Po Co Poznawać Siebie
Dzisiaj opowiem o wartości i znaczeniu samopoznania.
‘Know Thyself’
Po co w ogóle poznawać siebie? Jaką to ma wartość? Co to tak naprawdę znaczy i jak się do tego zabrać? Ostatnio często słyszę o poznawaniu samego siebie, jak o warunku do tego żeby wszystko w naszym życiu było lepiej. I częściowo to rozumiem a nawet się z tym zgadzam, ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Bo poznawanie samego siebie w moim odczuciu, powinno być elementem większej układanki. Drogi do lepszego, pełniejszego życia i to nie tylko dla nas samych, ale też dla wszystkich dookoła. O całej tej układance będę mówiła w następnym filmie. Dzisiaj chcę skupić się stricte na samopoznaniu. Samopoznanie raczej nie jest jednorazowym, jakimś nagłym doświadczeniem, no chyba, że mówimy o tak zwanym pełnym oświeceniu. Ale to się zdarza rzadko i też wymaga jakiejś integracji czyli nawet w takim wydaniu to nie jest takie proste jak mogłoby się wydawać. Generalnie samopoznanie to nie jest coś, co ma jakiś konkretny koniec, jakiś finał. To jest raczej coś żywego, co do czegoś prowadzi. To prowadzi do jakiejś postawy życiowej, która będzie się zmieniała razem z pogłębianiem samopoznania. To z kolei będzie miało związek z jakąś konkretną aktywnością w świecie, która pewnie też będzie się zmieniała razem z samopoznaniem. Czyli krótko mówiąc, samopoznanie powinno prowadzić do coraz bardziej powiedzmy dobrego i twórczego działania. To też będzie coś do czego będziemy często wracać kiedy w tym działaniu się pogubimy, napotkamy jakieś trudności, blokady albo staniemy przed wyzwaniem jakiejś zmiany w życiu, nie będziemy wiedzieć, co dalej robić albo będziemy chcieli coś stworzyć w świecie. Samopoznanie w takich chwilach jest bardzo ważne, ale tak jak powiedziałam, to nie jest wszystko. Chociaż dla niektórych to jest wszystko. Jest masa ludzi, którzy powiedzmy, że polubili to poznawanie siebie trochę za bardzo. Tak bardzo, że nie ma już w tym miejsca na to żeby coś w praktyce z tego wynikało. Oczywiście nie wszystko musi automatycznie znajdować przełożenie na praktykę, ale jeżeli NIC nie jest na praktykę przekładane, to po co to wszystko? To, że ktoś sobie medytuje, jeździ na warsztaty, chodzi po rozżarzonych węglach, latami chodzi na terapię, do coacha czy do przewodnika duchowego jeszcze nic nie znaczy. Bo może w domu ma bałagan, na koncie bałagan, w relacjach bałagan, w zdrowiu bałagan. Może nienawidzi swojej pracy i wszystkich ludzi dookoła i co mu z tej duchowości. Jeżeli poznawanie samego siebie i konsekwentna bierność tworzą tandem, to ja takiego rozwoju nie chcę wspierać. Oczywiście rozumiem, że ludzie są na różnych etapach i nie każdy jest gotowy natychmiast do działania. Ale jeżeli samopoznanie, ma się skończyć na teoretyzowaniu i rozgrzebywaniu w nieskończoność, to jest krew w piach. To jest bez sensu, to pozwala unikać życia a nie żyć. Ja rozwój widzę zupełnie inaczej. Widzę to jak drogę do pełnego i dobrego życia. I do tego wcale nie trzeba latami się nad sobą zastanawiać żeby ruszyć milimetr do przodu. Bo jeżeli tak będziemy podchodzić do samopoznania to utniemy w tym. Czasem po prostu