Syndrom Oszusta | Jak Działa, Skąd się Bierze, Co Powoduje i Jak Sobie z Nim Radzić
Dzisiaj temat o którym mało się mówi a który dotyczy naprawdę bardzo wielu osób, opowiem o syndromie oszusta.
Dlaczego mało mówi się o syndromie oszusta? Powód jest prosty i ciekawy, bo fakt, że nikt nie chce o tym mówić jest wbudowany w schemat działania syndromu oszusta, to jest jego główny element. I pewnie też dlatego, że tak mało się o tym mówi niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego ilu ludzi w rzeczywistości cierpi z tego powodu i jakich ludzi ten syndrom dotyka. A to są często to są ludzie z imponującymi osiągnięciami – światowej klasy biznesmeni, naukowcy, ludzie sukcesu, , ja najczęściej spotykam się z syndromem oszusta w swojej pracy u osób, które awansowały i ciężko im odnaleźć się w nowej roli. Ta nazwa – syndrom oszusta – brzmi trochę jak opis jakiegoś zaburzenia, ale syndrom oszusta nie jest żadnym zaburzeniem. To jest raczej wzorzec postrzegania swoich sukcesów i osiągnięć. Osoba z syndromem oszusta nie przyjmuje do siebie swoich osiągnięć i nie uważa żeby one były jej zasługą. Czuje, że nie zasługuje na swoje osiągnięcia, w swoich oczach nie jest godna sukcesów jakie osiąga. Wątpi w swoje umiejętności, czuje, że nie do końca ma pojęcie, co robi a w związku z tym wydaje jej się, że jest tylko marną imitacją osoby, która powinna znaleźć się na jej miejscu. Taka osoba próbuje robić dobrą minę do złej gry, stara się utrzymać swój wizerunek kompetentnej i wszystkowiedzącej, ale ciągle ma poczucie, że udaje kogoś kim nie jest i że ktoś awansując ją czy nagradzając ją popełnił fatalny błąd. Taka osoba żyje w ciągłym strachu że ktoś się w końcu zorientuje, że tak naprawdę nie ma pojęcia o tym co robi, że nie odnajduje się na nowym stanowisku i że to jest jedno wielkie nieporozumienie. Ciągle spodziewa się i jakby czeka nawet na to, że ktoś w końcu odkryje tę całą maskaradę, przyjdzie i powie, że to jest koniec zabawy, że wszyscy już wiedzą, że w rzeczywistości nie zasługuje na to, co dostała i zostanie jej to odebrane. Takie osoby nawet trochę na to podświadomie czekają, że zostaną zdemaskowane i gdyby tak się wydarzyło to w sumie, nie miałyby o to żalu ani pretensji, bo same myślą, że to prawda, że nie zasługują. Osobie z syndromem oszusta wydaje się też, że jej pomysły, kompetencje i osiągnięcia nie są zbyt wartościowe i nie są wcale wyjątkowe, nawet nie są godne większej uwagi. Myśli sobie, że jej sukces jest efektem szczęścia, że trafiło się ślepej kurze ziarno, że dostała to co dostała, bo zna właściwych ludzi, bo nie było nikogo innego na jej miejsce, bo znalazła się we właściwym miejscu i we właściwym czasie, bo ktoś popełnił błąd i to w końcu wyjdzie na jaw. Ale zanim to wyjdzie na jaw taka osoba robi wszystko żeby to na jaw to nie wyszło. Czuje, że musi udawać i ciężko pracować żeby nikt nie odkrył prawdy i żyje w ciągłym lęku, że pewnego dnia zjawi się ktoś kto jednak odkryje prawdę i jej życie w końcu się zawali. I jak tak na to popatrzymy to nic dziwnego, że osoba z syndromem oszusta nie chce za bardzo mówić o tym, co czuje i myśli innym ludziom. Nie chce mówić o tym, że nie jest pewna swoich umiejętności, wiedzy i kompetencji. Unika tego, bo jej największy lęk to to, że zostanie zdemaskowana dlatego zatrzymuje dla siebie to jak się czuje, to jest jej sekret i ona stara się go bronić za wszelką cenę przed ujawnienie. To ją kosztuje masę wysiłku i stresu. W zależności od tego jak mocno boi się wykrycia i jak mocno pracuje na to żeby swoją fasadę utrzymać, ten stres może być stosunkowo niewielki albo kompletnie obezwładniający. Tak czy inaczej to jest ciągły strach, że za moment, za chwilę, cała ta fasada runie i wszyscy się zorientują, że jest tylko pozerem, bardziej statystą niż prawdziwym aktorem. Myślę, że większość z nas z nas w jakimś momencie życia i w jakimś obszarze życia, doświadczyła tego w mniejszym albo w większym stopniu – mi na pewno kilka razy się zdarzyło.
