość. Jesteśmy ludźmi a to niesie ze sobą przeżywanie całego spektrum emocji, które powinny być uznane, przyjęte i wykorzystane i których nie warto sztucznie wycinać, bo po coś są. Potrzebujemy stanąć twarzą w twarz z naszym cieniem zamiast nosić sztuczną pozytywną maskę, bo to tylko oddala nas od antykruchości i prawdziwego pozytywnego podejścia do życia. Dlatego przyjrzyj się czy przypadkiem nie próbujesz być pozytywny dla siebie i innych ludzi w toksyczny sposób. Jeżeli tak zamień to, bo to wcale nie pomaga ani Tobie ani innym. Uznaj ich i swoje emocje i przeżycia. Pozytywne podejście budowane na zgliszczach autentycznych przeżyć i emocji nie jest wcale pozytywne i nigdy takie nie będzie.
MAGDA ADAMCZYK
8 Comments
calkowicie sie zgadzam. tak mowi madra i inteligentna dziewczyna.
pozdrawiam. Zofia.
Pani Magdo, dziękuję za tekst jak zawsze konstruktywny i wzmacniający to co w nas wartościowe. Proszę podlinkować film o cieniu :). Pozdrawiam serdecznie. Alina
Magda 🙂
serdecznie dziękuję za zwolnienie z obowiązku wiecznego uśmiechu szczęśliwego idioty i prawo do bycia człowiekiem w całości – szczęśliwego, wdzięcznego, radosnego, ALE I z podtknięciami, poczuciem winy, bezradności, smutku, przytłoczenia problemami. Tylko akceptacja tej całości (akceptacja – nie AMEBAcja!) pozwala próbować oceniać sytuacje z jakiegoś dystansu, szukać szans na ich zawsze istniejące dobre strony, wnioski, rozwój ….
Dziękuję Ci, Magda, serdecznie, już się bałam, że ze mną coś nie halo.
– wiecznie pozytywna Maja.
Staram się być pozytywna. Pomaga mi w tym uczucie wielkiej wdzięczności za to co mam, za to w jakim miejscu się znajduje. Dziękuję Bogu za wszystko: za to, że rano wstaję, za słońce na niebie, wieczorem – za dzień, który mija. Tak – wiem, że nie zawsze jest pięknie. Próbuję do wszystkiego co dzieje się dookoła podchodzić z dystansem i pokorą. Zastanawiam się czy naprawdę jest tak, jak ja to widzę a może jest to inaczej. To, co dzieje się w naszym życiu zawsze ma jakiś cel i przyczynę, którą my nie zawsze rozumiemy. Z reguły nie rozumiemy dlaczego na naszej drodze pojawiają się problemy a stare powiedzenie mówi: raz na wozie, raz pod wozem. Serdecznie pozdrawiam Cię Magdo i Wszystkich słuchających – dziękuję :))
Kiedyś było mówione w jakimś materiale by nie oglądać wiadomości. Po dzisiejszym artykule wychodzi na to by zacząć znowu oglądać programy informacyjne, bo po co unikać i wrzucać w cień negatywne zdarzenia jakie mają miejsce na świecie i udawanie, że ich nie ma? To chyba to samo co ukrywanie swoich uczuć i pokazywanie wiecznej pozytywności?
Nareszcie CZLOWIEK ma szanse samowychowywania i samonaprawy!..Bo od tego trzeba zaczac na tej Ziemi’ ..Ktos zadal sobie trud przyblizenia wiedzy na ten temat w sposob wrecz genialny.Jest to szansa,swiatelko w tunelu i ratunek dla wielu zarowno zapetlonych jak i orlow. Szkoda ze miliony zlotych i Czas i Zdrowie dzialaja wspolczesnie tak wielce nieefektywnie jesli chodzi o rozwoj osobisty Czlowieka.Oby cale dobro swiadczone ludziom poprzez ten program wrocilo potezna fala do jego Autorki.O.M.
Dziekuje i pozdrawiam.
bardzo mądrze powiedziane. dziękuję 😉