trzeba się ruszyć do przodu, to jest organiczne a nie sekwencyjne ani statyczne. Niestety niektórzy nie wychodzą ponad to. Nie wychodzą ponad ja, moje problemy, moje przekonania, moje ograniczenia, moje nieszczęścia, moje cele, moje marzenia, moje nieszczęście i moje złe samopoczucie. Dla mnie, samopoznanie powinno łączyć się z ekspansją a nie wiecznym kręceniem się wokół ja. Poznawanie samego siebie ma właśnie służyć temu żebyśmy, wychodzili ponad nasze problemy, traumy, katastrofy osobiste i nawet ponad samych siebie. Ale do tego nie możemy być tylko zafiksowani na sobie. Musimy widzieć dalszą drogę. Czyli samopoznanie powinno służyć budowaniu naszej zdolności do brania na siebie coraz większej odpowiedzialności za siebie, za swoje życie, za swoje decyzje, wybory, za innych i wreszcie za świat. To jest dalsza droga. Czyli krótko mówiąc, samopoznanie powinno prowadzić do czegoś twórczego. To jest proces aktywnego odkrywania i świadomego nadawania sensu. To się nie zatrzymuje na poziomie teoretycznym, na poziomie psychiki ani nawet duchowości. To musi prowadzić do twórczej aktywności w świecie, której kierunek wynika właśnie z samopoznania, z zaufania i świadomego nadawania sensu. Oczywiście to się dzieje stopniowo. Utknięcie też czasem jest etapem. Ale to nie działa dobrze, kiedy utknięcie zamienia się w styl życia. A tak jest kiedy analizujesz to czemu podnosisz filiżankę tak a nie inaczej i to pewnie ma związek ze wspomnieniem ojca itd. Niektórzy naprawdę potrafią w taki sposób podchodzić do samopoznania. Czyli zamiast budzić się do pełniejszego życia, wykopują tylko głębszy dołek pod sobą. Nic się nie zmienia. Lubią sobie tkwić w mentalności ofiary i korzystać z wątpliwego przywileju braku odpowiedzialności, lubią być bierni i karmić się współczuciem ludzi dookoła. Na krótką metę to jest w porządku, ale na dłuższą to nie działa. Na szczęście nie wszyscy tak robią. Intencją w rozwoju powinna być prawda a nie ulga, już to mówiłam wiele razy, wtedy wszystkie klocki są na właściwym miejscu. Wtedy proces poznawania siebie prowadzi do dojrzałości. I to, co mówię może brzmi górnolotnie i jakoś tak mało współczująco momentami, no ale trudno. Współczucie jest w porządku, ale nie za cenę prawdy. Sprowadzając to wszystko na ziemię i do praktyki – w poznawaniu samego siebie chodzi o nic innego jak o przyglądanie się swoim reakcjom, lękom, warunkowaniu, schematom, przekonaniom, sympatiom i antypatiom. Chodzi o przyglądanie się nieświadomym skryptom, o identyfikowanie wyzwalaczy i treści jakie są uruchamiane przez te wyzwalacze. To nas prowadzi do coraz większej świadomości cienia i tego jaką funkcję dla nas pełnią nasze własne reakcje, impulsy i jaka prawda o nas za nimi się kryje. Rozplątywanie tego i świadomość tego dają nam szansę na doświadczanie rzeczy i życia tu i teraz, na świeżo. Ale to, co tu i teraz na świeżo, też konfrontuje nas z tym, co w środku, bo może wyzwalać nas coś. Dlatego nie ma na co czekać, samopoznanie będzie się działo w procesie życia a nie w procesie, przygotowywania się do życia. To brzmi w porządku, ale jak można w takim razie zacząć proces poznawania samego siebie?