Kulisy
Jeżeli żyjesz z syndromem oszusta to nawet jak rodzina i przyjaciele Cię podziwiają i mówią, że jesteś zdolny czy jesteś dobra w tym, co robisz, Ty tego do siebie nie dopuszczasz – odbija się to od Ciebie jak światło od lustra. Inny nie mają pojęcia o tym jak naprawdę się czujesz w środku, bo o tym nie mówisz. Rodzina uważa, że jesteś kompetentny, dobry, przyjaciele mówią, że świetnie sobie radzisz, ale Ty wiesz, że oni się mylą i że tak naprawdę nie mają pojęcia kim jesteś a jesteś po prostu oszustem, który tylko sprawia wrażenie kompetentnego człowieka sukcesu, nie wiedzą co jest za kulisami. Ty wiesz, że wersja, którą oni widzą nie ma nic wspólnego z prawdą. A kiedy mówisz im o swoich wątpliwościach oni traktują je jak jakiś Twój wymysł, bo przecież dla nich jasne jest, że Ci się świetnie wiedzie i niemożliwe jest to żeby tego nie dostrzegać. Oni sami chcieliby żeby im wszystko wychodziło tak jak Tobie. Właśnie dlatego kiedy już zbierzesz się na odwagę żeby o tym porozmawiać, możesz się poczuć kompletnie niezrozumiany. Nikt nie rozumie jak tak kompetentna osoba, może aż tak w siebie wątpić. A Ty znów zamykasz się w sobie i ze swoim lękiem zostajesz sam. Bo syndrom oszusta żywi się lękiem i wokół niego się kręci. To jest ciągły strach, że ktoś odkryje, że tak naprawdę do niczego się nie nadajesz i wszystko Ci odbierze, to jest też strach przed porażką, strach przed byciem niewystarczająco dobrym. W ogóle osoby z syndromem oszusta mają wyjątkowo ciekawe podejście do swoich osiągnięć, to znaczy – jak osiągają sukces to raczej przypisują go czynnikom zewnętrznym – szczęściu, kontaktom, myślą sobie, że nie zrobiły nic wielkiego, że po prostu znalazły się przypadkiem we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Kiedy ktoś mówi im jakiś komplement myślą sobie, że jest po prostu miły i tyle. Tak podchodzi do sukcesów osoba z syndromem oszusta. I bez względu na to, co robi, jakie sukcesy osiąga, ile ma pieniędzy i ile nagród i pochwał dostaje, nie jest w stanie przyjąć tego do siebie i zrobić z tego swoją tożsamość i wiedzieć o sobie to, że jest człowiekiem sukcesu, że potrafi, że jest kompetentna. A jest tak, bo nie przyjmuje do siebie niczego, co choćby leżało obok sukcesu osiągniętego dzięki jej kompetencjom. Z drugiej strony kiedy popełnia błąd albo ponosi porażkę, to nagle się okazuje, że to wszystko jej i tylko jej wina. Pojawia się samokrytyka – głos w głowie zaczyna mówić te wszystkie komplementy w stylu – jesteś debilem, do niczego się nie nadajesz, umrzyj najlepiej. Dlatego taka osoba nie za bardzo umie przyjmować prawdziwe komplementy, raczej je ignoruje i jest też przewrażliwiona na krytykę – nawet anonimową i kompletnie pozbawioną podstaw. Nawet jak pracuje latami i latami osiąga sukcesy to i tak jej wizja samej siebie się nie zmienia. Co ciekawe – im więcej osiąga, im większe sukcesy ma na swoim koncie i im więcej odpowiedzialności tym czuje się gorzej, ale do tego jeszcze wrócę. Taka osoba jeżeli coś osiągnęła myśli sobie – znowu mi się udało. Raczej nie świętuje swoich sukcesów i osiągnięć, ciągle przytłacza ją ciężar tego, że nie zasługuje na wszystko co ma i że któregoś dnia to wyjdzie na światło dzienne i wszystko zostanie jej odebrane a najgorsze w tym wszystkim jest to, że w sumie to wcale nie byłoby dla niej aż tak zaskakujące, byłoby raczej sprawiedliwością, która ją dosięgnęła po latach oszukiwania innych, co prawdy o sobie. Taka osoba myśli sobie też, że inni ludzie mogą osiągać sukcesy i ona dostrzega wyraźnie te sukcesy innych, ale nie widzi się na ich miejscu, myśli, że ona na takie sukcesy nie zasługuje. Myśli sobie, co ja tam wiem w porównaniu z nim czy z nią, jestem imitacją, błędem i pomyłką, którą ktoś niedługo zauważy, ale do tego czasu muszę się jakoś prześliznąć przez różne sytuacje z których jakimś cudem udaje się wybrnąć. I żeby wybrnąć osoba z syndromem oszusta przeważnie idzie albo w kierunku przepracowywania się żeby nie wyszło na jaw to, że nie ma pojęcia co robi albo idzie w stronę unikania. Czyli albo pracuje jak szalona po godzinach, szlifuje wszystko do perfekcji, poprawia najmniejsze błędy, milczy w czasie spotkań z przełożonymi żeby przypadkiem się nie okazało, że nie wie o czym mówi. Albo unika zadań do ostatniej chwili, bo boi się porażki tak bardzo, że odczuwa ogromny opór przed zabraniem się do jakiejkolwiek pracy. I tutaj wyraźnie widać, że syndrom oszusta można połączyć swobodnie z pracoholizmem, z prokrastynacją, z wysokim poziomem stresu, z problemami z produktywnością, efektywnością i ze zdrowiem, też z uzależnieniami. To wszystko się tutaj może przenikać. Tak mniej więcej wygląda świat wewnętrzny osoby z syndromem oszusta. Naprawdę ciężko w takich warunkach postrzegać się jak zdolnego i kompetentnego człowieka – to jest właściwie niemożliwe.
Iluzja
Na pocieszenie powiem, że to wszystko to jest jedna wielka iluzja. Bo wszyscy żywi ludzie, popełniają błędy i wszyscy od czasu do czasu gdzieś tam w środku w sekrecie w siebie wątpimy. Czasem szyjemy coś na bieżąco i też nie do końca wiemy, co robimy, czasem udajemy, że wiemy, szczególnie kiedy się czegoś nowego uczymy, jesteśmy postawieni w nowej sytuacji albo wchodzimy w nową rolę. Jesteśmy tylko i aż ludźmi i wszystkie te doświadczenia są uniwersalne, każdy tak ma – każdy czasem nie wie co robi. I wiem, że trudno może w to uwierzyć, bo jak patrzysz z zewnątrz na innych ludzi to oni wydają Ci się tacy pewni siebie, pozbawieni wątpliwości w porównaniu z tym, co dzieje się z Tobą w środku. Sprawiają wrażenie takich mądrych, godnych podziwu, zupełnie nie tak jak Ty – ale to jest totalny podwójny standard. Bo czym innym jest pełna wiedza na temat swoich wątpliwości wewnętrznych i znajomość pełnego zakresu swoich myśli, uczuć na swój temat i świadomość swoich wad a czym innym jest patrzenie na kogoś z zewnątrz. Edytujemy bardzo mocno informacje o innych, ich oceniamy na podstawie tego, co widzimy, siebie na podstawie tego, co o sobie wiemy. To na pewno nie wychodzi nam na dobre i na pewno nie jest fair. Ale pewnie trudno Ci uwierzy w to, że ktoś ma tak jak Ty. Szczególnie osoby, które zarabiają miliony dolarów, najwięksi aktorzy, biznesmeni, ludzie ze świata nauki, wynalazcy, laureaci nagród – oni wszyscy, często mają podobne odczucia do Twoich. Towarzyszą im wątpliwości, poczucie, że nie zasługują na swój sukces, że to jakaś pomyłka musi być, że nie zasługują na nagrodę i docenienie, ale nikt o tym nie mówi. I przez tą zmowę milczenia wydaje nam się, że jesteśmy w tych odczuciach osamotnieni, że nikt nie czuje się tak jak my i że tylko my doświadczamy strachu, wątpliwości, poczucia zagubienia i że tylko my musimy rzucić się w wir pracy żeby tylko prawda nie wyszła na jaw albo, że tylko my uciekamy od zadań w obawie przed porażką. To nie jest prawda. Syndrom oszusta naprawdę dotyczy większej ilości ludzi niż nam się wydaje i pojawia się częściej niż sobie to wyobrażamy u ludzi u których nawet byśmy tego nie podejrzewali. Skąd się bierze syndrom oszusta?