Nie wiem nic…
Zacznij od założenia, że nie wiesz o sobie NIC. Dosłownie NIC. Jak tak założysz, to za bardzo się nie pomylisz. Bo ludziom tylko wydaje się, że się znają, ale czy naprawdę tak jest? Co na pewno wiesz o sobie? Wiesz, co się teraz dzieje z Twoim ciałem? Wiesz jakie masz odczucia? Wiesz czemu koleżanka Grażyna, Aneta, Karolina Cię wkurza? Wiesz skąd Ci bierze wstyd jak kumpel mówi, że ma nowe auto? Wiesz skąd Twój nastrój? Twój smutek albo lęk? Wiesz, co jest Twoją pasją? Co sprawia Ci przyjemność? Kiedy ostatnio byłeś w stanie flow? Jesteś bardziej ekstrawertykiem czy introwertykiem? Co dodaje Ci energii, co Ci ją odbiera? Jakie są Twoje wartości? Jakie jest Twoje powołanie? Rozumiesz swoje wyzwalacze i reakcje? Potrafisz korzystać z intuicji, ciała i logiki przy podejmowaniu decyzji? Wiesz, co kochasz robić? Na niektóre pytania pewnie znasz odpowiedzi a na inne niekoniecznie. Żeby samopoznanie miało taki sens o jakim tu mówimy, trzeba chcieć zobaczyć jak jest naprawdę. A do tego dobrze jest obserwować się tak jak naukowiec obserwuje, po raz pierwszy, szympansa na wolności. Zrób ze sobą podobnie. Bądź szympansem i naukowcem w jednym. Zamiast klasyfikować, oceniać i interpretować patrz z ciekawością na to, co się dzieje z Tobą. Nie oceniaj, nie mów, że coś znowu źle albo dobrze zrobiłeś. Po prostu zrobiłeś, pytanie czemu akurat to? I to jest niby proste, ale w praktyce jakieś takie trudne. Dlaczego? Z paru powodów. Po pierwsze – łatwiej idzie nam skupianie się na świecie zewnętrznym. W tym łatwiej nam zepchnąć coś na innych, czyli dokonać projekcji własnego cienia albo jakiegoś bagażu wewnętrznego na świat i innych ludzi niż przyjrzeć się sobie. Po drugie – poznawanie siebie wiąże się z dużym oporem. Po trzecie – nie bardzo wiadomo jak to konkretnie robić. I po czwarte – po co to w ogóle robić. No to teraz po kolei. Czemu łatwiej zwrócić się na zewnątrz?
Świat zewnętrzny vs świat wewnętrzny
Dlatego, że świat zewnętrzny jest dużo bardziej hałaśliwy, kolorowy i absorbujący niż świat wewnętrzny, który przypomina bardziej świat cieni niż coś konkretnego. W dodatku, świat zewnętrzny daje nam wygodną możliwość obarczenia kogoś albo czegoś, tym z czym sami na poziomie wewnętrznym nie chcemy się zmierzyć. Nic dziwnego, że wolimy się raczej skupiać świecie zewnętrznym. Poza tym na zewnątrz bez przerwy coś przyciąga naszą uwagę – ludzie, budynki, reklamy, sklepy, samochody, różne dźwięki i jakieś wrażenia mamy cały czas. W porównaniu do tego wszystkiego to, że w środku czujemy na przykład jakiś lekki niepokój, wydaje się tylko tłem. Nadajemy prymat temu, co na zewnątrz, bo to jest mniej ulotne. Przynajmniej tak się wydaje. Ale myślę, że czas to zmienić i zrównać te dwa światy. Myślę, że powinniśmy traktować nasze emocje, odczucia i stany tak samo jak przedmioty, których możemy dotknąć. Bo tak naprawdę i to i to organizuje naszą rzeczywistość. Bo to, że masz teraz jakąś myśl czy uczucie, jest takim samym faktem jak to, że przed Tobą stoi biurko. Kiedy pomyślisz, że biurko jest brzydkie, to myśl jest faktem a Twoje preferencje to jest Twoja nakładka na świat zewnętrzny. Czyli myśl jest faktem, jej treść już niekoniecznie. Bo ktoś inny może powiedzieć, że to biurko jest piękne. To jak widzisz rzeczy na zewnątrz i różne zdarzenia zależy od tego, co masz w środku. Od tego też zależy Twoje życie, Twój świat i świat nas wszystkich. Dlaczego tak mówię? Prosty przykład – możesz albo wymyślić nowy sposób na pozyskiwanie energii elektrycznej w ekologiczny sposób albo możesz stworzyć plan napadu na bank. Wszystko, co jest na zewnątrz najpierw powstało w czyimś wnętrzu – czy pomysł na organizację przestępczą czy organizację charytatywną. To nie jest tak, że to są tylko jakieś obrazy i nic nie warte myśli. Chodzi o to, że z tych obrazów wewnętrznych, impulsów, przekonań, myśli, emocji, czegoś, co się wydaje mało namacalne, powstaje coś na zewnątrz. Jakoś się zachowujemy i to przynosi często konkretne efekty. I to się wydaje oczywiste, ale jednak ciągle traktujemy poważniej świat zewnętrzny a mniej poważnie świat wewnętrzny. Dobrze byłoby odwrócić te proporcje i przekonać się, co z tego wyjdzie. Oczywiście znowu bez utknięcia tylko na poziomie wewnętrznym. Bo to jest nieustanny taniec pomiędzy tym, co wewnątrz i tym, co na zewnątrz. I tutaj napotykamy drugą przeszkodę w zwróceniu się do wewnątrz i poznawaniu samego siebie. Bo poznawanie samego siebie wiąże się z dużym lękiem i oporem.