Skąd bierze się syndrom oszusta
U podstaw syndromu oszusta leży przekonanie, że nie jesteś wystarczająco dobry. Mam nadzieję, że już wiesz jak działają przekonania a działają w specyficzny sposób i ma to swoje konsekwencje. Jak nie wiesz to wrzucę w opisie tego filmu – film o przekonaniach. Dużo razy już o tym mówiłam, ale krótko przypomnę, że przekonanie to jest coś w co wierzysz na swój temat, na temat świata i na temat innych ludzi i właściwie tego nie podważasz. Ono sobie operuje na poziomie podświadomym a Ty zachowujesz się w zgodzie z tym w co wierzysz. Dla Ciebie to jest prawda, tak właśnie jest – jesteś przekonany o tym, że ludzie są źli albo ludzie są dobrzy, Ty jesteś głupi albo mądry i koniec kropka – to jest pewne i taka jest dla Ciebie prawda. To jak działają przekonania powoduje, że rzeczy, które są zgodne z tym w co wierzysz, z tym jakie masz przekonania, dostrzegasz natychmiast. Czyli wszystko, co potwierdza Twoje przekonanie jest od razu przyjmowane jako oczywiste i prawdziwe. Sam też szukasz sobie tych potwierdzeń. Rzeczy, które są sprzeczne z Twoim przekonaniem są pomijane, bagatelizowane albo w ogóle niezauważane. I to ma ogromne znaczenie w przypadku syndromu oszusta, bo jeżeli wierzysz w to, że nie jesteś wystarczająco dobry to z łatwością będziesz brał do siebie rzeczy, które będą dowodziły tego, że nie jesteś wystarczająco dobry a będziesz blokował sygnały tego, że radzisz sobie świetnie i jesteś wystarczająco dobry – czyli krótko mówiąc będzie działał efekt potwierdzenia. Cały czas filtrujesz rzeczywistość przez swoje przekonanie, pod kątem wyszukiwania dowodów na bycie słabym i odrzucasz dowody na to, że zasługujesz na swój sukces. To powoduje, że w ogóle nie przyjmujesz do siebie swoich osiągnięć, bo to jest niemożliwe w związku z tym jak przekonania działają. I choćbyś nie wiem ile sukcesów miał, nie jesteś w stanie za ich pomocą zmienić sposobu postrzegania sobie, bo w ogóle ich do siebie nie przyjmujesz. Nie dość, że nie przyjmujesz do siebie tych sukcesów to jeszcze każde niepowodzenie czy najmniejszy błąd zasilają Twoje przekonanie, bo błędy i niepowodzenia są zgodne z tym, co o sobie wiesz. Czyli nie postrzegasz błędu jako informacji zwrotnej tylko jako coś, co jest informacją na temat Twojej wartości i osobowości. To jest naprawdę błędne koło. Im więcej sukcesu tym gorsze samopoczucie, bo sukces nie wsiąka a poczucie bycia oszustem rośnie. Z kolei im więcej błędów i krytyki w tym samokrytyki tym mocniejsze przekonanie, że jesteś do niczego, to wsiąka bardzo szybko, bo jest zgodne z tym w co już wierzysz.