Opór
Istnieje jakaś taka uniwersalna niechęć i uniwersalny lęk przed tym procesem. Dobrze jest to wiedzieć na początku i od razu przyjąć to jako część tego procesu. W tym temacie opór był, jest i będzie, koniec kropka. Jeżeli tego nie przyjmiemy na początku, to możemy wpaść w pułapkę skupiania się na oporze zamiast wejścia w proces samopoznania pomimo oporu. Ten opór świetnie widać kiedy chcesz na przykład zacząć medytować. To jest naprawdę bardzo trudny nawyk dla wielu osób. Łatwo z niego zrezygnować, on się wydaje taki bez sensu trochę. Ale to nie jest do końca tak. Bo jak sobie popatrzymy na proces samopoznania to zobaczymy, że to jest ciągłe zderzanie swoich teorii na temat rzeczywistości z rzeczywistością. Kiedy nasze teorie i historie, nadpisują rzeczywistość, mamy iluzję. To biurko jest piękne. Kiedy widzimy w jaki sposób nasze teorie i historie zabarwiają rzeczywistość, jesteśmy świadomi tych historii i tego, co robimy i po co robimy, to jest szansa, że zobaczymy jak jest a nie jak nam się wydaje, że jest i nie będziemy się kłócić z drugą osobą o to czy to jest piękne czy paskudne biurko. Czasem to zderzenie naszych iluzji z rzeczywistością jest bolesne. Bo kiedy rzeczywistość przestaje być zabarwiona naszą strukturą psychiczną, coś musi się odkleić, coś jakby w nas umierało. I to nie jest zbyt przyjemne. Rozwiewanie iluzji nie jest czystą przyjemnością. Ale z czasem, otwiera nas na intuicyjne widzenie rzeczywistości chwila po chwili i to jest fajne. Bo nie wchodzimy sami sobie w drogę. Niestety kiedy tak się zderzamy, to nieuchronnie zostaniemy w końcu skonfrontowani z najbardziej fundamentalnymi iluzjami a to zabierze nas do miejsc najbardziej bolesnych. Dlatego instynktownie próbujemy tak sobie wszystko ułożyć, żeby jednak te iluzje były górą albo żeby tam nie zaglądać. I niewiele nas obchodzi w takich momentach, że ta konfrontacja zamieni nasz ból w moc. Zintegruje nas, chociaż najpierw rozbije oczywiście. To jest bolesne, ale myślę, ze chyba każdy finalnie wolałby płynąć przez życie stojąc na dużej krze i patrzeć sobie spokojnie na to, co się dzieje; niż przeskakiwać nerwowo z odłamka na odłamek, żeby tylko jakoś płynąć dalej. A tak właśnie żyje większość ludzi. W takich okolicznościach, życie raczej nie jest czymś, czemu da się zaufać. Niestety droga do rozwoju jest przez ból a nie naokoło. Oczywiście, pewnie łatwiej iść na wojnę z całym światem, wskazywać palcem, obwiniać ludzi, Boga, ekonomię, świat i życie. Łatwiej chodzić wydeptanymi ścieżkami i robić z siebie ofiarę niż spojrzeć na siebie jako na źródło własnego cierpienia, wziąć to na siebie i coś z tym zrobić. Poza tym to i tak poczujesz ból, nawet jak tego nie zrobisz. Bo mentalność ofiary prowadzi do chorób, alienacji, desperacji, depresji, uzależnień i projekcji a to przysparza masę bólu. Nie uciekniesz przed tym. Musisz po prostu wybrać sobie ból, albo ból wzrostu albo