To przekonanie – nie jestem wystarczająco dobry – kształtuje się w dzieciństwie i oczywiście mają na to wpływ rodzice. Na syndrom oszusta będą wpływały przekonania przekazane nam przez rodziców na temat naszych zdolności i umiejętności. Internalizujemy, czyli bierzemy do siebie i identyfikujemy się z tym, co mówią nam rodzice i jakie sygnały nam wysyłają. Syndromowi oszusta sprzyjają niektóre rzeczy i niektóre takie sygnały. Na przykład takie rzeczy jak to, że błędy nie były dopuszczane przez Twoich rodziców, albo to, że rodzice nigdy nie byli zadowoleni z tego jak sobie radzisz i z tego co robisz, mówili to wprost albo dawali to do zrozumienia – to na pewno będzie miało wpływ na rozwinięcie się przekonania, że nie jesteś wystarczająco dobry a to z kolei na pojawienie się syndromu oszusta. Znaczenie też będzie miała definicja sukcesu Twoich rodziców. Bardzo często syndrom oszusta pojawia się u osób, które wychowywały się w domu w którym był duży nacisk na osiągnięcia i na sukcesy albo w domu w którym rodzice mieli firmę i przekazali ją swoim dzieciom. Wszystko to może sprawić, że nie będziemy się czuć wystarczająco dobrzy. Internalizację sukcesu utrudniają też mieszane komunikaty jakie możesz dostawać w dzieciństwie – jedna grupa dorosłych mówi, że spisałeś się świetnie, druga grupa, że mogło być lepiej. To jest niespójne i nie wiadomo, co masz z tym zrobić w sumie – to był sukces czy nie? Nie wiadomo. Niespójność tych informacji utrudnia przyjęcie do siebie faktu, że coś w ogóle się osiągnęło i stworzenie takiego wewnętrznego miernika swojego sukcesu. Wpływ na pojawienie się syndromu oszusta ma też ciągła krytyka, wychowywanie się w rodzinie w której jeden z rodziców jest alkoholikiem, w rodzinach w których jest przemoc. Jest tego jeszcze sporo więcej, ale wszystko ma związek z kształtowaniem się tego pierwotnego przekonania, że nie jesteś wystarczająco dobry. I co ciekawe to nie jest tak, że jedni to przekonanie po prostu mają a innych ono w ogóle nie dotyczy. Prawda jest taka, że każdy człowiek czasami doświadcza poczucia bycia niewystarczająco dobrym, to jest naprawdę bardzo uniwersalne uczucie, ale nie liczy się sam fakt pojawienia się tego poczucia tylko to co dalej z tym robimy. A propos – jak radzić sobie z syndromem oszusta?