stagnacji. I tutaj polecam film o neurotyzmie. Prawdziwe samopoznanie służy temu żebyś mógł zwrócić się w stronę bardziej kreatywnych i konstruktywnych rzeczy. Prowadzi Cię do bardziej intuicyjnego, świeżego spotkania z życiem i zakończenia tej egocentrycznej, obsesji na Twoim własnym punkcie. Nie wiem czy to widzisz. Ale dzięki temu stajesz się wolny od czegoś, żeby być wolnym do czegoś innego. Do czego? Do tworzenia i bycia twórcą. I fakt jest taki, że i tak już nim jesteś, ale to, co tworzysz nie jest zbyt świadome taki nie jest. I to bycie twórcą brzmi poetycko i mistycznie, ale sam proces uzyskiwania tej świadomości . To nie będzie zabawa poduszkami medytacyjnymi ani koralikami i uroczymi mantrami .To będzie pot krew i łzy, my to wiemy, dlatego opór nie jest tu zaskakujący. To jest proces cyklicznego rozpadania się i składanie się na nowo. I to się nie kończy, niezależnie od tego jaki poziom świadomości osiągnąłeś. A jak wydaje Ci inaczej … to zastanów się jeszcze raz😊 Jak w takim razie w praktyce poznawać siebie?
Jak poznawać siebie
Założyliśmy już, że się nie znamy i obserwujemy się jak naukowiec z intencją poznania prawdy. I to dobrze. Co dalej? Na co dzień przeżywasz różne sytuacje. Korzystaj z nich do poznawania samego siebie. Na przykład jak powiesz albo zrobisz coś, co Ciebie samego zaskoczy, zapytaj sam siebie – jaka osoba powiedziałaby albo zrobiłaby coś takiego? Co mnie tak naprawdę zezłościło, zasmuciło albo wystraszyło w tej sytuacji? Jaki był mój pierwszy impuls? Przyjrzyj się też temu, jakie maski zakładasz w towarzystwie innych ludzi. Jaką personę prezentujesz i jak się to ma do prawdy. Może opowiadasz w towarzystwie jakieś niestworzone historie, które zdarzyły się komuś innemu, żeby tylko być bardziej interesującym. Może bez przerwy zabawiasz wszystkich, jesteś takim błaznem w towarzystwie. Po co to robisz? Może nerwowo reagujesz na konflikt i starasz się jak najszybciej rozładować atmosferę, bo czujesz się niekomfortowo z tym jakoś? Skąd ten dyskomfort? Czego nie akceptujesz u siebie i u innych ludzi? Co jest dla Ciebie w ogóle nie do przyjęcia? A może Ty czegoś nie możesz albo możesz a inni mogą albo nie mogą? Masz jakieś podwójne standardy? Zwróć też uwagę na to, co myślisz o innych ludziach. Może myślisz – nienawidzę tego idioty – i wyobrażasz sobie jak go bijesz gdzieś tam. Nikogo nie namawiam, ale jest na przykład jakiś procent kierowców, którzy takie fantazje wcielają w życie. To jest kompletny brak świadomości, kompletny, ale się zdarza. Ty też pewnie masz jakieś agresywne fantazje czasem jak ktoś Ci zajedzie drogę. Bądź na to uważny. Bądź też uważny na to, co Cię przyciąga a co odpycha. Co robisz chętnie a co odkładasz? Jakie masz zdanie na temat fundamentalnych rzeczy? Co jest dobre a co złe? Co Ci się nie podoba w świecie? Co sprawia, że krew Ci buzuje i szlag Cię trafia? Jakie drobiazgi wywołują w Tobie nieproporcjonalnie