Jak radzić sobie z syndromem oszusta
Może się nam wydawać, że najlepszym lekarstwem będą po prostu coraz większe osiągnięcia, coraz większe sukcesy, bo przecież w końcu musi się do nas przebić prosty fakt – człowieku, radzisz sobie świetnie – ten dom, samochód, rodzina, firma, praca, pieniądze, super wakacje to wszystko są oczywiste dowody tego, że jesteś wystarczająco dobry i że jesteś człowiekiem sukcesu. Czego Ci jeszcze trzeba? Niestety tak to nie działa, takie lekarstwo aplikuje sobie wiele osób, ale to lekarstwo staje się trucizną w przypadku syndromu oszusta. Dlaczego? Dlatego, że i tak nie przyjmujesz do siebie swoich sukcesów ani osiągnięć z powodu tego jak działają Twoje przekonania i efekt potwierdzenia. To jest dla Ciebie niemożliwe żeby przyjąć swoje sukcesy. Dlatego syndrom oszusta nie zniknie nawet jak będziesz miał ogromne sukcesy. Będzie odwrotnie, te sukcesy spowodują, że jeszcze bardziej będziesz się czuł jak pozer, no bo im większy sukces tym większy oszust. Im większe sukcesy tym większe poczucie, że się na nie, nie zasługuje. Skoro większe sukcesy nie rozwiązują problemu to co może pomóc? Dobrze byłoby najpierw zająć się przekonaniem i zrozumieć jedną prostą rzecz – przekonania bazują na emocjach a nie na faktach, dlatego trzeba zacząć je kwestionować w racjonalny sposób. Emocje to nie fakty. Musisz przestać wyciągać wnioski na swój temat na podstawie tego, co czujesz i w co wierzysz, bo przez to kompletnie nie widzisz jaka jest rzeczywistość a bez tego bardzo trudno będzie się zmienić. Popatrz na siebie przez chwilę nie przez pryzmat przekonań, schematów i emocji tylko przez pryzmat faktów, logicznie oceń dowody. Zacznij od tego żeby wypisać swoje sukcesy, w dodatku codziennie wieczorem napisz 3 rzeczy, które są Twoimi sukcesami danego dnia. Przestań się przepracowywać żeby udowodnić sobie i innym, że jesteś wystarczająco dobry. Nie unikaj zadań, skup się na wartości jaką chcesz wnieść przez swoją pracę a nie na tym, że możesz ponieść porażkę. Traktuj wszystkie wyzwania i błędy jako okazję do nauki. Nie unikniesz błędów zupełnie, to nie jest możliwe. Prawda jest taka, że jeżeli ktoś dał Ci podwyżkę, dał Ci awans, dał Ci zespół, dał duży kontrakt – to raczej nie dlatego że oczekuje od Ciebie perfekcji i zrozumienia wszystkiego w dwa dni, tylko raczej dlatego, że widzi w Tobie potencjał do tego żebyś nauczył się tego, co trzeba i wszedł w nową rolę. Możesz do tego wykorzystać te mało przyjemne uczucia jakie masz. Możesz je wykorzystać jako paliwo do nauki. Te uczucia, które Ci tym towarzyszą – zwątpienie czy sobie poradzisz, strach, niepewność, paraliż nawet – one wcale nie dowodzą tego, że nie jesteś wystarczająco dobry na to żeby dostać to co dostałeś tylko są czymś całkowicie normalnym w nowej sytuacji. Każdy kto stoi przed dużym wyzwaniem albo dużą zmianą tak się czyje. Nikt od razu w nowej roli nie czuje się pewnie i nikt tego od Ciebie też nie oczekuje, raczej oczekuje od Ciebie otwartości na naukę i podejmowania nowych wyzwań z odwagą, zamiast kulenia się w kącie w obawie przed tym, że coś popsujesz. Każdy czasem coś psuje, ale to jest okazja do nauki. Wszystko zależy od tego jak sobie to zinterpretujesz. Jeżeli swoje uczucia i jakieś tam błędy które popełnisz uznasz za dowód swojej niekompetencji i tego, że jesteś oszustem to będzie kiepsko, ale jeżeli uznasz je za nieunikniony i naturalny element nauki nie będziesz się obawiał o tym mówić, prosić o pomoc albo zadawać pytania, które pozwolą Ci w przyszłości podobnych błędów nie popełniać. Czyli możesz się albo wycofać albo rozwijać i to wszystko na bazie identycznych uczuć wystarczy tylko zmienić swoją interpretację i racjonalnie przyjrzeć się swojemu przekonaniu. Unikanie trudności nie pomoże. Możesz unikać różnych rzeczy żeby nie wyszło na jaw to, że nie masz pojęcia co robisz, ale w ten sposób nie dorośniesz do swojej nowej roli. A im bardziej i dłużej uciekasz i unikasz trudności a potem porównujesz się z innymi ludźmi tym gorzej wypadasz, bo oni idą dalej do przodu mimo błędów, one ich nie paraliżują ani nie zatrzymują tak jak Ciebie. Skup się na sobie, kiedy skupiasz się na tym, co możesz wnieść, co możesz dać, wtedy nie czujesz się jak oszust, naprawdę skupienie się na wartości jaką dajesz i nauce bardzo pomaga, pomagają też codziennie wyznaczane cele i realizowanie ich. Poza tym rozmawiaj o tym jak się czujesz, możesz to zrobić ze swoim mentorem, z kimś kto Cię zrozumie. Pewnie usłyszysz od wielu osób, które osiągnęły dużo, że często czują się podobnie jak Ty. To na pewno pomoże Ci zrozumieć, że syndrom oszusta to nie jest żadna tragedia. Może nigdy nie zniknąć z Twojego życia do końca, ale na pewno da się z tym żyć i przyjmować do siebie swoje sukcesy i iść dalej, osiągać więcej. Już sama wiedza na temat tego, że istnieje coś takiego jak syndrom oszusta, i że wiele osób tego doświadcza, może przynieść naprawdę dużą ulgę. Założę się, że wcale nie jesteś oszustem. A co z ludźmi, którzy są oszustami? Pewnie też są takie osoby, nie każdy kto czuje się jak oszust żyje z syndromem oszusta, czasami jest po prostu oszustem. Prosto to rozróżnić – jeżeli zwątpienie ma racjonalne podstawy – na przykład nie masz pojęcia o byciu lekarzem, nic nie wiesz o leczeniu ludzi a otwierasz gabinet i przyjmujesz pacjentów to jesteś oszustem. Ale jeżeli to zwątpienie jest nieracjonalne to znaczy – jeżeli masz odpowiednią wiedzę, wykształcenie, dopiero zaczynasz pracę i wątpisz w siebie, nie wiesz jak to będzie dalej – to nie jesteś oszustem, po prostu się uczysz. Jeżeli dostajesz awans na podstawie swoich wcześniejszych osiągnięć i ktoś daje Ci nowe zadania to nie jesteś oszustem. Po prostu zamiast myśleć w ten sposób przekuj to w chęć do nauki i dorośnięcia do nowej roli, ucz się ile możesz, wnoś wartość, dowiedz się jak najwięcej, zadawaj pytania – to jest normalne w takiej sytuacji. Nikt nie wie i nie umie wszystkiego, Ty też nie musisz.
Podziękowanie
Jeszcze jedna rzecz – chcę Wam strasznie podziękować, bo niedawno kanał Selfmastery przekroczył 100 000 subskrypcji, wszystko dzięki Wam. Nawet nie wiecie jak się cieszę i jak bardzo Wam za to dziękuję. Wszystkiego dobrego, dbajcie o siebie w czasach zarazy i do zobaczenia?
MAGDA ADAMCZYK
6 Comments
Dziekuje za ten ciekawy temat. Czułam to uczucie w dobie czesto ale nie zdawałam sobie sprawy, ze może być fakowe. Po tym filmie zwrócę uwagę na swoje wartości, a strach przed nowością i uczeniem się będę oswajać.
Jestem pod wrażeniem tej pracy którą dokonałaś w tym materiale. Dziękuję za cenne obserwacje i pozdrawiam.
Bardzo dziękuję za wszystkie tematy.Doceniam wartość merytoryczną i formę przedstawienia.
Gratuluję 100 tyś subskrypcji.
wszystkiego dobrego 🙂
Trochę żartując , a trochę na poważnie..wiem już dlaczego sama zwolniłam się z firmy, w której zajmowałam stanowisko specjalisty, jedynego zresztą na Polskę, który przekraczał nawet plany roczne realizacji założonych celów w ciagu ostatnich 10 lat.. teraz juz wiem, ze mam ten syndrom, a sposobem na uwolnienie sie od tego uczucia (kto tego nie ma, nie zrozumie), było samowolne złożenie wypowiedzenia ku wielkiemu zaskoczeniu szefostwa i współpracowników.. dziękuje Magdo, opracowany temat – trafiony w punkt!
Jakie to fajne he he. Szkoda, że w szkole nie ma takiej tematyki, jak by to ułatwiło komunikacje i rozumienie.
Dzięki Magdo za ten wykład, całe zycie borykam się z tym, a też jestem niby specjalistą w swoich (dwóch odrębnych) dziedzinach. I tak już ponad 20 lat.