gwałtowną reakcje? Jakie masz wyzwalacze? Co kryje się za Twoją gwałtowną reakcją, przed jakim bólem ta reakcja Cię chroni? Wyzwalacze świetnie się sprawdzają w poznawaniu samego siebie, bo kierują nas prosto w bolesne miejsca, które chronimy tymi gwałtownymi reakcjami. Musimy zobaczyć, co za tym jest. Tak naprawdę w tym wszystkim chodzi o skonfrontowanie się z prawdziwym powodem tych silnych emocji. Jak już tak obserwujesz się uważnie i wiesz jak to robić, co z tym dalej? Jakie kroki, aktywności z tego wynikają? Jak możesz wziąć na siebie więcej odpowiedzialności, jak możesz żyć lepiej? Co domaga się Twojej uwagi? Wysil się, zrób plan i kawałek po kawałku bierz na siebie coraz większą odpowiedzialność. To jest droga do dobrego życia dla Ciebie i dla wszystkich. Bycie twórcą to jest najlepsza pozycja w życiu. Tak jak mówiłam i tak nim jesteś, ale potrzebujesz sobie to uświadomić i to ukierunkować. Po, co w ogóle miałbyś to robić? Po co poznawać siebie?
Po co to robić?
A masz lepszy pomysł? Jaką masz alternatywę do tego żeby brać na siebie więcej i nie skupiać się tylko na sobie? Oczywiście brać na siebie mniej i skupiać się tylko na sobie. Pytanie do jakiego życia to prowadzi Ciebie i nas wszystkich? Praca ze sobą w swojej esencji, jest stawianiem na pierwszym miejscu prawdy, wolności i miłości. Ludzie się tego boją, ale alternatywa jest jeszcze gorsza. Oczywiście każdy wybiera za siebie, ale przynajmniej zrób to świadomie. Człowiek jest tak wolny jak jego umysł mu na to pozwala. Żeby być wolnym, trzeba poznawać siebie, trzeba rozpuścić bariery pomiędzy iluzjami i rzeczywistością, bo inaczej te złudzenia i neurotyzm zwyciężą. Myślę, że w rozwoju często jesteśmy tak skupieni na sobie, że zapominany o tym, że owszem chodzi tu o nas, ale też o tym, że wcale o nas nie chodzi. Jesteśmy czymś więcej niż zlepkiem problemów, celów, marzeń i traum. Musimy popatrzeć dalej, wyjść poza czubek własnego nosa i zobaczyć sprawy z szerszej perspektywy. Do tego potrzebujemy bycia z tym jak jest i stawania się, które z tego bycia wynika. To wszystko pomoże nam z rzeczami z którymi się zmagamy. Pomoże nam z autentycznością, z odkryciem powołania, z poczuciem głębokiego sensu i braniem na siebie odpowiedzialności za coś tak dużego jak tworzenie świata. Do tego na pewno trzeba znać siebie i rozumieć podszepty swojego świata wewnętrznego. Znać swój wewnętrzy krajobraz i świadomie z niego korzystać i w nim przebywać. A potem z tego miejsca działać. Inaczej tego nie widzę. Inaczej nie widzę rozwoju.
Na dzisiaj to wszystko, jeżeli uważasz ten film za ważny i przydatny dla siebie, podziel się nim z przyjacielem, polub go, zostaw mi swój komentarz. Poza tym jak zawsze zapraszam na coaching jeden na jeden ze mną, więcej informacji znajdziesz na Selfmastery.pl. Miło się było zobaczyć dzisiaj po długim czasie, bardzo dziękuję, wszystkiego dobrego i do zobaczenia.
MAGDA ADAMCZYK